Festiwal Gramy - Edycja Wiosenna 2017r.
Festiwal trwa dwa dni - jednym wystarczy kilka godzin dobrej zabawy, dla innych - dwa dni, to wciąż mało, aby nasycić się grami planszowymi. Do tej drugiej kategorii należy Ola, która z niecierpliwością czekała na owe wydarzenie. Wydawało mi się, że zaplanowałam wszystko z charakterystyczną dla mnie dokładnością. Nie przewidziałam jednak, że bilet wstępu na Festiwal należy wykupić prędzej - bo z samego rana ciągnie się kilometrowa kolejka do kasy. Tak więc jeżeli planujecie wybrać się na kolejną edycję, to polecam zaopatrzyć się w bilety wcześniej.
Co czeka nas na Festiwalu? Przede wszystkim wypożyczalnia gier - zaopatrzona w najnowsze pozycje, w gry dla każdego typu gracza, o różnorodnym poziomie trudności. Ponad to kilkanaście turniejów, w których do zdobycia są cenne nagrody. No i oczywiście - na koniec każdego dnia: losowanie nagród z pośród wszystkich osób, które wypełniły tzw. obiegówkę.
Pomimo ogromnej hali zapełnionej stolikami, miejsc do swobodnej gry brakuje. Może, że człowiek zapoznał się wcześniej z wpisami na stronie Festiwalu. Dzięki niej dowiemy się, że możemy udać się do dwóch stref turniejowych. Jeżeli akurat nie rozgrywa się tam "pojedynek", nie ma przeszkód, aby zająć miejsce przy wolnym stoliku. No i oczywiście warunki są bardziej kameralne. Oli wyodrębnione miejsce znacznie bardziej przypadło do gustu - cisza, spokój. Łatwiej nam było skupić się na grze.
Na hali wszędzie możemy natknąć się na wolontariuszy, którzy w każdej chwili są gotowi służyć nam pomocą. Z chęcią objaśnią nam zasady gry - pomogą znaleźć odpowiedni tytuł, a nawet ulokują nas w jakimś miłym gronie (jeżeli przybyliśmy na Festiwal sami, a mamy ochotę dołączyć do innych graczy). Ola czuła się tutaj pewnie i komfortowo. Z rozmarzeniem obserwowała gry dla zaawansowanych graczy, a sama wybierała te, w których czuła się pewnie. Na naszym stole zagościły więc pozycje dziecięce jak i Domek Rebela czy Patchwork. Przy oddawaniu gier, należało wystawić ocenę w skali od 1 do 10. Córeczce ocenianie bardzo przypadło do gustu.
W czasie Festiwalu można było zakupić gry - a zakupu trudno było sobie odmówić... Oli też, bo w czasie wygłupów na dmuchanym zamku straciła przedni ząb i oczywiście ubłagała, aby wróżba-zębuszka podrzuciła jej zamiast pieniędzy nową planszówkę. Warto wspomnieć, że wraz z mężem mogłam cieszyć się spokojną grą - dzieci bawiły się w kąciku zabaw przygotowanym przez Poszukiwaczy Przygód, a my mogliśmy skupić się na odkrywaniu nowości. Potem zresztą dzieci grały między sobą - chociaż różnica wieku sprawia, że Rafałek nie stanowi zbyt dużej konkurencji dla siostry. Kolejny wyjazd szykuje się w listopadzie... Z pewnością nas tam nie zabraknie...