Gdzie jest żabka? / Gacek gdzie jesteś? - czyli gry dla najmłodszych.

Gdzie jest żabka? / Gacek gdzie jesteś? - czyli gry dla najmłodszych.

   Gra "Gdzie jest żabka", to jeden z naszych pierwszych nabytków. Polecam ją dla dzieci już od 1,5 roku. Obrazki są na tyle grube, że dziecko nie zdoła ich zbyt szybko zniszczyć - za to tak bajecznie kolorowe, że przyciągną uwagę każdego brzdąca. Zabawę z grą można rozpocząć od samego oglądania obrazków i poznawania nowych nazw. Dopiero w późniejszym etapie warto zapoznać się z innymi regułami gry.
   
   Jak widzicie, podałam dwa tytuły gry - moja planszówka była zakupiona ok.5 lat temu, natomiast "Gacek gdzie jesteś" to najnowsza wersja. Po bliższym zapoznaniu z obiema grami muszę jednak powiedzieć, że różnica jest chyba tylko w opakowaniu.
   Do naszej dyspozycji jest 6 plansz oraz 36 żetonów. Plansze przedstawiają miejsca z tak dużą ilością elementów, że aż przyprawiają o radosny zawrót głowy. Radosny - bo kolory są tak dobrane, że nie wywołują oczopląsu. Dzieci więc chętnie oglądają obrazki, z łatwością też skupiają się na odkrywaniu tajemnic, jakie ze sobą niosą. Jeżeli chodzi o zasady gry, to w tym wypadku ogranicza nas tylko wyobraźnia. Przykładowe wykorzystanie gry:
- loteryjka obrazkowa - losujemy obrazek i usiłujemy go odszukać na jednej z planszy
- losujemy obrazek i staramy się go opisać w taki sposób, aby przeciwnik odgadł o czym mówimy
- zabawna historyjka - losujemy trzy żetony obrazkowe i usiłujemy opowiedzieć krótką historyjkę z nimi związaną
- zabawy logopedyczne - losujemy obrazek i staramy się dobrać do niego rym np. kotek - płotek, lody - chłody itp.
   Jak widać, gra ma naprawdę sporą ilość zastosowań. Ponad to wiem, że jest chętnie wykorzystywana przez logopedów dziecięcych. Ola opowiadała, że gra jest prawdziwym hitem na zajęciach, na które dawniej uczęszczała (problem z wymową został skorygowany, ale jakiś czas temu Ola postanowiła zacząć seplenić tylko po to, aby ponownie chodzić na zajęcia do sympatycznej nauczycielki. Całe szczęście, udawanie nie szło jej zbyt dobrze i w porę zorientowałam się do czego zmierza :-)

   Grę zdecydowanie polecamy, zarówno w tej starszej, jak i nowszej wersji.

- Gdzie jest żabka? Granna
- Gacek gdzie jesteś? Granna


Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!














"Pampi na talerzu" - czyli jedzenie jest... fajne.

"Pampi na talerzu" - czyli jedzenie jest... fajne.

   Czasami mam wrażenie, że dla Rafałka nie ma znaczenia co ląduje na jego talerzu. Zje praktycznie wszystko - nie przywiązując zbyt dużej uwagi do tego, co aktualnie spożywa. Ola bacznie ogląda posiłek - twierdząc, że boi się próbować nowych potraw. Nawet jeżeli jakiś czas temu ze smakiem jadła placuszki owsiane, po dwóch tygodniach może patrzeć na nie nieco krzywo, bo,.. zapomniała jak smakują. 

   Jeżeli tylko widzę jakąś książkę, która zachęca dzieci do spożywania zdrowych, pełnowartościowych posiłków, zaraz ją zabieram do domu. Nie każda okazuje się objawieniem - niektóre są napisane zbyt sztywno i dzieci słuchają ich tylko z grzeczności. Inne praktycznie w ogóle nie poruszają kluczowego zagadnienia - napominając tylko o zdrowym odżywianiu, a najbardziej skupiając się na rozbawieniu dzieci. Niedawno jednak natrafiłam na książkę, która przypadła do gustu zarówno mnie, jak i moim pociechom.
   "Pampi na talerzu", to książka stworzona po to, aby pobudzić dziecięcą ciekawość i ... apetyt. Obrazki przedstawiające apetyczny świat, świetnie działają na wyobraźnię. Tekst jest krótki, ale dosadny - zabawne rymowanki szybko utkwią w pamięci, a pytania zmobilizują dzieci do odszukania dodatkowych elementów. Szczegółów jest mnóstwo - każda ilustracja obfituje w zabawne sceny i historie, które toczą się na kolejnych stronach. Dziecko ogląda je z zapartym tchem, śledząc Pampiego, który dumnie wędruje po... talerzu.
    W książce znalazłam wszystko, czego oczekiwałam. Ilustracje, które przyciągają uwagę; tekst, który jest dla dziecka zrozumiały; postacie, które zachęcają do zdrowego i aktywnego stylu życia. Zdecydowanie polecam!

"Pampi na talerzu. Jedzenie jest fajne"
Autor: Ewelina Godlewska, Marta Piastowska
Wydawnictwo: Znak Emontikon












SKULL - radość z podstępu i blefowania. Zapraszam na nowe zmagania!

SKULL - radość z podstępu i blefowania. Zapraszam na nowe zmagania!

   SKULL to gra, która wymaga nie lada skupienia. Wystarczy chwila nieuwagi i zapomnienia, aby nasza starannie ułożona taktyka, rozsypała się doszczętnie. I co? Domyślasz się, gdzie leży zgubny żeton?

   Zasady gry są banalnie proste - natomiast sama rozgrywka zależy nie tylko od naszego szczęścia, ale przede wszystkim od umiejętnego blefowania.
   Grę rozpoczynamy od rozdania żetonów - każdy z graczy otrzymuje trzy żetony przedstawiające barwne kwiaty, oraz jeden symbol czaszki. W grze możemy wykonać dwie akcje: pierwszą jest wyłożenie żetonu, a drugą: licytacja. Dokładny przebieg gry pozwolę sobie przedstawić na zdjęciach, aby łatwiej było grę okiełznać.







   Gracz rozpoczyna grę i wykłada jeden ze swoich żetonów - robi to w ten sposób, aby pozostali gracze nie zobaczyli symbolu, jaki widnieje na krążku. Pozostali gracze także decydują się na wyłożenie swoich kart. Jeden z graczy postanawia, że rozpocznie licytację. Zamiast wykładać kolejną kartę, oznajmia jaką ilość kwiatów uda mu się odkryć. Gracze licytację mogą oczywiście podbić. Licytację więc wygrywa osoba, która zasugeruje jak największą liczbę kwiatów, które zdoła odnaleźć bez natrafienia na symbol czaszki.



      Gracz rozpoczyna odkrywanie WSZYSTKICH swoich symboli. Dopiero w dalszej części może odkryć symbole przeciwników. Żetony przeciwników odkrywa się w takiej kolejności, w jakiej zostały ułożone, czyli zaczynając od wierzchu. W przypadku, gdy graczowi uda się poprawnie wskazać symbole kwiatów - otrzymuje jeden punkt. Jeżeli podczas odkrywania kart natrafi na symbol czaszki, przeciwnik losowo wybiera jedną z jego kart i odkłada ją na bok. 



   Tak jak widać, gra nie jest skomplikowana. Najlepiej jednak gra się w nią w większym gronie. W naszym przypadku nieco zmodyfikowaliśmy zasady, ciesząc się w Noc Sylwestrową regułami, które odrobinę urozmaiciły rozgrywkę. Zmiany w grze wyglądają następująco:
- żetony rozkładamy w dowolny sposób (nie zważając na kolejność, rozkład itp.)
- żetonów nie musimy odkrywać, rozpoczynając od swoich własnych. Ponad to, odkrywamy tylko te, które chcemy (np. trzy nasze żetony, z czterech wyłożonych).
- żetony przeciwnika odkrywamy tak, jak nam się podoba np. pierwszy czy drugi wyłożony żeton.

   Chociaż zmiany nie są konieczne, aby cieszyć się dobrą grą, to zachęcam do ich wypróbowania. Największą radość sprawiało odkrycie swojego własnego żetonu z czaszką - w końcu mając do dyspozycji takie reguły, natrafienie na symbol czaszki jest... prawdziwą porażką. Do nowych reguł, doszły nowe emocje - trzeba wykazać się nie lada pamięcią, aby po dziesiątej turze zapamiętać, gdzie upchnęliśmy czaszkę. No i ciekawe czy przeciwnik zorientuje się, gdzie tym razem jest zgubny symbol ? A może wcale go nie wyłożyliśmy?

   Za możliwość przetestowania gry dziękujemy wydawnictwu Granna!

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!








Detektyw Łodyga - czyli ekologia może zafascynować.

Detektyw Łodyga - czyli ekologia może zafascynować.

   Aż wstyd przyznać, ale w mojej kuchennej szafce gromadzą się stosy reklamówek. No... W sumie to same się tam nie gromadzą. Upycham je za każdym razem, gdy wracam z zakupów. Jest ich tak dużo, że szafka skrzypi złowieszczo, gdy na siłę usiłuję je tam wcisnąć. Tylko czekać, aż zamienią się w książkowego potwora i zbuntują się, wyskakując z szuflady.

   Detektyw Łodyga, to bardzo pozytywna postać. Przybliża dzieciom (i oczywiście ich rodzicom) zagadnienia związane z przyrodą, ekologią, segregacją śmieci itp. Robi to w sposób zabawny i błyskotliwy. Trzyma w napięciu, aby po chwili rozśmieszyć dziecko do łez - takie przewrotne akcje na długo zachowują się w dziecięcej pamięci.
    Kiedy dzieci wzywają słynnego detektywa na pomoc, ten natychmiast przybywa z odsieczą (oczywiście na swoim wspaniałym rowerze). Podejrzewają, że w ich szafie znajduje się potwór, który lada chwila wyskoczy z mebla, siejąc zamęt i spustoszenie. Szybko jednak okazuje się, że szafa skrywa gorszą tajemnicę - straszniejszą, upiorniejszą i niezwykle niebezpieczną. Są to... reklamówki. Całe stosy reklamówek, które doszczętnie niszczą naturalne środowisko. 
   Oj! Kiedy doszliśmy do tego momentu, dzieci rzuciły się w kierunku kuchennej szafki, rzucając mi pełne wyrzutu spojrzenia. Jak widać z książki i ja powinnam wynieść naukę na przyszłość. Ale, ale... To tylko jedna z historii, które znajdziemy w książce. Jeżeli jesteście ciekawi, czym Detektyw Łodyga jeszcze nas zaskoczy, to sięgnijcie koniecznie po książkę.

Detektyw Łodyga - Na tropie zagadek przyrodniczych.
Autor: Wicher Barbara
Wydawnictwo: Skrzat




SPAGHETTI - gra, która pobudza apetyt...

SPAGHETTI - gra, która pobudza apetyt...

   Spaghetti, to gra zręcznościowa, która bije rekordy popularności. Na zjazdach fanów gier planszowych, bardzo trudno było znaleźć miejsce, w którym można było w spokoju zapoznać się z tą fascynującą pozycją. Gigantyczny zestaw Spaghetti cieszył się ogromną popularnością - a jednak, widząc tłumy dopychające się do stoika, odeszłam w przeciwnym kierunku. 

   Dziś mam okazję zrecenzować grę. Po rozegraniu wielu partii, muszę przyznać, że gra jest po prostu niesamowita. Pozornie jej zasady są banalne, ale w praktyce trudno okiełznać spadające klopsy. No i ten uciekający czas...
   Co mnie zaskakuje: Rafał znacznie lepiej radzi sobie z wyciąganiem makaronowych nitek niż Ola. Córeczka w czasie gry jest nerwowa i niecierpliwa. A tu... klops! W czasie gry nie tylko trzeba sprawnie się uwijać, ale także wykazać się nie małym skupieniem i oczywiście - delikatnością. Bo gdy gwałtownie szarpniemy za nasze spaghetti, makaron wyleci poza obręb talerza, lub też klopsy stoczą się z naszej tacy - automatycznie zakańczając naszą rundę. I chociaż Ola grę uwielbia, to trudno pogodzić jej się  z nieustannymi porażkami. Co tu ukrywać - jestem zadowolona. Bo w końcu nauczy się skupienia - no i może oswoi się z myślą, że nie w każdej grze musi odnosić zwycięstwo.
   Skupmy się jednak na grze. W pudełku znajdziemy mnóstwo atrakcyjnych elementów, które pozwolą nam rozegrać partie o różnym stopniu trudności. Na początek proponuję od tego najniższego - jak dojdziemy do wprawy, możemy nieco uatrakcyjnić kolejne rundy. Do naszej dyspozycji mamy:
- 27 zaplątanych nitek makaronów. Dzielą się za cztery kolory, o różnej punktacji.
*żółte - naturalne
*czerwone - pomidorowe
*zielone - szpinakowe
*sepiowe - czarne
- 4 uciekające klopsy
- 2 talerze: duży dla początkowych graczy i mały, przeznaczony dla graczy zaawansowanych
- 12 niepowtarzalnych włoskich przepisów (wersja trudniejsza)
- książka kucharska tzn. przejrzysta i co najważniejsze - zabawna i przyciągająca uwagę instrukcja
- klepsydrę odmierzającą 20 sekund
 
   Zasady dla początkowych graczy:
Wszystkie nitki makaronu porządnie mieszamy i umieszczamy na dużym talerzu w ten sposób, aby żadna nitka nie wystawała poza jego brzeg. Na wierzchu umieszczamy UWAGA - trzy klopsy. Nie cztery - nie bądźmy aż tak łakomi. I tak dość mocno klopsy dadzą nam popalić, turlając się wesoło w najmniej spodziewanym momencie. Obok talerza ustawiamy klepsydrę - zadaniem przeciwnika będzie śledzenie uciekającego czasu i pilnowanie, by przeciwnik nam... nie naświnił.
   Naszym zadaniem jest oczywiście zdobycie jak największej ilości makaronowych nitek - należy jednak pamiętać, że ich punktacja jest zróżnicowana. W końcu nie tak do końca liczy się ilość - w tym wypadku stawiamy raczej na jakość.
   W czasie gry nie pozwólmy się zmylić zdjęciu na pudełku - obrazek przedstawia dziewczynkę, ciągnącą makaron obiema rękami. Natomiast zasady jasno opisują: nitki makaronu wyciągamy pojedynczo, posługując się tylko jedną ręką. Nawet nie wiecie jak Ola była rozwścieczona, gdy czytałam nieco sprzeczne zasady od tych, które zakotwiczyły w jej wyobraźni. Jeżeli nitka makaronu powędruje poza brzeg talerza, albo klops się stoczy, to nasza runda zostaje przerwana. Klopsa możemy upolować, jeżeli nie dotyka żadnej z makaronowych nitek. Ba! Możemy to nawet uczynić w momencie, gdy zaczyna staczać się z naszego talerza. Ale kto ma taki refleks...? W naszym wypadku, tą wyjątkową umiejętność do perfekcji opanowała Ola.
   Jeżeli talerz zostanie opróżniony, to przystępujemy do podliczenia punktów. Wygrywa oczywiście osoba, która odniosła najlepszy wynik.

   Inną, nieco trudniejszą wersją gry jest podanie spaghetti na małym talerzu. Nie dość, że makaron tłoczy się na na małej tacy, to jeszcze ozdabiamy go czterema klopsami.
   Grę możemy też wzbogacić o przepisy: dzięki nim, na koniec gry możemy zyskać dodatkowe punkty.
   Ponad to, wysyłając wiadomość na adres: service@granna.pl otrzymamy bezpłatny dodatek do naszej gry. Tak więc nasza gra zostanie dodatkowo rozbudowana.

   Grę zdecydowanie polecam! Idealnie nada się nie tylko na co dzień, jako gra rodzinna, ale także na wszelkiego rodzaju imprezy m.in. urodzinowe. Gwarantuję, że dzieci będą zachwycone!

   Za możliwość przetestowania i napisania recenzji dziękuję wydawnictwu Granna!

















Bez prądu - układamy puzzle Moja Afryka.

Bez prądu - układamy puzzle Moja Afryka.

   Świąteczna atmosfera została nieco nadszarpnięta przez dziwaczną pogodę. Pierwszy dzień świąt wykorzystaliśmy więc na spacer, jazdę na rolkach (Ola zażyczyła sobie elektryczną hulajnogę, ale udało mi się wyperswadować jej ten pomysł z głowy) i jazdę na rowerze. W drugi dzień wichury uszkodziły linie wysokiego napięcia - dzieci łapczywie rzuciły się na nowe zabawki, całkowicie zapominając o naszym istnieniu (cud - bo przez większość czasu zamęczały babcię), a my w tym czasie sięgnęliśmy po puzzle Moja Afryka z kolekcji autorskiej Marcina Kydryńskiego.
   Trzy dorosłe osoby i jedno, małe pudełeczko z urzekającą ilustracją. 500 elementów, to ilość, która raczej nie powinna stanowić wyzwania. A jednak... Elementy są drobne, a ilustracja zawiera mnóstwo podobnych kształtów i odcieni. Łatwo się więc pogubić. Zwłaszcza, gdy zapada zmrok, a światła nadal brakuje. Kto by pomyślał, że układanie puzzli tak nas wciągnie, że będziemy je układać przy świetle płynącym z telefonów komórkowych :-)
   Do naszych zmagań, dołączyła Ola - z zachwytem obserwowała wyłaniającą się ilustrację. Aż trudno uwierzyć, że jest to prawdziwe zdjęcie, idealne ujęcie, które teraz próbujemy odtworzyć. Niestety - jeden dzień nie wystarczył, aby uporać się z ciemnymi elementami, które pozostawiliśmy na sam koniec. Drugi dzień nastawił nas jednak bardziej optymistycznie - w końcu włączyli prąd! Dobre oświetlenie znacznie uprościło naszą walkę z tłem i z pod naszych dłoni wyłoniła się cudowna fotografia. Teraz tylko pozostało pytanie - schować ją do pudełka i za jakiś czas ponownie przystąpić do zmagań, czy zawiesić na ścianie niczym obraz...? Może podjęcie tej decyzji ułatwi fakt, że w kolekcji mamy jeszcze inne puzzle, równie piękne i ... skomplikowane. 
   Zdecydowanie polecam puzzle, które przyjemnie układa się przy kawie czy herbacie - samemu, jak i w gronie najbliższych nam osób. 

   Bardzo dziękuję za nadesłanie bardzo ciekawych pozycji, przeznaczonych do recenzji  wydawnictwu Edipresse.

Autor: Marcin Kydryński
Kolekcja Autorska
Wydawnictwo: Edipresse.














Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger