Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty
Koncert cudzych życzeń - Izabela Frączyk.

Koncert cudzych życzeń - Izabela Frączyk.

Kiedy wszystko zdaje się obracać przeciwko nam, nagle dostajemy nową szansę - to od nas zależy, czy wykorzystamy ją tak, by odmienić nasze życie na lepsze. Magda stoi na rozdrożu dróg - straciła pracę, jej mąż stał się głównym podejrzanym dokonania rabunku w aptece, w której od lat pracuje, a na domiar złego, teściowa ogłasza bankructwo i postanawia zamieszkać wraz z nimi. Sprawy coraz bardziej się komplikują, a Magda dostrzega, że jej życie od dawna było podporządkowane oczekiwaniom innych osób. Kiedy dowiaduje się o nieoczekiwanym spadku, zostaje przytłoczona reakcją męża i teściowej, którzy zakładają, że sprzeda stadninę odziedziczoną po babci i pokryje długi. Nikt jednak się nie spodziewa, że Magda podjęła już decyzję - stadninie w Pieńkach przywróci dawną świetność. Czy ten wybór zdoła jednak odmienić życie Magdy na lepsze?

Książkę czyta się z zapartym tchem - oczywiście najbardziej urzekła mnie postać... teściowej. Oj dawno nie natrafiłam na równie podły i zakłamany charakter. Trudno nie gnieść w nerwach kartek powieści, gdy w zasięgu wzroku pojawia się ta upiorna manipulantka. Całe szczęście - syn dostrzega wady swojej rodzicielki, ale nadal tkwi pod jej pantoflem. Jeżeli jesteście ciekawi, czy i na Was zrobi wrażenie konflikt rodzinny i czy udzieli Wam się niezwykły nastrój panujący w Pieńkach, to zachęcam do przeczytania książki.


Tytuł:Stajnia w Pieńkach. Tom 1. Koncert cudzych życzeń
Seria:Stajnia w Pieńkach
Autor:Frączyk Izabella
Wydawnictwo:Prószyński i S-ka, Prószyński Media




Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK
Mamo uszyj mi! A czy można nauczyć się szyć... z książek?

Mamo uszyj mi! A czy można nauczyć się szyć... z książek?

Nieraz przez moje ręce przewijały się przepiękne materiały, z których mogłabym uszyć ubranka dla dzieci. No właśnie - mogłabym gdybym potrafiła. Ale szycie, to nie jest prosta sztuka, którą da się w mig opanować. Pomimo tego, stanęłam przed mężem i oznajmiłam, że mam zamiar nauczyć się szyć. Nie był tą nowiną jakoś specjalnie zaskoczony, przywykł już do moich pomysłów i planów, na które często wpadam pod wpływem impulsu. Zdziwił się dopiero, gdy oznajmiłam, że na żaden kurs się nie wybieram, przeciwnie - mam zamiar nauczyć się szyć... z książek.

Zaopatrzyłam się w masę poradników dotyczących szycia - mam taki zwyczaj, że jeżeli jakaś gra/książka/zabawka nie przypadnie mi do gustu, to po prostu nie rozlewam się nad jej wadami i nie umieszczam jej recenzji na blogu. No bo w końcu kto ma ochotę czytać o czymś, co mi się wyjątkowo nie spodobało? Ponad to o gustach się nie dyskutuje. Tak więc pozwolę sobie pominąć kilka genialnych poradników dla osób, które zaczynają swoją przygodę z szyciem. Pominę je, bo za cholerę nie rozumiem co oznaczają te wszystkie skomplikowane zwroty, rady i pogmatwane rysunki. Jak dla mnie - istna magia. Może za 10 lat będę w stanie wziąć te książki do ręki i zrozumiem, co autor miał na myśli, sugerując mi dekatyzowanie tkanin. Jak na razie - nie mam ochoty uczyć się szyć zaopatrzona w encyklopedię.

Dzisiaj przedstawię więc książkę, która idealnie nadaje się dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z krawiectwem.


Mamo, uszyj mi! - Maksymiuk-Szymańska Anna



Tytuł:Mamo, uszyj mi!
Autor:Maksymiuk-Szymańska Anna
Wydawnictwo:Septem

Książka została stworzona z myślą o rodzicach, którzy chcieliby szyć ubranka dla dzieci. Znajdziemy w niej szczegółowe porady, przejrzyste i czytelne instrukcje oraz gotowe wykroje. Nie ukrywam, że wykroje były dla mnie najważniejsze - opis, jak krok po kroku uszyć czapkę, to dla nowicjusza doskonała pomoc. A jak już uda nam się przebrnąć przez szycie czapki i komina, możemy usiąść przy maszynie i podjąć się nieco większego wyzwania.


Na wstępie dowiemy się, jak wykonywać profesjonalne pomiary, czym kierować się przy wyborze materiału, a także jak zrobić dobry wykrój. 


Niestety - w przypadku szycia ubranek dziecięcych overlock jest właściwie niezbędny. Warto się w niego zaopatrzyć, w innym wypadku możemy rozczarować się jakością ściegu.


Chyba nie muszę pisać, że moje pierwsze próby szycia zakończyły się niepowodzeniem. Trzy razy złamałam igłę, nieprawidłowo zszyłam nogawki spodni, a raz nawet przyszyłam sobie rękaw do obrabianego materiału.


Ale z czasem spod moich dłoni zaczęły wchodzić ubrania, które można było założyć do wyjścia. Moja radość, że coś w końcu wygląda jak ubranie (a nie stój na Halloween), była nie do opisania.


Gorąco polecam poradnik, który NAPRAWDĘ jest w stanie pomóc nam opanować sztukę szycia dziecięcej odzieży. Nie ma co się zrażać, gdy początki naszej pracy nie wyglądają tak, jak zakładaliśmy. Wystarczy uzbroić się w cierpliwość, odrobinę optymizmu i humoru. Z czasem zobaczymy pierwsze efekty, a uśmiech na twarzy dziecka wynagrodzi wszelki trud.


A dla zainteresowanych: materiały zakupowałam: TUTAJ















Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK
Barcelona czy Werona? Z cyklu: Wiem bo gram!

Barcelona czy Werona? Z cyklu: Wiem bo gram!

Barcelona czy Werona, to gra, która z początku wywoływała we mnie paniczy lęk. Geografia nie jest moją najmocniejszą stroną, a szerokości geograficzne poszczególnych miast i zabytków potrafiły skutecznie mnie odstraszyć od ciekawie zapowiadającej się planszówki. Aż w końcu nadszedł ten dzień, gdy przemogłam strach i wyciągnęłam grę... I wiecie co? Zaczęła mnie wciągać!

Gra, którą dzisiaj mam okazję zaprezentować, pozwoli nam sprawdzić swoje umiejętności geograficzne. Ale (co najważniejsze) nawet jeżeli okażemy się kompletnymi ignorantami w tym temacie, z czasem uda nam się opanować trudną umiejętność określania położenia poszczególnych miejsc. Nic dziwnego - niewielka mapka zamieszczona na kartach potrafi naprawdę wbić się do głowy (a wieczorem, gdy znużony zamykasz oczy - widzisz zarys Włoch). W dodatku, aby wygrać, nie trzeba być geniuszem - wystarczy... dobrze blefować.


Nie wiem jak na widok kart reagują inni gracze, ja natomiast poczułam panikę i musiałam przemóc nagłą chęć ucieczki (kiedyś już zmagałam się z podobnym problemem i musiałam podchodzić do gry trzykrotnie). Gigantyczny stos kart przedstawia 138 miejscowości oraz 40 atrakcji turystycznych. Dodatkowo do gry załączona jest przejrzysta i czytelna instrukcja, żetony punktacji i niewielka plansza.


Zanim przystąpimy do gry, tasujemy wszystkie karty i odliczamy po trzy stosy składające się z 15 kart. Każdy ze stosów dzielmy odpowiednią kartą postoju. Uczestnicy zabawy otrzymują po cztery żetony punktacji. Planszę kładziemy na stole i umieszczamy na niej jedną, losowo wybrana kartę.


Zadaniem graczy będzie ułożenie kart zgodnie z ich położeniem na osi wschód-zachód lub północ-południe.


Jeżeli gracz wyłoży kartę, pozostali uczestnicy zabawy odpowiadają, czy zgadzają się z jej położeniem. Jeżeli nie czujemy obiekcji - gra toczy się dalej. W przypadku, gdy mamy wątpliwości - odkrywamy karty i sprawdzamy ich położenie. Jeżeli osoba, która wykładała kartę popełniła błąd - oddaje jeden ze swoich żetonów osobie, która zakwestionowała jej wybór; a niepoprawnie wyłożona karta zostaje usunięta z gry. W przypadku, gdy karta leży poprawnie - osoba, która oddała poprawność położenia w wątpliwość, oddaj żeton graczowi, który dokładał kartę.


Jeżeli z naszej tali ubędzie 15 kart natrafimy na Postój. W tym momencie, na dany znak pokazujemy, ile według nas kart zostało wyłożonych nieprawidłowo. Osoba, która będzie najbliżej poprawnej odpowiedzi, otrzymuje z bankowego stosiku dwa żetony. Karty, które nie powinny znaleźć się na naszej planszy zostają odrzucone, a gra toczy się dalej.




Karty układamy w dowolnym szeregu tzn. możemy wcisnąć je z lewej bądź prawej strony, a nawet pośrodku innych kart - byle tylko prawidłowo określić ich położenie. Póki na planszy nie panuje tłok, wykładanie kart może wydawać się banalne. Z czasem jednak zaczyna być wymagana precyzja i dobra znajomość geografii. No może, że człowiek potrafi nieźle blefować.


Wykładasz kartę z szelmowskim uśmiechem. Kątem oka spoglądasz na nazwę: Edirne, ale pewność siebie nie znika z twojej twarzy. Gracze nie podważają twojej decyzji i kolej przypada na innego uczestnika zabawy. Tym razem ci się upiekło...

Zwycięzcą gry zostaje osoba z największą ilością żetonów. 


Chociaż do gry podchodziłam nieco sceptycznie (byłam pewna, że to kolejna pozycja dla geniuszy), to bardzo szybko mnie urzekła. Jest naprawdę niebanalna, ciekawa i odkrywcza. Dzięki niej polubiłam zagłębianie się w mapach i jestem pewna, że gra będzie doskonałą pomocą dla dzieci, które rozpoczynają swoją przygodę z geografią. Warto dodać, że istnieje dodatkowy wariant gry, który zakłada, że będziemy obstawiać...liczbę ludności w danym mieście. Brzmi interesująco? To zachęcam do gry - naprawdę warto!



Za wsparcie w realizacji wyzwania, a także wszystkie materiały informacyjne oraz gry, przeznaczone do recenzji, dziękuję Wydawnictwu Granna.

Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!

Jak ćwiczyć pamięć? Sięgamy po Memory.

Jak ćwiczyć pamięć? Sięgamy po Memory.

104 karty - czyli w sumie 52 pary obrazków, które należy odszukać. Oto gra, w której tak naprawdę mam niewielkie szanse na odniesienie zwycięstwa. Nie przy Oli, która od drugiego roku życia ślęczy nad grami tego typu. Rafał spogląda na nią podejrzliwie i szepcze: - Czarownica!  Na co córka wybucha gromkim śmiechem. No cóż? Trzeba zacząć ćwiczyć pamięć.

Odkryłam, że Memory skutecznie wycisza dzieci - nie ma innej rady, przy grze tego typu trzeba wykazać się nie lada cierpliwością i skupieniem. Z radością więc podsuwałam dzieciom wymieszane kafelki i zaczynaliśmy zabawę. Aż nadszedł dzień, gdy Ola zaczęła z wdziękiem zgarniać wszystkie rozłożone elementy. Oszołomiona wpatrywałam się w dziecko, które potrafi bezbłędnie pokazać kolejną parę spośród 104 kafelków. Uuu... Kiepska sprawa. Czas najwyższy podszkolić swoje umiejętności. A do tego warto wybrać Memory z ogromną ilością elementów.


Memory original- Ravensburger



Od jakiegoś czasu zachodzę do sklepów z antykami w nadziei, że odnajdę ten jedyny, wyjątkowy stolik - który łączyłby funkcjonalność i estetykę. Na razie - wizja idealnego stolika jest odległa. Za to coraz częściej przynoszę różnego rodzaju gry planszowe, które namiętnie upycham po szafach. Dzisiaj zaprezentuję oryginalne Memory z 1981 roku, które urzeka piękną oprawą graficzną oraz niezwykłą trwałością. W naszych zbiorach znajduje się sporo gier Memory, ale żadna z nich nie zachowała się w tak dobrym stanie jak ta.


W pudełku znajdziemy przegródki, które ułatwiają przechowywanie kafelków. Tak jak już wspominałam, mamy aż 104 elementy, co daje 52 pary różnorodnych obrazków. 


Jak widać kafelki zachowały się w idealnym stanie - jedynie pudełko poczuło upływ czasu (i z pewnością dziecięce dłonie), ale jest to jedyny zauważalny mankament.


Zapamiętywanie układu kafelków, to świetny sposób na ćwiczenie pamięci zarówno u dzieci jak i osób dorosłych. Częste sięganie po gry tego typu pozwala uelastycznić i poprawić funkcjonowanie pamięci. I chociaż gra pozornie wydaje się banalna, w starciu z dziećmi może okazać się, że umysł powoli zaczyna nas zawodzić...


Zaczynamy zabawę...











Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!
Kapitan Nauka przedstawia - Angielski dla dzieci. Książka + karty obrazkowe.

Kapitan Nauka przedstawia - Angielski dla dzieci. Książka + karty obrazkowe.

Niewielkie pudełko, ponad 100 kart i tysiące możliwości - tak w skrócie można opisać niezwykłe karty obrazkowe do nauki języka angielskiego. Zestaw od Kapitana Nauki gwarantuje wiele godzin dobrej zabawy, satysfakcję ze zdobytej wiedzy oraz dostarcza mnóstwa pozytywnych emocji.

Dzisiaj mam okazję zaprezentować dwa zestawy kart: W domu i w szkole oraz 100 pierwszych słówek. W każdym pudełku znajdziemy dwustronne karty - po jednej stronie umieszczono słowa zapisane w języku polskim, natomiast po drugiej - w języku angielskim. Aby dzieciom było łatwiej opanować wymowę poszczególnych zwrotów, do pakietu dołączono płytę CD z odpowiednimi nagraniami. Mamy też obszerną książeczkę, która dla rodziców może stać się natchnieniem. Pomysły na gry i zabawy językowe są naprawdę inspirujące, a wspólne spędzanie czasu na przyjemnej nauce z pewnością zacieśni więzi rodzinne.




Zestaw "W domu i szkole", to komplet kart skierowany do nieco starszych pociech (6-9 lat). Zawiera nie tylko słówka, które zostały podzielone na odpowiednie kategorie, ale także proste zdania, które pomogą nam budować wypowiedzi z użyciem nowo poznanych słów.


W te części poznamy, a także utrwalimy słownictwo w języku angielskim z zakresu:

  • Mój dom
  • Mój pokój
  • Mój komputer
  • Co robię codziennie
  • W łazience
  • W kuchni
  • W mojej szkole
  • Co robię w szkole
  • Co umiem, a czego nie umiem
  • Umiem już liczyć



Zestaw "100 pierwszych słówek", to komplet kart skierowany do dzieci w wieku 3-6 lat.


W te części poznamy, a także utrwalimy słownictwo w języku angielskim z zakresu:




  • Ja i moja rodzina
  • Moja twarz i moje ciało
  • Moje ubrania
  • Moje zabawki
  • Lubię jeść!
  • Lubię owoce i warzywa!
  • Umiem już liczyć!
  • Ile kolorów!
  • Pory roku i dni tygodnia
  • Jakie to jest?

Dzięki załączonej książeczce, rodzic bez problemu rozpocznie zabawę z wykorzystaniem kart. Wystarczy wybrać jedną z gier słownych i posłużyć się przykładowymi pytaniami, aby zachęcić dziecko do utrwalenia zdobytej wiedzy. 


Ola była zachwycona możliwością podszkolenia języka angielskiego. W poniedziałek czekał ją pierwszy sprawdzian ze słówek (owoce, warzywa oraz liczby). W niedzielę z radością słuchała nagrań, starała się także zapamiętać jak dany wyraz się pisze. Bez większego stresu podeszła do testu i wróciła jak zwykle - w podskokach. Pierwszy test zaliczyła na piątkę.


Rafałek uwielbia słuchać nagrań - przed pójściem spać często prosi o włączenie płyty. Pokój dzieli razem z Olą, więc oboje w zamyśleniu powtarzają zasłyszane wyrazy. Jego ulubioną grą jest Playing ball - w przypadku, gdy poprawnie odgadnie nazwę słówka (w języku angielskim), rzuca piłeczką do kosza. Jeżeli trafi celnie - otrzymuje 2 punkty; a jeżeli chybi - 1 punkt.


W książeczkach znajdują się także zadania przeznaczone dla dzieci - kolorowanki, labirynty, łączenie obrazków z nazwami itp. Rozwiązywanie takich zadań jest dobrym sposobem na podsumowanie zdobytej wiedzy.


Przez ostatni miesiąc testowaliśmy oba zestawy - odsłuchiwanie nagrań sprawiało dzieciom niemałą przyjemność, a jeżeli chodzi o zabawy z wykorzystaniem kart, to każda pociecha odnalazła radość w innych zadaniach. Ola najlepiej bawiła się odpowiadając na pytania zadawane w języku angielskim, natomiast Rafał upodobał sobie gry językowe (zwłaszcza te, w których trzeba biegać i skakać). Sama mile spędzałam czas, czasem dusząc się ze śmiechu, gdy Rafał usiłował wymówić nieco bardziej skomplikowane słowo. Jestem pewna, że gdy dzieci nauczą się wszystkich zwrotów jakie mamy w naszych pakietach, zamówię kolejne części Kart obrazkowych.


Karty obrazkowe znajdziecie: TUTAJ







Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK


Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger