Zosia i jej ZOO - ratujemy zwierzęta!

Zosia i jej ZOO - ratujemy zwierzęta!

   Podczas targów Gry i Zabawa, Ola udała się na turniej organizowany przez wydawnictwo Zielona Sowa. Brzmi poważnie - ale turniej był zorganizowany przez profesjonalistów, więc rozgrywki odbywały się w bardzo przyjemnej i spokojnej atmosferze. Miałyśmy w tym czasie też możliwość wypróbowania nowych gier, które zrobiły na nas niesamowite wrażenie. Dzisiaj przedstawię Wam jedną z nich - tą, która pobiła nasze serca.

   Zakup gier nie jest wcale rzeczą prostą - Ola gra codziennie, spędzając przy planszy czasem kilka godzin. Gra zarówno w szkole, jak i w domu. Niestety - stale potrzebuje mojego towarzystwa, a nasze gusta są odmienne. Gry wybieramy więc wspólnie - kłócąc się czasem niemiłosiernie, bo niektóre z jej wyborów mi nie odpowiadają. A czasem to ja sięgnę po grę edukacyjną, na którą ona zerka z przerażeniem. Jeżeli chodzi o Zosię, to nie było tu miejsca na nieporozumienia - gra też bardzo spodobała się Rafałkowi.

   Zosia i jej ZOO, to gra, przy której można się odprężyć i zrelaksować. Wiem, że to dziwnie brzmi - w końcu mamy tu element rywalizacji, a jednak - w przypadku ratowania zwierząt, nie ma miejsca na współzawodnictwo. Każde uratowane zwierzątko witane jest radosnym okrzykiem - zarówno te, które uda się uratować dzieciom, jak i te, które do "swojej kolekcji" zabiera rodzic.
   Gra składa się z planszy dwustronnej - na jednej części można grać w chińczyka, druga część przeznaczona jest do naszej głównej rozgrywki. Do gry dołączonych jest 25 kart z wizerunkami zwierząt, które mamy za zadanie uratować i przetransportować do naszego ZOO. Karty są wykonane w cudaczny sposób, który gwarantuje nam, że z łatwością je potasujemy, a jednocześnie nie będą wyślizgiwać się nam z rąk. Jak zwykle grafika podbija nasze serca - choćby na obrazku znajdowało się najgroźniejsze zwierzę, wygląda na zagubione i bezbronne. A my czujemy potrzebę, aby je uratować, tylko że... Hmm... Czasem trudno zdecydować, po którą kartę sięgnąć.
   Aby te nasze słodkie zwierzaczki uratować, musimy zebrać odpowiednią ilość żetonów. Oczywiście - żetony występują w różnych kolorach, a każdy z milusińskich ma wyszczególnioną na karcie ilość znaczków, które są potrzebne, aby przetransportować go do ZOO.
   Instrukcje zawarte w dołączonej książeczce są czytelne i nie trzeba ich objaśniać. Poruszamy się po planszy, zbieramy żetony (które pobieramy losowo) i usiłujemy uwolnić nasze zwierzaczki. Gra jest bardzo przyjemna, spokojna i sprawia mnóstwo radości zarówno dzieciom jak i dorosłym. Jeżeli dzieciom uda się zdobyć którąś z kart, szczegółowo oglądają ilustrację - często przegapiając swoją kolejkę (bo od grafiki jak zwykle trudno oderwać oczy).Tutaj od razu powinnam zwrócić honor Dawidowi Wiącek - masz rację - grafika jest niezwykle istotna. Ostatnio miałam do czynienia z tak szarymi i bezbarwnymi grami, że chciało mi się płakać nad planszą (pomimo tego, że fabuła gry była świetna). Jeżeli chodzi o Wydawnictwo Zielona Sowa, to grafika jest przesycona kolorami - i dzięki temu od gry trudno się oderwać - bo oglądanie ilustracji sprawia dodatkową radość.
   Oczywiście gra jest dostępna w pakiecie: z książeczką. Zosia i jej ZOO to seria, którą pozwolę sobie jednak opisać w innym poście. Bo jeżeli już mam dodać recenzję, to musi być ona napisana konkretnie: tak, aby każdy mógł po przeczytaniu nabrać chęci na zakupy - bądź z nich zrezygnować.

   Grę zdecydowanie polecam!

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!









Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger