Co robić w szpitalu? Zapalenie płuc i przymusowy "wypoczynek".
Wiadomość, że Ola ma płatowe zapalenie płuca był dla mnie niemałym szokiem. Zwłaszcza, że dopiero co byliśmy u lekarza i nikt nawet nie wysnuwał podejrzeń, że córce dolega coś poważniejszego. Ot - zwykła gorączka, niepokojąca wysypka i lekki, suchy kaszel pod koniec dnia. A jednak... W szpitalu podejrzewano zapalenie krtani, ale po odebraniu fatalnych wyników postawiono ostateczna diagnozę. No i się zaczęło...
Tak naprawdę w pierwszych dniach trudno było u Oli szukać oznak choroby. Nie miała uporczywego kaszlu, apetyt jak zwykle dopisywał. Nie uskarżała się na ból gardła i tylko rzucała pochmurne spojrzenia na wszystkich pracowników szpitala. Bo przecież córka nienawidzi wkłuć, a jeszcze gorzej toleruje syropki, które musiała wypijać w zatrważających ilościach.
Tak więc uratowały nas książki - godzinami skupiałyśmy się lekturach: zarówno najnowszych powieściach od Wydawnictwa Wilga, jak i starych wydaniach Muminków. Czasem ciszę zakłócały inhalacje i krzyki innych dzieci, które oblegały szpital. Aby odgrodzić się od nieprzyjemnych widoków, płaczu, strachu i niepokoju - czytałyśmy. O 6 rano witał nas Harry Potter, a o 15 - Kłopoty za rogiem. Gdzieś w oddali majaczał teatr Muminków i Mała Mi, która radowała się z każdego nieszczęścia. I chociaż nieraz dopisywał nam wisielczy humor, a stan zdrowia gwałtownie się pogarszał (w końcu wylazł uporczywy kaszel, co było dobrą oznaką; natomiast podwójny antybiotyk zwalił córkę z nóg), to przeszłyśmy w etap drugi.
Zdrówka!
OdpowiedzUsuńDziękujemy :-)
Usuń