Jogurty Zott z dodatkami - naturalnie! Czyli jogurt z soczystymi owocami!

Jogurty Zott z dodatkami - naturalnie! Czyli jogurt z soczystymi owocami!

   Jogurty Zott nie przestają mnie zaskakiwać: są naprawdę smaczne i wydają się być doskonałą alternatywą dla drugiego śniadania/ bądź szybkiego posiłku. Oczywiście nie zahamują głodu na wieczność, ale mam chociaż pewność, że jakoś dotrwam do obiadu. I nie będę miała wyrzutów sumienia, że pochłonęłam coś pomiędzy posiłkami. Bo w końcu sięgam po coś, co nie tylko hamuje głód, ale także dostarcza potrzebne witaminki i związki mineralne. Jak dla mnie: genialna przekąska.
   Jogurty Zott z owocami mają bardzo dużą zaletę - w małym zbiorniczku znajdują się faktycznie owoce, a nie jakieś zabarwiane, zagęszczane i ulepszane COŚ. Te coś, to oczywiście chemia, która w jogurtach Zott nie występuje. Kaloryczność jogurtu jest niska (hurra!). 
   Mąż jak i córeczka lubią jogurty Zott z dodatkiem musli. Ja z synkiem - wolimy przekąskę z pysznymi, soczystymi owocami. 
  Zott Jogurt Naturalny z cudownym, owocowym zawrotem głowy, występuję w czterech wariantach smakowych:
- soczysta wiśnia, która spełni wymagania największych smakoszy i wielbicieli wiśniowych przysmaków.
- słodka jagoda, która doda potrzebnego zapasu energii.
- rajska brzoskwinia - przeniesie cię do owocowego raju.
- słoneczna truskawka - oczywiście kuszące, polskie owoce.

   Warto spróbować! Gwarantuję, że jedynie co może zawieść, to cena, która w wielu sklepach jest zawyżana (wyższa niż ta sugerowana, która wydrukowana jest na wieczku).








Spotkanie miłośników gier planszowych - czyli projekt "Grajmy".

Spotkanie miłośników gier planszowych - czyli projekt "Grajmy".

   Kiedy wsiadłam o 6 rano do auta, oczy miałam nadal na wpół przymknięte, a w mojej głowie panował zamęt. Usiłowałam zebrać myśli, licząc, że nie zapomniałam zabrać niczego z domu. Kiedy w końcu człowiek doszedł do siebie, zaczął zastanawiać się, co nas czeka. Spotkanie blogerskie zapowiadało się bardzo ciekawie. Ale... W sumie nikogo nie znałam. I obawiałam się, że mogę czuć się niezręcznie.
   Moje wątpliwości szybko się rozwiały. Kiedy przybyliśmy na miejsce, zostaliśmy ciepło przyjęci przez założycielkę projektu - Agnieszkę, właścicielkę bloga   mamajanka.blogspot.com. Zawitaliśmy przed czasem, więc siedliśmy z dziećmi w kąciku plastycznym, gdzie mogłam spokojnie obserwować pracę zespołu. Zaraz zaczeli zjawiać się też pozostali uczestnicy, więc zrobiło się gwarno i wesoło.
   Dzieci i mąż zasiedli przy stole, gdzie mieli szansę wypróbować swoich sił w grach planszowych. A było w czym przebierać - pus.pl - Wydawnictwo Epideixis wystawiło swoje stoisko, gdzie można było wypożyczyć gry, układanki i zadania, jakie posiadają w swojej ofercie.  Oczywiście oferowali też zakup - po bardzo atrakcyjnej cenie - nie obyło się więc bez obowiązkowych zakupów (uwierzcie, że po przetestowaniu gier, bardzo trudno odmówić sobie nabycia którejś z nich). Na kolejnych stołach znajdowały się już gry zgromadzone w akcji "Grajmy". Doznałam miłego szoku, na widok tak wielu ciekawych egzemplarzy. Tak więc mąż z dziećmi zaczął się zaznajamiać z nowymi tytułami (synek i tak rzucił się na paletę, którą już miałam szansę opisywać na blogu), a ja, wraz z innymi blogerkami, udałam się na nasze spotkanie.
   Obawiałam się, że rozmowa nie będzie się kleić. A tu kolejne zaskoczenie - zewsząd słychać było śmiech, każdy miał coś ciekawego do powiedzenia. W oczach zgromadzonych kobiet widać było radość i pasję. Było po prostu CUDOWNIE! Każda rozmowa wnosiła coś ciekawego, poruszała tematy, których warto było wysłuchać. Od razu pragnę podziękować za prezentację twórcy i ilustratora gier planszowych http://www.dawidwiacek.pl - prawdziwego fana gier można poznać po tym, że zaczyna odbiegać od tematu, pogrążony w żarliwej dyskusji :-)
   Wyświetlona prezentacja  zakreconybelfer.blogspot.comblogerki która niestety nie mogła dotrzeć na nasze spotkanie, zrobiła na mnie nie małe wrażenie. Pokazała jak w prosty i co najważniejsze, praktycznie darmowy sposób, można stworzyć gry i pomoce dydaktyczne dla dzieci. Podczas oglądania poczułam ukłucie zawodu, że nauczyciele tak rzadko sięgają po podobne metody nauczania. W końcu edukacja była by znacznie ciekawsza - a dzieci wyniosłyby z niej o wiele więcej, niż ze standardowych zajęć.
   Kiedy spotkanie się skończyło, a do sali zaczęły napływać rzesze ludzi, mogłyśmy skupić się na zaznajomieniu się z nowymi grami. Razem z córeczką usiadłyśmy na piankowej macie i zajęłyśmy się alfabetem - szybko zaczęły dołączać do nas inne dzieci. Potem była kolej na rozgrywki pomiędzy naszymi dziećmi - a my mogłyśmy spokojnie porozmawiać na temat własnych doświadczeń.
   Rafał też nie próżnował - było tak wiele gier, że nawet ze wszystkimi nie zdążyliśmy się zapoznać. Do domu wracał zachwycony. A Ola - ledwo ustąpił jej ból gardła (który zmusił nas do opuszczenia zabawy przed czasem (mieliśmy w planach zostać do samego końca) - już zaczęła dopytywać, czy jak dojedziemy na miejsce, to zagramy w gry, które otrzymaliśmy od organizatorów. Szczęka mi dosłownie opadła, bo czekała nas 3,5 - godzinna droga autem. A uwierzcie - jazda w deszczową porę z dwójką dzieci do łatwych nie należy.
   Bardzo dziękujemy organizatorce - charyzmatycznej i pełnej energii Agnieszce, za możliwość udziału w spotkaniu. Podziękowania kieruję także do:
- blogerek, które pojawiły się na spotkaniu. Co tu dużo pisać - do dziś szczerzę się jak głupia, przypominając sobie nasze rozmowy. Jesteście cudowne!
pus.pl - Wydawnictwo Epideixis - za możliwość przetestowania gier, a także fachową pomoc i doradztwo. Upominki okazały się idealnym dopełnieniem naszych zbiorów :-)
- partnerom akcji: GRANNA, FOXGAMES, Kapitan Nauka, Kukuryku, Winning Moves, adamigo, Językowe Gry Edukacyjne, Abino, Alexander, GRAiMY.
- a także wszystkim osobom, które brały czynny udział w akcji.
   Gry, które otrzymałam do przetestowania już zostały rozpakowane - i w najbliższym czasie ich recenzje pojawią się na blogu.
  Jeszcze raz bardzo dziękuję, a także zachęcam do udziału w podobnych przedsięwzięciach. Naprawdę warto!

Zdjęcia od Marina Grudziądz - https://www.facebook.com/groups/182855938745256/














Nogi stonogi - czyli zaczynamy kombinować.

Nogi stonogi - czyli zaczynamy kombinować.

   Nogi stonogi, to pierwsza gra "strategiczna" dla najmłodszych graczy. Bo jak się okazuje, trzeba obrać sobie swoją własną strategię, która doprowadzi nas do zwycięstwa. No, ale zacznijmy od początku...

   Gra składa się z cudownego, zgrabnego pudełeczka (nienawidzę jak gra składa się z niewielu elementów, a pakowana jest w giga pudło, które mam później problem upchnąć na poddaszu), czterech kostek do gry, czterech postaci robaczków i bucików. Buciki dzielą się na pięć kolorów: czarny, niebieski, żółty, czerwony i zielony.
   Grę rozpoczyna najmłodszy gracz: rzuca wszystkimi kostkami na raz i wybiera buciki, które będzie zbierał. Przykładowo: Rafałek rzuca kośćmi i losuje jeden żółty bucik, dwa czarne i gwiazdkę (która odpowiada dowolnie wybranemu kolorowi). Zachowuje bucki czarne, oraz gwiazdkę i rzuca ponownie, usiłując ponownie trafić na odpowiedni kolor. W jednej turze gracz może rzucić trzy razy i stara się uzbierać jak najwięcej butów w tej samej barwie. Tak więc zasady mamy proste. Nie oznacza to jednak, że rzucamy bezmyślnie kostkami licząc na łut szczęścia. Nic bardziej mylnego. Teraz dziecko musi podjąć decyzję, czy zadowoli się dwoma bucikami w kolorze niebieskim, czy będzie usiłował ugrać cztery czerwone (a nie jest to łatwe, bo z kolejnymi rundami, zaczyna brakować obuwia - jeżeli będzie usiłował  wyrzucić czwórkę, to może pozostać z niczym).
   Jest to pierwsza gra, w której nasza pociecha wybiera swoją własną strategię rozgrywki - uczy się analizować własne ruchy, osiągnięcia, szanse. Umysł zaczyna gorączkowo pracować i pojawiają się prawdziwe... emocje, I dziecko nie może mieć pretensji, że "głupia" kostka nie wyrzuciła tego, co trzeba. Tym razem w dużej części to ono decyduje czy wygra. Zdecydowanie polecamy!

Nogi stonogi - wydawnictwo EGMONT

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!














Tupcio Chrupcio - czyli rozwiązujemy problemy z pomocą książek.

Tupcio Chrupcio - czyli rozwiązujemy problemy z pomocą książek.

   Tak jak już kiedyś wspominałam, książki nie tylko wzbogacają zasób słownictwa i rozbudzają wyobraźnię, ale także kształtują odpowiednie wartości, oraz pomagają rozwiązać problemy, z jakimi zmagają się dzieci. Wystarczy sięgnąć po książki tematyczne: np. "Franklin boi się ciemności", "Laszlo boi się ciemności" czy "Tupcio Chrupcio. Ja się nie boję!" - i zmierzenie się z lękiem staje się znacznie prostsze.
   Tupcio Chrupcio, to seria, która została stworzona z niezwykłą starannością. Aż wstyd przyznać, ale pojawiło się wiele książek, których jakość znacznie spadła - za to autorzy i wydawnictwa zaczęły nastawiać się na zysk. I zamiast książkę dopracować, wytężyć nieco umysł i wydać tak samo dobrą część, jak pozostałe - już po miesiącu szykuje dla nas nowość. Nowość nudną, monotonną i praktycznie niczym się nie wyróżniającą. Książka sprawia wrażenie szkolnego podręcznika, a nie literatury dziecięcej, która powinna przede wszystkim zaciekawić i przykuć dziecięcą uwagę. Kilka zabawnych ilustracji ma odwrócić naszą uwagę od pustki bijącej od książki. Ciekawa jestem, czy już się z tym spotkaliście?
   No, ale wracając do tematu. Tupcio Chrupcio ma sporo części - i każda posiada ten sam charakter: ujmujące ilustracje, ciekawie napisana treść. Są to książki, po które sama chętnie sięgam (a jak zdarzy się, że dzieci zasną nim zdążę doczytać bajkę do końca, to sama po cichu dokańczam lekturę). Tak więc nie podzielę części na lepsze i gorsze - jak dla mnie wszystkie są doskonałe!
   Zachęcam więc do czytania. A oto wykaz niektórych książek, jakie można znaleźć w księgarniach:

- "Tupcio Chrupcio Nie chce spać"
- "Tupcio Chrupcio Kapryśna myszka"
- "Tupcio Chrupcio Nie chce jeść"
- "Tupcio Chrupcio Jest kłamczuszkiem"
- "Tupcio Chrupcio Przedszkolak na medal"
- "Tupcio Chrupcio Ja się nie boję!"
- "Tupcio Chrupcio Żegnaj pieluszko"
- "Tupcio Chrupcio Urodzinowy prezent"

Seria:                Tupcio Chrupcio
Autor:  Piotrowska Eliza
Wydawnictwo:  Wydawnictwo Wilga



"O Grzesiu, chłopczyku, który nie przestawał zadawać pytań" - czyli trudne zagadnienia.

"O Grzesiu, chłopczyku, który nie przestawał zadawać pytań" - czyli trudne zagadnienia.

   Przywykłam do krótkich tytułów - a tu BACH! Tytuł długi, książka grubaśna niczym encyklopedia. Ale urzeka - od pierwszej przeczytanej strony.

   Dzieci zadają mnóstwo pytań - najgorsze są te, na które nie znam odpowiedzi. Czasami pytania zmuszają mnie do refleksji, niekiedy do zagłębienia własnej wiedzy (zwłaszcza pytania Rafała o nazwy poszczególnych gatunków ptaków, albo Oli dotyczące historii - zresztą, kto to widział, żeby w  tym wieku dziecko historią się interesowało...?). W książce, którą mam okazję dzisiaj recenzować, znajdziecie mnóstwo odpowiedzi na trudne pytania naszych szkrabów. Oczywiście nie są to zagadnienia proste, na które odpowiedź znajdziemy w albumie ptaków, czy encyklopedii. W książce znajdziemy odpowiedzi na pytania takie jak
- Dlaczego nie mogę robić tego, co chcę?
-  Dlaczego niektórzy ludzie są niegrzeczni? 
- Jak się urodził świat? 
- Co to jest śmierć?
   Ilustracje są bardzo wymowne i przykuwające uwagę - treść krótka, ale zrozumiała. Nie wiem ile autor książki poświęcił czasu, aby ująć w słowa tak ważny przekaz, ale zrobił to doskonale. Na końcu książki znajdziemy praktyczne wskazówki pedagogiczne przeznaczone dla rodziców.


Tytuł: O Grzesiu, chłopczyku, który nie przestawał zadawać pytań
Autor: Opracowanie zbiorowe
Tłumaczenie: Suchanow Klementyna
Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
                  
      









Jogurty Zott z dodatkami - naturalnie! Czyli Jogurt naturalny + chrupiące szaleństwo!

Jogurty Zott z dodatkami - naturalnie! Czyli Jogurt naturalny + chrupiące szaleństwo!

   Jogurty Zott nie przestają mnie zaskakiwać: są naprawdę smaczne i wydają się być doskonałą alternatywą dla drugiego śniadania/ bądź szybkiego posiłku. Oczywiście nie zahamują głodu na wieczność, ale mam chociaż pewność, że jakoś dotrwam do obiadu. I nie będę miała wyrzutów sumienia, że pochłonęłam coś pomiędzy posiłkami. Bo w końcu sięgam po coś, co nie tylko hamuje głód, ale także dostarcza potrzebne witaminki i związki mineralne. Jak dla mnie: genialna przekąska.
   Mąż uwielbia sięgać po jogurty, gdy dopada go apetyt na COŚ. A owe Coś jest nieokreślone, ale dokuczliwe. Zajada się wtedy jogurtem, po czym usatysfakcjonowany odchodzi od lodówki.
  Dzieci wyjadają ze smakiem dodatki z jogurtu, zawsze pozostawiając jakąś małą część samego jogurtu naturalnego na dnie opakowania: według nich powinno być nieco więcej dodatków (ale według mnie jest ich wystarczająco).
   Jogurty Musli  pojawiły się w czterech smakach:
- Musli czekolada-banan
- Musi tropikalne
- Musli orzechowe
- Chrupiące miodowe musli

  Tak więc każdy znajdzie smak, który mu przypadnie do gustu.
   Skład jogurtów jest zadowalający - tzn. brak paskudnych ulepszaczy, niewielka ilość cukru w dodatkach (w samym jogurcie oczywiście nie ma cukru) i NISKA kaloryczność. Nic - tylko się zajadać.



Kolejny konkurs dla czytelników!

Kolejny konkurs dla czytelników!

   Tak jak już wcześniej wspomniałam, mam zamiar organizować konkursy - aby podziękować czytelnikom i zachęcić innych, do częstszych odwiedzin na blogu.
   Zasady konkursu są proste:
- wystarczy polubić profil https://www.facebook.com/Zdolnedzieciblogspotcom-751999868282180/
- polubić i udostępnić post konkursowy
- wpisać dowolny komentarz
  Pierwsza nagroda zostanie wylosowana spośród wszystkich uczestników, druga jest przewidziana dla najaktywniejszego czytelnika :-)

   Tym razem do wygrania doczepiane rzęsy karnawałowe - do wyboru po jednym opakowaniu dla każdego zwycięzcy. Oczywiście zwycięzca wybiera te, które mu odpowiadają.

  Zakończenie konkursu 6 listopada o godzinie 23:59. Wyniki postaram się podać w ciągu 3 dni od zakończenia konkursu.








Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger