Kłopoty za rogiem - nowość od Wydawnictwa Wilga.

Kłopoty za rogiem - nowość od Wydawnictwa Wilga.

Nowy dom Belli okazuje się starym i nieco przytłaczającym budynkiem. Zamiast morza, przed domem rozciągają się pola uprawne, z których wionie smród nawozu. I chociaż dziewczyna długo nie może się przekonać do nowego miejsca zamieszkania, w końcu dostrzega uroki życia na wsi. Podoba jej się pokaźny ogród, w którym rosną soczyste owoce ; przestronny pokój z pięknym widokiem i ogromny kominek, który robi niesamowite wrażenie. Bella szybko zaprzyjaźnia się z sąsiadką Martą, która jest jej rówieśniczką. Nie spodziewa się jednak, że ta przyjaźń zwiastuje kłopoty... I to nie małe...


"Kłopoty za rogiem", to książka, którą czyta się jednym tchem. Jest doskonałą lekturą zarówno do samodzielnego czytania przez dzieci (duża czcionka, ciekawe ilustracje), jak i przez rodzica (warto co jakiś czas zatrzymać się w pół słowa i wyrazić zdumienie nad nieodpowiedzialnym zachowaniem pociech). Powieść jest nie tylko ciekawa, niesie także przesłanie dydaktyczne - dzięki niej dzieci nauczą się stanowczości i wypatrywania potencjalnych niebezpieczeństw płynących z zabaw. 


Tytuł:Kłopoty za rogiem
Autor:Higgins Chris
Tłumaczenie:Opracowanie zbiorowe
Wydawnictwo:Wydawnictwo Wilga


Co robić w szpitalu? Zapalenie płuc i przymusowy "wypoczynek".

Co robić w szpitalu? Zapalenie płuc i przymusowy "wypoczynek".

Wiadomość, że Ola ma płatowe zapalenie płuca był dla mnie niemałym szokiem. Zwłaszcza, że dopiero co byliśmy u lekarza i nikt nawet nie wysnuwał podejrzeń, że córce dolega coś poważniejszego. Ot - zwykła gorączka, niepokojąca wysypka i lekki, suchy kaszel pod koniec dnia. A jednak... W szpitalu podejrzewano zapalenie krtani, ale po odebraniu fatalnych wyników postawiono ostateczna diagnozę. No i się zaczęło...

Tak naprawdę w pierwszych dniach trudno było u Oli szukać oznak choroby. Nie miała uporczywego kaszlu, apetyt jak zwykle dopisywał. Nie uskarżała się na ból gardła i tylko rzucała pochmurne spojrzenia na wszystkich pracowników szpitala. Bo przecież córka nienawidzi wkłuć, a jeszcze gorzej toleruje syropki, które musiała wypijać w zatrważających ilościach.
Tak więc uratowały nas książki - godzinami skupiałyśmy się lekturach: zarówno najnowszych powieściach od Wydawnictwa Wilga, jak i starych wydaniach Muminków. Czasem ciszę zakłócały inhalacje i krzyki innych dzieci, które oblegały szpital. Aby odgrodzić się od nieprzyjemnych widoków, płaczu, strachu i niepokoju - czytałyśmy. O 6 rano witał nas Harry Potter, a o 15 - Kłopoty za rogiem. Gdzieś w oddali majaczał teatr Muminków i Mała Mi, która radowała się z każdego nieszczęścia. I chociaż nieraz dopisywał nam wisielczy humor, a stan zdrowia gwałtownie się pogarszał  (w końcu wylazł uporczywy kaszel, co było dobrą oznaką; natomiast podwójny antybiotyk zwalił córkę z nóg), to przeszłyśmy w etap drugi.


Etap drugi zapoczątkowany był niepokojem. Ola zaczęła niespokojnie rozglądać się po pokoju, w poszukiwaniu gier planszowych i szkolnych podręczników. Aby całkiem nie zwariować, zaczęłyśmy grać w łóżku w Winnicę i Gobblety. A kiedy w końcu mogłyśmy wyjść poza pokój i dotarłyśmy do świetlicy (na której walają się stosy niekompletnych planszówek), Ola z zadowoleniem rozegrała kilka partii swoich ulubionych gier. No i czekamy... Czekamy, aż wszystko wróci do normy i będziemy mogły opuścić szpital.


A na razie leżymy w nieco przytłaczającej sali z widokiem na inne, chore dzieci. Czasem wyglądamy przez zakratowane okno i przyglądamy się licznym ptakom, które urządzają skrzekliwy koncert. Dobry humor i tak nas nie opuszcza. Córka z początku uśmiechała się widząc moje potknięcia - zachlapane kapcie, przejażdżkę windą na nie ten oddział i ogólne roztargnienie. Teraz wybucha gromkim śmiechem, chociaż nowe siły, jakby w zamian odebrały jej apetyt i pogłębiły bladość. Mam nadzieję, że przed świętami wyjdziemy. 

Dom... Dom nagle staje się mniej istotny: nie ma w nim porządku; nie ma dekoracji Wielkanocnych, a zajączek na razie miał siłę przynieść tylko nowy inhalator. Jeżeli jednak wyjdziemy ze szpitala, zdążę wszystko nadrobić...




Kuba i Buba - "Bon czy ton" oraz "Awantura do kwadratu".

Kuba i Buba - "Bon czy ton" oraz "Awantura do kwadratu".

Kuba i Buba, to niezwykle sympatyczne bliźniaki. Chociaż nie potrafią przeżyć jednego dnia bez kłótni, to z niewyobrażalną łatwością zdobywają sympatię czytelników. I to nie tylko tych w wieku szkolnym...



Zakochałam się w historii niepoczytalnych... o przepraszam... niesfornych bliźniaków. Chociaż sięgając po książkę wiedziałam, że nasze wieczorne opowieści nieco się wydłużą, byłam gotowa przypłacić je porannym marudzeniem. A lektura wciągała niesamowicie... I na zegarze zamiast 20, wybijała 23. To taka przestroga dla czytelników - Kuba i Buba, to postacie, które błyskawicznie wkręcą was do swojego świata.


Kuba i Buba to bliźniaki. Zapewne wydaje wam się, że urodziły się równocześnie, ale to tylko pozory - Kuba jest bowiem straszy od swojej siostry o całe 6 minut (pierwszeństwo zawdzięcza Bubie, która zniecierpliwiona oczekiwaniem, wypchnęła brata). Rodzeństwo jest tak do siebie podobne, że trudno je rozróżnić. Rodzi to wiele zabawnych, a czasem i niezręcznych scen. Jak na przykład kwiaty wręczone Kubie z okazji Dnia Kobiet... Dzieci, chociaż zawsze znajdą pretekst do kłótni, tak naprawdę nie potrafią bez siebie żyć. A historie, które znajdziemy w książkach, są przesycone nie tylko duża dawką dobrego humoru, ale także wielką i gorącą przyjaźnią.


"Bon czy ton. Savoir-vivre dla dzieci"
Autor: Grzegorz Kasdepke
Wydawnictwo Literatura


Babcia Joasia ma dość zachowania swoich wnucząt. Postanawia pomóc im opanować zasady 
savoir-vivre i wręcza im niezwykłą książkę. To dzięki niej bliźniaki mają odkryć jak zmienić się w prawdziwego dżentelmena i damę. Nikt jednak nie przypuszczał, że nauka okaże się prawdziwym wyzwaniem zarówno dla dzieci jak i dorosłych... 


"Kuba i Buba czyli awantura do kwadratu"
Autor: Grzegorz Kasdepke
Wydawnictwo Literatura

A oto 22 opowiadania o kłótliwych bliźniakach. W książce po raz kolejny znajdziemy przezabawne historie z udziałem naszych ulubionych bohaterów, a także zabawy, które mogą stać się inspiracją zarówno dla dzieci jak i ich rodziców. Przepisy, zagadki, plastyczne zabawy i gimnastyka - a wszystko w jednej, niepozornej książce.






Gra karciana Kości - od wydawnictwa ABINO.

Gra karciana Kości - od wydawnictwa ABINO.

Ola leży chora w łóżku. Usiłuję jej czytać książkę, ale mój wzrok ciągle wędruje ku zniszczonej ścianie. Wczorajszy pożar mnie rozstroił. Chyba czas sięgnąć po jakąś mniej wymagającą grę i oderwać się od natrętnych myśli.


Gra Kości to nowość od wydawnictwa Abino - lekka i przyjemna karcianka z pewnością zadowoli dzieci, które nie sięgają jeszcze po bardziej wymagające tytuły. Duża losowość sprawia, że mamy takie same szanse na odniesienie zwycięstwa jak i dzieci. 



Gra ładnie się prezentuje - zwłaszcza, gdy karty rozłożymy na białej, idealnie kontrastującej powierzchni. Wykonanie na duży plus - wprawdzie na niektórych kartach znajdują się nieestetyczne zadziory, ale są praktycznie niewidoczne. Same karty są dość grube i elastyczne, a kolory intensywne.


W naszej talii znajdziemy 24 karty, które rozkładamy rewersem do góry. Następnie każdy z graczy (zaczynając od najmłodszego), losuje jedną, dowolnie wybraną kartę. Jeżeli wypadnie kolor żółty - kolej przypada na następnego zawodnika. Jeżeli wypadnie kolor zielony - gracz musi wyciągnąć jeszcze jedną kartę. W przypadku gdy wylosujemy kolor czerwony - losujemy dwie dodatkowe karty. W talii znajdziemy 18 kart podstawowych w kolorze żółtym oraz po trzy karty specjalne w kolorach zielonym i czerwonym.


Gra się kończy, gdy zostanie zabrana ostatnia karta, a osoba, do której trafi - przegrywa. Zwycięzcą zostaje ten z uczestników gry, który zdobędzie najwięcej kart. W przypadku gry dwuosobowej możemy samodzielnie dostosować reguły: wygrywa więc osoba, która ostatnia zgarnęła kartę, bądź ten gracz, który zgromadził ich najwięcej.


Ciekawą modyfikacją gry jest też możliwość wyboru losowanych kart - w czasie jednej tury możemy zdecydować, czy chcemy pobrać 1-3 kart. 


Nie ukrywam, że Ola przywykła do nieco bardziej zaawansowanych planszówek i kiedy wytłumaczyłam jej zasady gry, wytrzeszczyła na mnie oczy z niemym zdumieniem. Rafał natomiast ucieszył się niezmiernie, że w końcu znalazła się gra, w której nie musi się zbytnio wysilać, aby wygrać ze starszą siostrą.



Karty możemy zakupić w sieci Auchan za jedyne 5zł.

Za możliwość przetestowania gry dziękuję Wydawnictwu ABINO.



Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!


Kim jest Janusz? - gry nie do końca... poważne.

Kim jest Janusz? - gry nie do końca... poważne.

Zerkam na nadmuchiwaną lalkę, która wyglądem przypomina Chucka Norrisa. Jest dość wysoka, bo ma 150cm. Wzrost nie przeszkadza jednak mojemu czterolatkowi wymachiwać Januszem w celu pokazania hasła. Robi to z ogromną radością i zaangażowaniem. Ola przygląda się chwilę, po czym bezbłędnie odgaduje hasło. Tłum szaleje (tzn. rodziny, które na targach postanowiły się do nas dołączyć). Kiwam głową z uznaniem - dobre. Tylko skąd ta kategoria wiekowa???

Kim jest Janusz? - to typowa gra imprezowa: niezbyt wymagająca, za to z pewnością ułatwiająca załapanie kontaktu w nowym towarzystwie. W czasie targów gra cieszyła się jednak największym powodzeniem wśród rodzin z dziećmi. I to z pewnością poniżej 14 lat (sugerowany wiek uczestników zabawy). No cóż? Nie jestem pewna, czy grę warto polecić jako imprezową, za to jako gra rodzinna, sprawdza się doskonale!



Kim jest Janusz? - to "kalambury pokazywane". Losujemy hasło, odczytujemy kategorię, a następnie łapiemy naszego Chucka i staramy się z jego pomocą nakierować uczestników zabawy na prawidłową odpowiedź. Wśród kart znajduje się aż 440 haseł. 


W czasie gry możemy korzystać z klepsydry - w ciągu 45 sekund uczestnik zabawy musi pokazać jak największą ilość haseł. Tak jak już pisałam, ja wolę grać z dziećmi - klepsydrę odstawiam na bok. Jeżeli pociecha nie potrafi czytać, wyraz odczytuje mu jeden z graczy. Dzieci bez problemu pokazują większość haseł. Wśród nich znajdują się prawdziwe perełki jak: Janusz ma nieświeży oddech; Janusz panikuje; Janusz jest pijany; Januszowi nie otwiera się spadochron; Janusz jest na pielgrzymce itp. Gwarantuję, że jest to gra, która dostarczy mnóstwo rozrywki zarówno dzieciom jak i dorosłym.









Penny Dreadfun: Duchy, Demony, Dickensy. Kampania na Wspieram.to

Penny Dreadfun: Duchy, Demony, Dickensy. Kampania na Wspieram.to


   PENNY DREADFUN to przygodowa gra planszowa z silnym naciskiem na narrację, toną iście brytyjskich żartów i mnóstwem nawiązań do popkultury i XIX-wiecznego świata.
   Królowa Wiktoria zaginęła. Uzbrojona po zęby, z mieczem, dwoma toporami, nożami do rzucania i pistoletem wyskoczyła przez okno Pałacu i pognała w noc. Plotki głoszą, że demoniczne siły ukradły klejnoty koronne. Inne plotki głoszą, że królowa bardzo się nudziła w pałacu i postanowiła podbić nową kolonię. Jeszcze inne plotki głoszą, że Charles Dickens tak naprawdę ma na imię Marysia, ale te plotki trochę przycichły od zniknięcia monarchini. Londyn szaleje. Grupki Brytyjczyków wylewają się na ulicę w poszukiwaniach królowej. Kto ją odnajdzie?
   PENNY DREADFUN: Duchy, Demony, Dickensy zabiera graczy do 1888 roku, do wiktoriańskiej Anglii, pełnej okultyzmu, brytyjskiego humoru oraz mniej lub bardziej historycznych osób. Gracze wcielą się w jednego z dziewięciu nietypowych bohaterów, którzy – kierowani różnymi pobudkami – wyruszają na poszukiwania królowej Wiktorii.
   By odnaleźć monarchinię, bohaterowie będą musieli przeszukać uliczki Londynu z czasów rewolucji industrialnej, sekretne podziemia i kanały metropolii, a w końcu i dziewięć kręgów piekielnych. W czasie podróży przyjdzie im się zmierzyć z wieloma przeciwnikami, zebrać liczne artefakty i towarzyszy oraz stoczyć potyczki między sobą.
   Zwycięzcą zostanie ten bohater, który przyprowadzi Wiktorię z powrotem do Pałacu Buckingham. Może to być najsilniejszy gracz, może to być gracz najsprytniejszy; może to być gracz, który królową odnalazł, może to być gracz, który ją odbił na samym finiszu. Ale zwycięzca może być tylko jeden…

Właśnie ruszyła kampania na Wspieram.to, która ma na celu zgromadzenie funduszy na doprowadzenie projektu do końca i wydania gry. Pieniądze można wpłacać TUTAJ: KLIK







Jogurtowiec z galaretką - czyli szybko, smacznie i efektownie.

Jogurtowiec z galaretką - czyli szybko, smacznie i efektownie.

Dzisiaj na blogu prezentuję smakowity i niezwykle efektowny deser. Doskonały do przygotowania wraz z dziećmi - gwarantuję, że będą zachwycone możliwością robienia słodkości wraz z rodzicami.

Składniki:

  • 800g jogurtu naturalnego
  • 75ml zimnej wody
  • 5 łyżeczek żelatyny
  • 150ml słodkiej śmietanki 18%
  • 1 szklanka cukru pudru
  • 2 galaretki czerwone (800ml wody)
  • 2 galaretki zielone (800ml wody)
  • 1 galaretka niebieska lub pomarańczowa (400ml wody)

Sposób przygotowania:

   Przygotowujemy trzy miseczki - do każdej wlewamy odpowiednią ilość gorącej wody, a następnie wsypujemy galaretki i mieszamy aż do rozpuszczenia. Kiedy nieco ostygną, wstawiamy je do lodówki, aby dobrze stężały.
   Żelatynę przesypujemy do filiżanki, zalewamy zimną wodą i odstawiamy na kilka minut. W małym rondlu zagotowujemy śmietanę, zestawiamy z palnika i dodajemy żelatynę. Mieszamy energicznie małą trzepaczką do czasu aż cała żelatyna się rozpuści. Odstawiamy, aby mieszanina trochę przestygła. Do wysokiego naczynia przekładamy jogurty, dodajemy cukier puder i miksujemy. Następnie do jogurtu, cały czas miksując, pomału wlewamy rozpuszczoną żelatynę.
    Galaretki delikatnie wyjmujemy z miseczek i kroimy na możliwie równe kawałki. Dzieci na widok kolorowych kosteczek nie mogły opanować łakomstwa - nic dziwnego. Barwne galaretki wyglądają niezwykle kusząco. Kiedy już skończymy ciachanie (i przegonimy dzieci), galaretki delikatnie przekładamy do naszej masy i wszystko ostrożnie mieszamy.
   Spód formy do naszego deseru (tortownica o średnicy 24cm bądź keksownica), wykładamy folią aluminiową. Dzięki niej deser powinien bez problemów wyjść z foremki. Teraz pozostaje nam jedynie przelać ciasto do formy i wstawić je do lodówki na ok.2-3h. Smacznego!

 
 



Dixit - daj się ponieść wyobraźni.

Dixit - daj się ponieść wyobraźni.

Dixit to prawdziwe arcydzieło - wyjątkowa oprawa graficzna sprawia, że sięgając po grę przenosimy się w zupełnie inny wymiar. Karty to tak naprawdę miniaturowe dziełka sztuki, w które można wpatrywać się bez końca. 


Dixit umożliwia nam balansowanie na krawędzi - naszym zadaniem będzie podanie jakiegoś skojarzenia związanego z kartą, a pozostali gracze będą musieli wskazać, którą kartę mieliśmy na myśli. Żeby nie było zbyt prosto: jeżeli nikt nie udzieli prawidłowej odpowiedzi, narrator nie otrzyma żadnych punktów. Podobnie sytuacja będzie wyglądała, gdy każdy z uczestników zabawy odgadnie, o jaką kartę chodziło. Cały czas trzeba uważać na to, aby nasze skojarzenie nie było zbyt dosadne bądź - zbyt trudne. Inaczej... przepadniemy z kretesem.


   W czasie gry każdy z zawodników otrzyma karty - baaaardzo klimatyczne. Właściwie sam widok obrazków może wywołać w nas lawinę skojarzeń (Uwaga! Gra pobudza do twórczego działania!). Jeden z graczy wybiera kartę i podaje skojarzenie z obrazkiem - może to być zarówno tytuł, słowo jak i... dźwięk czy piosenka. Uczestnicy zabawy wyszukują spośród swoich kart taką, która odpowiada rzuconemu hasłu. Karty zbieramy, tasujemy i obstawiamy, która z nich przedstawia skojarzenie narratora. Punkty otrzymujemy za:

  • prawidłowe wskazanie karty
  • jeżeli któryś z graczy postawił na naszą kartę
  • jeżeli tylko część graczy prawidłowo wskazała kartę narratora


Punkty zapewniają nam pola ruchu na planszy - oczywiście zwycięzcą zostanie osoba, która jako pierwsza dotrze do mety.


Gra polecana jest dla osób powyżej ósmego roku życia. Jeżeli jednak pociecha ma bogaty zasób słownictwa i rozbudowaną wyobraźnię (jak większość dzieci), to śmiało możecie włączyć je do rozgrywki. Rafał doskonale daje sobie radę w trakcie gry - czasem jednak rzuca wciąż te same hasła (karty po jakimś czasie zaczynają się powtarzać) i rozgrywka z nim staje się dość przewidywalna. Na całe szczęście można zaopatrzyć się w dodatkowe karty tematyczne.


Grą naprawdę polecam! Chociaż nie należy do najtańszych (i jakoś nie mogę doczekać się przecen), to zdecydowanie warto mieć ją na swojej półce. 





Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!


Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger