"Walizka pana Hanumana". Czytam sobie - poziom 2.
"Walizka pana Hanumana", to książka, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Przede wszystkim historią, która (mimo, że pozbawiona agresji) potrafi trzymać w napięciu. Dla dzieci jest to niezwykle istotne - w końcu to ich pierwsze historie, które mogą samodzielnie odczytać, a które zawierają nutę tajemniczości.
Seria czytam sobie, na nieco wyższym poziomie, wyróżnia się przede wszystkim słownictwem. Doprawdy jestem zaskoczona, że tak zgrabnie autorowi udało się ulokować nowe, warte zapamiętania wyrazy. Robi to w sposób naturalny i nienachalny - tak, aby dziecko miało wrażenie, że właśnie odkryło jakiś niezmiernie ważny zwrot, a nie - że zostało osaczone przez wyrazy, które za wszelką cenę musi wbić do swojej główki.
Tak jak w przypadku innych książek z tej serii, mamy szansę nacieszyć oko wspaniałymi ilustracjami. Czcionka jest duża, więc czytanie nie sprawia dzieciom żadnego problemu, a sama historia...
Historia rozpoczyna się pewnego deszczowego dnia. Kiedy za oknem jest mgliście i ponuro, a deszcz niespokojnie uderza w okna, trudno o jakąkolwiek rozrywkę. Daria ma nadzieję, że w końcu nadejdzie jakaś zmiana, która nada życiu barw. Kiedy ulicą przejeżdża cyrk, pospiesznie wybiega z domu - byłe dalej od nudy... Ale kolumna aut mknie dalej, a Daria zostaje sama... No, może nie całkiem sama, bo z jednego wozu wypada walizka. A ten niepozorny przedmiot skrywa tajemnicę, która być może odmieni resztę życia dziewczynki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz