Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poradniki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą poradniki. Pokaż wszystkie posty
Dobre i złe sekrety - bezpieczne dziecko.

Dobre i złe sekrety - bezpieczne dziecko.

W domu panuje dziwna cisza. Ola siedzi skulona na poddaszu i zasępiona wygląda przez okno. 
- Coś się stało Olu? 
- Nic. - córka szybko odwraca głowę, a palce zaciska nerwowo na kolanach. Przysiadam obok niej i czekam, aż w końcu powie, co ją gnębi.


Wielu przykrych doświadczeń można byłby uniknąć, gdyby dziecko powiedziało nam w porę, że dzieje się coś niedobrego. Ale dzieci przeważnie milczą: być może nie chcą, by posądzono je o kłamstwo; nie potrafią określić, co właściwie je niepokoi, bądź brakuje im słów, aby opisać to, co przeżywają. Być może obawiają się, że zostaną nazwane skarżypytami, albo ich sytuacja jeszcze się pogorszy. Czuja się zawstydzone, winne... i przytłoczone skrywaną tajemnicą.


"Dobre i złe sekrety" to książka, która pomaga dziecku odkryć granicę pomiędzy dobrymi, a złymi tajemnicami. Wskaże dziecku, które sekrety możemy pozostawić dla siebie, a których tajemnic nie wolno dotrzymywać. Pozwoli odkryć różnicę, pomiędzy bezmyślnym skarżeniem, a rozsądkiem, który wpływa na uniknięcie nieprzyjemnych konsekwencji. To niezwykła książka, która nie tylko wskaże dzieciom, które zachowania stwarzają zagrożenie, ale także zachęci je do rozmowy i podzielenia się własnymi doświadczeniami. Warto przełamać tabu milczenia i poruszyć kwestie, które będą miały wpływ na resztę naszego życia.



Tytuł:Dobre i złe sekrety
Seria:Bezpieczne dziecko
Autor:Zubrzycka Elżbieta
Wydawnictwo:GWP dla dzieci






Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!

Mamo uszyj mi! A czy można nauczyć się szyć... z książek?

Mamo uszyj mi! A czy można nauczyć się szyć... z książek?

Nieraz przez moje ręce przewijały się przepiękne materiały, z których mogłabym uszyć ubranka dla dzieci. No właśnie - mogłabym gdybym potrafiła. Ale szycie, to nie jest prosta sztuka, którą da się w mig opanować. Pomimo tego, stanęłam przed mężem i oznajmiłam, że mam zamiar nauczyć się szyć. Nie był tą nowiną jakoś specjalnie zaskoczony, przywykł już do moich pomysłów i planów, na które często wpadam pod wpływem impulsu. Zdziwił się dopiero, gdy oznajmiłam, że na żaden kurs się nie wybieram, przeciwnie - mam zamiar nauczyć się szyć... z książek.

Zaopatrzyłam się w masę poradników dotyczących szycia - mam taki zwyczaj, że jeżeli jakaś gra/książka/zabawka nie przypadnie mi do gustu, to po prostu nie rozlewam się nad jej wadami i nie umieszczam jej recenzji na blogu. No bo w końcu kto ma ochotę czytać o czymś, co mi się wyjątkowo nie spodobało? Ponad to o gustach się nie dyskutuje. Tak więc pozwolę sobie pominąć kilka genialnych poradników dla osób, które zaczynają swoją przygodę z szyciem. Pominę je, bo za cholerę nie rozumiem co oznaczają te wszystkie skomplikowane zwroty, rady i pogmatwane rysunki. Jak dla mnie - istna magia. Może za 10 lat będę w stanie wziąć te książki do ręki i zrozumiem, co autor miał na myśli, sugerując mi dekatyzowanie tkanin. Jak na razie - nie mam ochoty uczyć się szyć zaopatrzona w encyklopedię.

Dzisiaj przedstawię więc książkę, która idealnie nadaje się dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z krawiectwem.


Mamo, uszyj mi! - Maksymiuk-Szymańska Anna



Tytuł:Mamo, uszyj mi!
Autor:Maksymiuk-Szymańska Anna
Wydawnictwo:Septem

Książka została stworzona z myślą o rodzicach, którzy chcieliby szyć ubranka dla dzieci. Znajdziemy w niej szczegółowe porady, przejrzyste i czytelne instrukcje oraz gotowe wykroje. Nie ukrywam, że wykroje były dla mnie najważniejsze - opis, jak krok po kroku uszyć czapkę, to dla nowicjusza doskonała pomoc. A jak już uda nam się przebrnąć przez szycie czapki i komina, możemy usiąść przy maszynie i podjąć się nieco większego wyzwania.


Na wstępie dowiemy się, jak wykonywać profesjonalne pomiary, czym kierować się przy wyborze materiału, a także jak zrobić dobry wykrój. 


Niestety - w przypadku szycia ubranek dziecięcych overlock jest właściwie niezbędny. Warto się w niego zaopatrzyć, w innym wypadku możemy rozczarować się jakością ściegu.


Chyba nie muszę pisać, że moje pierwsze próby szycia zakończyły się niepowodzeniem. Trzy razy złamałam igłę, nieprawidłowo zszyłam nogawki spodni, a raz nawet przyszyłam sobie rękaw do obrabianego materiału.


Ale z czasem spod moich dłoni zaczęły wchodzić ubrania, które można było założyć do wyjścia. Moja radość, że coś w końcu wygląda jak ubranie (a nie stój na Halloween), była nie do opisania.


Gorąco polecam poradnik, który NAPRAWDĘ jest w stanie pomóc nam opanować sztukę szycia dziecięcej odzieży. Nie ma co się zrażać, gdy początki naszej pracy nie wyglądają tak, jak zakładaliśmy. Wystarczy uzbroić się w cierpliwość, odrobinę optymizmu i humoru. Z czasem zobaczymy pierwsze efekty, a uśmiech na twarzy dziecka wynagrodzi wszelki trud.


A dla zainteresowanych: materiały zakupowałam: TUTAJ















Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK
Elementarz do nauki czytania - jaki wybrać? Część 1.

Elementarz do nauki czytania - jaki wybrać? Część 1.

Na rynku pojawiły się nowe elementarze - i jak zwykle budzą zamęt w głowach rodziców. Bo po jaki w  końcu sięgnąć? Czym się różnią? Który bardziej przypadnie do gustu dziecka? Który ułatwi naukę czytania? Dzisiaj przedstawię trzy z nich - a w kolejnym wpisie postaram się przybliżyć inne elementarze, które opierają się na tekstach do czytania metodą sylabową.


Elementarz Mariana Falskiego, to książka, którą doskonale pamiętamy z dzieciństwa. Sami mieliśmy okazję z niego korzystać i z pewnością budzi miłe wspomnienia. Opatrzony przepiękną grafiką, został okrzyknięty jednym z najlepszych podręczników na świecie. Od niemal 100 lat pomagał dzieciom opanować trudną naukę czytania.


Myślę, że bardzo ważną informacją jest to, że autor elementarza był przeciwnikiem czytania metodą sylabową - w naszych zbiorach znajdują się jednak dwa podręczniki opierające się na tej metodzie i postaram się je przybliżyć w kolejnej części wpisu.


W pierwszym wydaniu elementarza znajdziemy pismo kaligraficzne - dopiero w połowie podręcznika będziemy uczyć się odczytywać tekst drukowany. Jak na razie trudno mi określić, czy takie podejście jest prawidłowe. Z jednej strony - dziecko szybciej opanuje umiejętność pisania, które wymaga większego trudu; natomiast z drugiej - Oli od początku czytanie liter według wzoru pisanego sprawiało trudność.









A oto kolejny elementarz opracowany przez Mariana Falskiego. Teksty pozostały takie same, jednakże grafika oraz czcionka uległy zmianie. 


Tym razem autor postanowił wprowadzić równoczesną naukę znaków drukowanych i pisanych.Tak więc zdania są przedstawiane w obu formach. Wprowadza to małe zamieszanie na poszczególnych stronach - tekstu jest znacznie więcej, nie jest on już tak przejrzysty jak w poprzednim wydaniu. Z drugiej strony pozwala dziecku opanować naukę pisania i czytania w tym samym czasie. Wyrazy pojawiają się obok siebie - można więc je swobodnie porównywać.


Kolejną zmianą są słowa, która mają ułatwić opanowanie poszczególnych liter. W starszym wydaniu w wyrazach pojawia się tylko jedna litera, występująca na początku słowa. Teraz mamy okazję odczytać cały wyraz - dla Oli jest to świetną zabawą. Zasłania zeszytem obrazki i z radością odczytuje kolejne słowa, odkrywając rysunki. 


Chociaż mam oba opracowania, to według Oli znacznie ciekawszą wersją jest nowsze wydanie elementarza.






Elementarz współczesny został opracowany przez Wydawnictwo Egmont. Sporo tekstów zostało zaczerpniętych z popularnej serii "Czytam sobie". Chociaż zawiera tyle samo stron (160) co elementarze Mariana Falskiego, to już na pierwszy rzut oka widać, że te wydanie jest znacznie grubsze. A wszystko za sprawą lepszych gatunkowo stron.


W podręczniku znajdziemy mnóstwo ilustracji, które mają służyć do zabaw i ćwiczeń związanych z nauką czytania, pisania jak też rozwijania spostrzegawczości.


Myślę, że samo przeglądanie obrazków może pozytywnie nastawić dziecko do nauki i umilić dalsze zajęcia.


Litery oraz nowe słowa są wprowadzane stopniowo - porównywalnie ze starszymi wydaniami. Nie rzucamy więc dziecko na głęboką wodę, tylko pozwalamy pomału oswajać się z nowymi informacjami.


Oczywiście historie zawarte we współczesnym elementarzu są niezwykle interesujące i trudno się od nich oderwać. Nic dziwnego - jeżeli dziecko lubi słuchać opowiadań, to trudno, żeby nie było zafascynowane samodzielnym odkrywaniem bajek.








Bardzo podoba mi się słowniczek trudnych wyrazów, który znajduje się na marginesie. Dzięki niemu dziecko może odkryć nowe słowa, oraz poznać ich znaczenie.


Książkę przypadkiem odkryłam w bibliotece, ale jestem już pewna, że znajdzie się dla niej miejsce na naszej półce. 


Podsumowując: Tak naprawdę, to od naszego dziecka zależy, w jaki elementarz powinniśmy je zaopatrzyć. Stare wydania są opracowane w najdrobniejszych szczegółach, nowości - zachwycają ciekawymi tekstami. Jeżeli nie jesteśmy pewni, jakiego wyboru dokonać, warto wypożyczyć podręcznik z biblioteki i wspólnie naradzić się, jaki zakup będzie dla nas najlepszy.

Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK
Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger