Pokazywanie postów oznaczonych etykietą było sobie życie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą było sobie życie. Pokaż wszystkie posty
Było sobie życie - Pogromca wirusów. Recenzja.

Było sobie życie - Pogromca wirusów. Recenzja.

Piękna pogoda zachęca do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Ale tak prawdę mówiąc, to Rafałka trudno oderwać od nowej gry planszowej. No cóż? Nie pozostaje nam nic innego, jak przenieść się do altanki.

Ola wróciła ze szkoły, torbę rzuciła niedbale w kąt i od razu zainteresowała się nowością od wydawnictwa Hippocampus. Jej młodszy braciszek ochoczo przystąpił do objaśniania zasad gry - oczywiście w taki sposób, że nic nie pojęła. No, może poza jednym, wielokrotnie powtarzanym zdaniem: 
- A te klatki, to może odłożymy co? Bo się ich boję.


Zasady gry są banalnie proste - wybieramy obrazki przedstawiające dolną część wirusa w ten sposób, aby każdy gracz posiadał po dwa tego typu kafelki.
Pozostałe elementy gry dokładnie mieszamy i ustawiamy w stosik na środku stołu (tak, aby każdy miał do nich swobodny dostęp).







Teraz rozpoczynamy naszą zabawę - najmłodszy gracz sięga do stosu i zabiera z wierzchu pierwszą kartę. W zależności od tego, co owy kafelek pokazuje, dokonujemy następujących czynności:

  •  w przypadku wylosowania dolnej części ciała - zabieramy wirusa i kładziemy w naszym zbiorze
  • w przypadku wylosowania górnej części wirusa, sprawdzamy, czy posiadamy odpowiednio pasującą do niego część: jeżeli nie - odkładamy obrazek  na nowym stosie; jeżeli tak: zabieramy obrazek do swojego zbioru
  • jeżeli wylosujemy obrazek z pełną klatką, musimy oddać wszystkie swoje w pełni ułożone wirusy. 
  • jeżeli wylosujemy obrazek przedstawiający pustą klatkę, zabieramy wszystkie poprzednio wyłożone wirusy (zarówno swoje jak i przeciwników)
  • jeżeli wylosujemy obrazek przedstawiający fragment sceny z Mistrzem, rozpoczynamy układanie puzzli
  • jeżeli na wierzchu stosu obrazków odrzuconych znajdzie się taki, który nam pasuje - możemy go zabrać (oczywiście tylko w swojej kolejce)
Gra kończy się wraz z ułożeniem całej puzzlowej scenki - wygrywa osoba, która zebrała jak największą ilość wirusów.















   Gra bardzo przypadła do gustu mojemu czterolatkowi - chociaż czasem się upiera, aby odłożyć kafelki przedstawiające klatki. Strasznie boi się nieprzewidywalnej rozgrywki - spokojnie kompletujesz armię wirusów, a tu nagle pechowy los - i tracisz z trudem zdobyte postaci. Gra ma się ku końcowi, a tu następuje szczęśliwy obrót - losujesz obrazek, który pozwala ci zebrać wszystkie odłożone poprzednio wirusy. I w dodatku te puzzle - tak naprawdę nikt nie wie, gdzie się skrył ostatni element i kiedy właściwie zakończy się gra.
 Ola jest zachwycona tym balansowaniem na krawędzi - jeszcze nigdy nie grałyśmy w grę, która tak szybko zmienia szansę na wygraną. I muszę szczerze przyznać, że... bardzo nam to przypadło do gustu. Jest mnóstwo śmiechu, emocji i zabawy. 
Gry z serii "Było sobie życie" po raz kolejny odniosły zwycięstwo - i podbiły nasze serca.

Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!



Gra planszowa - Było sobie życie. Recenzja.

Gra planszowa - Było sobie życie. Recenzja.

   "Było sobie życie", to gra, która pomaga utrwalić wiedzę dotyczącą funkcjonowania ludzkiego organizmu. I chociaż zawsze sądziłam, że tego typu gry sprawdzają się głownie w szkołach, to po rozegraniu pierwszej partii radykalnie zmieniłam swoje zdanie.

   Gra jest z nami od dawna - i nawet nie jestem pewna, czy zdobyłam ją w promocji związanej z gigantycznym zakupem książek, czy jako nagrodę w konkursie Kinder Czekolady. W każdym bądź razie jej nabycie było przypadkowe, bo Ola była zbyt mała, aby oddać się przyjemności grania w tak skomplikowaną grę (a ja sama wybieram raczej planszówki o nieco innej tematyce). Planszówkę upchnęłam gdzieś w kąt, aby poczekała na "lepsze dni". A kiedy owy dzień nastał, zaskoczona stwierdziłam, że mogłyśmy w nią grać już od dawna...
   Zanim zasiadam przy biurku, już widzę rozłożoną planszę i wybrane pionki. Karty są odpowiednio ułożone na swoich miejscach, a Rafał i Ola wpatrują się we mnie z uwagą. Rozdaję żetony: 3 Globinki, 2 leukocyty i 2 lekarstwa. Każdy gracz zajmuje odpowiednią pozycję i możemy rozpoczynać rozgrywkę.











  Gra polecana jest dla graczy w wieku 7-107 lat. Rafał ma 3,5-roku a Ola 6,5-lat. Mimo to postanawiam nadzorować grę i zobaczyć, jak się potoczy. Mamy dwie kategorie pytań: łatwe i trudne. Tych trudnych nie ruszamy (nadejdzie wiek, kiedy będziemy po nie sięgać), natomiast na część prostych pytań synek potrafi odpowiedzieć:


- Co należy robić, by mieć zdrowe serce?
a. Regularnie ćwiczyć, jeść dużo warzyw i owoców.
b. Tłusto się odżywiać i odpoczywać przed telewizorem.
c. Często się denerwować.

- Jak należy nosić ciężary?
a. W prawej ręce.
b. W lewej ręce.
c. W obu równomiernie.

- Czy witaminy są zdrowe?
a. Nie, są groźne dla zdrowia.
b. Są bez znaczenia.
c. Tak, są zdrowe, bo wzmacniają organizm.

   Oczywiście nie wszystkie pytania są tak proste. Poza tym, nawet te nieskomplikowane nieraz przerastają zdolności synka. W czasie gry m.in dowiedziałam się, że pomysły mojego smyka rodzą się w... brzuszku. Ola mało nie spadła z krzesła na tą zadziwiającą nowinę. Z córeczką nie raz grałam na nieco innych zasadach - ja odpowiadałam na pytania trudne, natomiast ona - łatwe. Oba tak samo punktowaliśmy i szanse były w miarę wyrównane.
   W czasie standardowej gry pytania łatwe są punktowane jednym żetonem Globinka, natomiast pytania trudne - dwoma (wynik ten można podwoić odpowiadając na dodatkowe pytanie znajdujące się na karcie). Aby wygrać, trzeba zgromadzić 7 żetonów Hemo. Żetony są wymienne:


   Do gry dołączony jest specjalny detektor odpowiedzi - czyli czerwona podkładka, która po nałożeniu na wskaźnik odpowiedzi, odsłania nam prawidłowe rozwiązanie. 





   W grze poruszamy specjalnymi pionkami - jest w czym wybierać. Postacie są sympatyczne i z pewnością zachwycą dzieci. Na planszy mamy mnóstwo ciekawych pól: możemy trafić na karty "Pech" (wylosowane polecenia niestety nie zachwycają: możemy utracić premie punktowe, pojedyncze leukocyty czy nawet żetony Hemo), "Sznasa" (dodatkowy rzut kostką, gratisowe Globinki), a także pola bakterie czy wirusy. Wszystkie polecenia znajdujące się na kartach zachęcają dzieci do zdrowego trybu życia - można utracić Globinki za opychanie się chipsami, bądź otrzymać dodatkowy rzut kostką za spacer na świeżym powietrzu. Gra jest więc dość urozmaicona, ponad to duża ilość pytań gwarantuje, że zbyt szybko nie zaczną się one powtarzać.
   W grę na nieco luźniejszych zasadach możemy grać z młodszymi dziećmi (dobierając pytania adekwatne do ich wieku i tłumacząc niektóre sformułowania). Sądzę, że 7-latki spokojnie dadzą sobie radę z pytaniami w tych łatwiejszych kategoriach. A oglądając serię bajek "Było sobie życie", dzieci z pewnością niejednokrotnie zaskoczą nas swoją wiedzą.







Grę zdecydowanie polecam!

Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!



„Było sobie życie” w nowej wersji HD - świętujemy 30-lecie kultowych bajek!

„Było sobie życie” w nowej wersji HD - świętujemy 30-lecie kultowych bajek!

   "Było sobie życie", to seria bajek, które podbiły serca dzieci, rodziców jak i nauczycieli. Nic dziwnego - sposób, w jaki przedstawiono funkcjonowanie ludzkiego organizmu jest wręcz hipnotyzujący. Oglądając poszczególne odcinki, odkrywamy kolejne fascynujące procesy zachodzące w ludzkim ciele - i nagle okazuje się, że biologia nie jest taka straszna i skomplikowana, jak nam się wcześniej wydawało.

   Ola wraz z Rafałkiem wgramolili się do łóżka. Tak naprawdę, jeszcze do końca nie wiedzą, jaka niespodzianka na nich czeka. Bo chociaż serię "Było sobie życie" córeczka doskonale kojarzy z gry planszowej, to z serialem nie miała styczności. Czekałam na odpowiedni moment, aby przedstawić jej bajkę - i ten moment właśnie nadszedł.
   Córeczka szeroko otwiera oczy i wpatruje się w ekran - z początku zadaje mnóstwo pytań, bo grunt pod nogami nie jest jeszcze taki stabilny. Nie za bardzo rozumie sposób, w jaki autor chce przekazać jej najważniejszą życiową wiedzę. Z czasem jednak zaczyna wszystko pojmować - a kiedy wychodzę na chwilę do kuchni, aby przygotować kolację, słyszę tylko głośne westchnienia zachwytu bądź grozy. No niestety - Ola dość często choruje, więc wszelkiego rodzaju wirusy, bakterie czy zarazki budzą w niej ogromny strach. Rafał natomiast wpatruje się w ekran z dziwnym wyrazem twarzy. Ma 3,5-roku więc nie spodziewam się, aby zrozumiał to, co rozgrywa się przed jego oczami. Ale najwidoczniej go nie doceniam - leci do lodówki, pospiesznie ją otwiera (przy okazji uszkadzając drzwiczki) i z małym zawiniątkiem biegnie z powrotem do łóżka. Wchodzę do pokoju w chwili, kiedy łapczywie opycha się szpinakiem.
- Zgłodniałeś? - pytam na wpół rozbawiona, na wpół rozgniewana, bo zapewne dzisiejszej nocy przyjdzie mi spać na tych zielonych liściach.
- Tak. I zdrowo się odżywiam, Żeby nie mieć tych brzydkich robali. Bo będę zdrowy jak będę jeść szpinak, prawda?
   Tak więc treść bajki dociera także do małych odbiorców. Do dorosłych również - sama wraz z mężem przysiadłam na odcinku dotyczącym szpiku kostnego. Program okazał się na tyle wciągający, że zupełnie zapomniałam o rozczynie z drożdży i przyszło mi szorować podłogę (zarówno serial jak i odczyn przerósł moje oczekiwania).
   Ale... Ale... "Było sobie życie", które mogą dzisiaj obejrzeć moje pociechy, to nie "zwykła" bajka, którą my mieliśmy okazję oglądać dawniej. Bowiem Mistrz i kultowi bohaterowie „Było sobie życie” mają już 30 lat! Aby uczcić tak wspaniały Jubileusz, ukazała się nowa wersja filmu w jakości HD.
Mamy więc znacznie ulepszoną wersję graficzną - kolory są wyraziste, nasycone (a nawet ze wstydem przyznam, że w niektórych momentach możemy ujrzeć zupełnie inne barwy - tam, gdzie dawniej dominował ponury brąz, teraz mamy piękną czerwień). Jest więc widoczna zmiana - która znacząco wpływa na jakość oglądanych bajek.

 Złota Kolekcja filmu Alberta Barillé w wersji HD, będzie miała swoją PREMIERĘ 15 marca w salonach Empik.

   Złota Kolekcja - wydana przez Wydawnictwo Hippocampus, zawiera komplet 6 płyt DVD. To aż 26 odcinków niezwykłej bajki i aż 10 godzin doskonałej nauki i zabawy!

Z okazji 30lecia serdecznie zapraszamy na spotkanie z Mistrzem w salonach Empik w Warszawie :
18 marca w godz. 12-18 w Empik Galeria Mokotów
25 marca w godz. 12-18 w Empik Blue City
8 kwietnia w godz. 15.30-18.00 w Instytucie Francuskim
W programie : wspólne rozgrywki planszowe, spotkanie z Mistrzem, wyjątkowe nagrody.

   A ja zdecydowanie polecam Złotą Kolekcję - bajki bez problemu potrafią dotrzeć do dzieci sprawiając, że trudne zagadnienia okażą się nie tak skomplikowane, jak przypuszczaliśmy. Jedynym zmartwieniem będą teraz gry z serii "Było sobie życie" - bo znając doskonałą pamięć córeczki, aby nie przegrać, będę musiała znacznie poszerzyć swoją wiedzę.
PS: recenzje gier ukażą się niebawem w osobnym poście :-)

A dziś polecam zapoznać się z filmikiem dokumentującym zmiany, jakie nastąpiły w serialu.


Za możliwość napisania recenzji dziękuję: Grajmy! oraz Hippocampus















Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger