Odkrywamy świat z Czu Czu - serie dla najmłodszych.

Odkrywamy świat z Czu Czu - serie dla najmłodszych.

   Dzisiaj mam okazję zaprezentować bardzo ciekawe gry wydawnictwa Czu Czu:

  • - Poznaję kolory (puzzle)
  • - Safari (domino)
  • - Mama i ja (puzzle)



Poznaję kolory

   Poznaję kolory, to wyjątkowe puzzle. Czemu? Bo dają nam ogromne możliwości. Na pierwszy rzut oka, zasady są oczywiste: puzzle segregujemy według kolorów. Tak więc czerwone jabłuszko, biedronkę oraz listek, łączymy ze sobą. Następnie sięgamy po kolor niebieski: i układamy elementy w tym samym kolorze, Pociecha ćwiczy sprawność swoich nieporadnych dłoni, uczy się barw, odkrywa piękne ilustracje znajdujące się na każdym z elementów. I... No właśnie - tutaj zaczyna się największa frajda. Bo puzzle możemy tak naprawdę łączyć w taki sposób, jaki nam odpowiada. Czyli możemy je dowolnie posegregować na: owoce, zwierzątka, rzeczy, które pachną, rzeczy, które mają kropki itp. Taka zabawa może być idealnym początkiem odkrywania zbiorów, oraz segregowania poszczególnych elementów.














Mama i ja

   Mama i ja - to dwuelementowe puzzle, które pomogą pociechom odkryć nie tylko nazwy zwierząt, ale także ich dzieci. Oczywiście, najpierw oswajamy pociechy z podstawowymi nazwami, a dopiero z czasem możemy naszym milusińskim wytłumaczyć, że mama to klacz, a jej dziecko, to źrebię. Barwne tło obrazków może nam też pomóc w odkrywaniu kolorów. Po zakończonym układaniu puzzli, proszę Rafałka, aby wskazywał np. kolor niebieski lub zielony. Dzięki takim zadaniom synek szybko nauczył się rozróżniać podstawowe kolory.






Safari - domino 

   Safari, to obustronne domino. Z jednej strony mamy postaci zwierzątek, natomiast z drugiej - standardowe oczka. Synek lubi sam układać dłuugie wagoniki składające się z lwów, zeber oraz krokodyli. Jakoś nie udało mi się go przekonać, do zagrania w "prawdziwe" domino. No ale cóż? Jego wersja z całą pewnością nie jest gorsza - w końcu wygania mnie z pokoju, a ja mam szansę napić się gorącej kawy. Nie pozostaje mi nic innego, jak z godnością odejść i cieszyć się chwilą spokoju.






Gry zdecydowanie polecamy!

Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!


Seria Świat wokół mnie - Kolory, Zawody, Owoce i Warzywa. Recenzja.

Seria Świat wokół mnie - Kolory, Zawody, Owoce i Warzywa. Recenzja.

   Pomału zaczynamy robić porządki i odkładamy gry, z których Rafałek po prostu wyrósł. Oczywiście - takie rozstania z planszówkami nigdy nie są proste, ale mam nadzieję, że obędzie się bez krzyków i wrzasków. Na razie ponownie powracamy do nieco prostszych pozycji, które niebawem znajdą się w pobliskiej szkole. Mam nadzieję, że sprawią radość także innym pociechom.

   Seria Świat wokół mnie składa się ze sporej ilości gier - jest więc w czym wybierać. Ja zdecydowałam się na zakup z kategorii: Owoce i Warzywa (bo Rafałek miał problem, żeby rozróżnić co do czego przynależy), Zawody (aby nieco poszerzyć jego wiedzę na ten temat) oraz Kolory - bo prawidłowe rozróżnianie barw jest według mnie niezwykle ważne. Znajdziemy jednak tytuły, które także okażą się niezwykle istotne w edukacji naszej pociechy: Pojazdy, Zwierzęta oraz Zwierzęta w ZOO. 
   
   Gra Kolory i gra Zawody, to tak naprawdę memory, które doskonale edukują dzieci. Dzięki nim ćwiczymy zdolności manualne, pamięć, poszerzamy zasób słownictwa, a także rozwijamy dziecięcą wyobraźnię. 









   Owoce i Warzywa, to dwuelementowe puzzle - idealne dla pociech, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z popularnymi układankami.
    We wszystkich grach elementy są niezwykle trwałe (czytaj: dziecioodporne). Tektura jest na tyle gruba, że nawet jeżeli dziecko przez chwilę ją pożuje, to nie powinna ulec uszkodzeniu. 




      Całą serię zdecydowanie polecamy!

Wydawnictwo: Zielona Sowa
Ilustrator: Katarzyna Nowowiejska
Wiek czytelnika: 0-3 lat 
Seria: ŚWIAT WOKÓŁ MNIE
Cena: 12-20zł.

Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!



Zestaw do nauki czytania - z wykorzystaniem metody Domana.

Zestaw do nauki czytania - z wykorzystaniem metody Domana.

   Siedzę i przeglądam materiały dotyczące nauki czytania wśród najmłodszych dzieci. Materiałów jest bardzo dużo, a mimo wszystko, trudno znaleźć informacje, które konkretnie mnie interesują. Mam stały kontakt z wydawnictwem Pentliczek, a mimo wszystko, zwlekam z zadaniem tego pytania. Bo sama nie wiem, jak je sprecyzować. No, ale od początku...


   Rafałek nigdy nie interesował się literkami. Owszem - bardzo chciał czytać tak, jak starsza siostra, ale absolutnie nie przejawiał chęci, aby zasiąść przy stole i przyjrzeć się tekstowi. I chociaż ma w zwyczaju spać z książkami, to alfabetu po prostu nie zna. 
   Kiedy okazało się, że mamy szansę wypróbować dość popularną (a może raczej sławną) metodę do nauki czytania, zapytałam Rafałka, czy byłby nią zainteresowany. Zareagował bardzo entuzjastycznie i z niecierpliwością oczekiwał kuriera z pierwszą przesyłką. W poręcznym pudełku znaleźliśmy karty: na każdej z nich widnieje tekst z obrazkiem (po jednej stronie) oraz sam wyraźny podpis (po drugiej stronie). Zabawę z wykorzystaniem kart można przeprowadzić na setki sposobów.  Najprostsza, którą stosuję najczęściej, to krótkie pokazy. Wybieram 6 obrazków (każdego dnia dorzucając kolejne) i odczytuję na głos ich nazwy, pokazując barwne ilustracje. Potem je tasuję, zmieniam stronę na sam tekst i ponownie odczytuję. Za trzecim razem pytam Rafałka, czy któryś z wyrazów pamięta. I tutaj zaczynają się pierwsze dziwactwa, których mój umysł nie jest w stanie pojąć. 
   Rafałek w mig opanował wyrazy tzn. nauczył się ich na pamięć (zapamiętał obraz graficzny słowa). Ok - pierwsza paczka nie zawierała jakiegoś gigantycznego zestawu słów, więc szybkość, z jaką pochłania kolejne wyrazy, nie zrobiła na mnie jakiegoś większego wrażenia. Po pierwszym tygodniu Rafałek zaczął odtwarzać słowa - i pisać je na kartce. To był taki mały szok i pozytywne zaskoczenie. Z rozsypanych srabbli potrafił ułożyć słowa, które zapamiętał - kolejny szok. Ale najdziwniejsze rzeczy zaczęły się dziać po dołączeniu kolejnego zestawu. Późnym wieczorem, przed samym pójściem spać (a więc o nieodpowiedniej porze - bo dzieci są wtedy niepodatne na naukę), Rafałek zauważył, że przyszła paczka z nowymi kartami. Poprosił, abym je wszystkie przeczytała i pokazała obrazki. Wgramolił się z Olą do jednego łóżka i z zapartym tchem śledzili słodkie zwierzaki i zabawne zwroty. Ze smutkiem przyjął do wiadomości, że to koniec zabawy - zaproponowałam więc, aby wybrał kilka nowych słów, na kolejny dzień. Przy kilku obrazkach zatrzymywał się stwierdzając: to weź, bo to jest proste. A ja z wahaniem zerkałam na słowo: usta, bo nic prostego w tym słowie nie widzę. Co innego: słoń. Tutaj Rafałek sam powiedział, że ma takie samo zakończenie jak: koń, którego nauczył się w poprzednim tygodniu. Ale usta...? Przechwałki syna nieco mnie rozdrażniły, więc pomieszałam wyrazy i pokazałam mu 6 nowych: wszystkie odczytał bezbłędnie. Jakim cudem?  Nie wiem - i do tej pory, każdego dnia, zastanawiam się, jak funkcjonuje jego umysł. Owszem - mam informacje, że człowiek po ukończeniu 6 roku życia do czytania wykorzystuje lewą półkulę, a w młodszym wieku - prawą. I że te "czytanie", nie jest tak do końca prawdziwym odczytywaniem słów, bo żeby to robić, trzeba przede wszystkim znać cały alfabet. Ale te informacje nie pomagają mi zrozumieć podejścia synka. 
   Rafałek ma 3,5 roku. Każdego dnia z równym zapałem sięga po karty z obrazkami. Krótka zabawa rozluźnia go, bawi, przynosi satysfakcję. Zresztą - widać na filmiku, że ta "nauka", to nie dręczenie dzieci i przelewanie na nich, jakiś niezrealizowanych marzeń dorosłych, ambicji itp., a zabawa. Nadal nie rozumiem jak może tak bezproblemowo przyswajać sobie niektóre obrazy - wystarczy, że raz się z nimi zapozna, a już zostają w jego umyśle. Ciekawi mnie też późniejsza nauka czytania: z użyciem nowych słów. Czy będzie przebiegała inaczej niż w przypadku Oli? Czy Rafał faktycznie uniknie metody sylabowania? Czy będzie czytał płynniej? Czy ta metoda wpłynie na jego pamięć? Mam nadzieję, że z czasem dam radę odpowiedzieć na te nurtując mnie pytania.
    A na razie wiem jedno: że na naukę poświęcamy garść czasu: bo ćwiczenia trwają ok.5 minut (po dłuższym czasie Rafał po kartach dosłownie skacze, a nawet nimi rzuca). Nie czuję, że dzień zaczynamy od monotonnym ćwiczeń - nie odczuwam też przymusu, bo zestaw można odłożyć na dłuższy czas w kąt. Chociaż w mojej głowie kłębi się masa pytań, widząc uszczęśliwioną minę synka, czuję jedno - satysfakcję.

Więcej informacji na temat nauki czytania z zastosowaniem metody Domana, znajdziecie na stronie Penliczka: TUTAJ.








Kółka i spółka - gramy, testujemy... Co dziś odkryjemy?

Kółka i spółka - gramy, testujemy... Co dziś odkryjemy?

   Niedawno otrzymaliśmy pokaźny zasób gier od wydawnictwa Granna. I co było do przewidzenia - każdemu przypadła do gustu inna planszówka. Ja pokochałam "Sadzimy las", Ola "Muffinki", a Rafałek "Kółka i spółka".

   Słyszę znajome dreptanie, a po chwili drzwi otwierają się z hukiem.
- Mamo! No chodź zagramy w kółka jaskółka.
- Kółka jaskółka? - pytam krztusząc się kawą.
- No przecież mówię: Kółka jaskółka.
- Chyba: Kółka i spółka.
- No tak właśnie mówiłem!
   Zabieram kawę i idę do pokoju dziecięcego, gdzie na biurku już leży rozłożona gra. W kolorowym pudełeczku leżą różnorodne figury, a tuż obok: trzy medale. Rafałek pomieszał karty z poziomami trudności: niebieski - to poziom łatwy, czerwony - trudny. Na pierwszy rzut oka nie różnią się od siebie. Kiedy jednak przystąpimy do gry, okazuje się, że w trudniejszym poziomie musimy dobrze manewrować figurami. Raz częściowo przykrywamy czerwony kwadrat, innym razem na kole musimy umieścić żółty trójkąt.
- Chcesz grać trudniejszymi kartami? - upewniam się.
- Oczywiście. Damy sobie radę. - synek uśmiecha się szeroko. Nie pozostaje nam nic innego, jak przystąpić do gry.

   Tak jak już wspomniałam, w pudełku znajdziemy masę figur geometrycznych, dwie talie kart z różnym poziomem trudności, trzy medale, planszę, no i oczywiście pionki. Naszym zadaniem jest odtworzyć wylosowany obrazek. Najmłodszy gracz losuje kartę i kładzie ją na stole z okrzykiem: Kółka i spółka! Zawodnicy równocześnie usiłują ułożyć swój widoczek. Kto pierwszy zdoła odtworzyć figurowe arcydzieło, ten otrzymuje medal z numerem 1, kolejna osoba - z numerem 2, a trzecia z numerem 3. Każdy z medali oznakowany jest liczbą oczek, o jakie możemy się przesunąć (za pierwsze miejsce - 4 pola, za drugie - 3, za trzecie - 2, a za zajęcie czwartego miejsca, nienagradzanego medalem, o jedno pole). Całą turę wygrywa osoba, która jako pierwsza dotrze na metę.
   Gra wymaga nie lada umiejętności - w przypadku dzieci w różnym wieku, przewagę będzie mieć oczywiście pociecha starsza. Można jednak pozamieniać karty - i młodszy gracz będzie musiał ułożyć obrazek łatwiejszy, a nieco starsza pociecha - trudniejszy. Takie rozwiązanie wyrównuje szansę pomiędzy dziećmi - i umożliwia im wspólne granie.
   Rafałek uwielbia grę - czasem, gdy nie mam czasu na kolejną "partyjkę", sam zasiada przy stole i odtwarza poszczególne obrazki. Gra bardzo dobrze wpływa ma rozwój pociech - jest też niezwykle zajmująca i w naszym domu zajmuje honorowe miejsce. Tzn. na dolnym piętrze - tak, aby Rafałek bez problemu mógł po nią sięgać.


Za wsparcie w realizacji wyzwania, a także wszystkie materiały informacyjne oraz gry, przeznaczone do recenzji, dziękuję Wydawnictwu Granna.

Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!















Kreatywne zabawy - seria Lilla Lou.

Kreatywne zabawy - seria Lilla Lou.

   Serię Lilla Lou odkryłyśmy, kiedy Ola nie potrafiła jeszcze zbyt dobrze malować. Miała jednak niesamowitą wyobraźnię i mnóstwo pomysłów. Do swoich prac dołączała piórka, skrawki bibuły, muszelki a nawet zasuszone kwiaty. Wychodziły z tego piękne kreacje - a ja czułam satysfakcję, widząc jak Ola samodzielnie tworzy pierwsze dzieła.

   Nitki, tasiemki, wyciory, brokat, piórka, skrawki materiałów... Zakupiłam dwa olbrzymie biurka, które zajmują znaczną część pokoju dziecięcego - a jednak, widząc zawalone blaty wiem, że zakup był słuszny. W końcu mając możliwość wykorzystania dowolnych materiałów, Ola zagarnęła wszystko, co tylko wpadło w jej ręce. I trudno nazwać to zachłannością. Tutaj po prostu panuje twórczy bałagan. I... nic się nie zmarnuje.
   Lilla Lou, to bardzo rozbudowana seria: w skrócie możemy powiedzieć, że są to kreatywne szkicowniki. Ich tematyka jest jednak niesamowicie rozbudowana: możemy zakupić pomoce do tworzenia biżuterii, ubrań dla wróżek, strojów na urodziny, zająć się profesjonalnym makijażem czy nawet sięgnąć po coś w nieco mroczniejszym klimacie. Wybór więc dopasowujemy do gustu i zamiłowań dziecka. Zaręczam, że dla każdej pociechy znajdziemy coś, co je zainteresuje.
   Tak jak widać, nasze szkicowniki przedstawiają wyraźny zarys postaci - to od nas jednak zależy, jaką posturę będzie miała dana osoba (Ola dość często swoje modelki "pogrubia"). Namalowane ubranie doskonale tuszuje wcześniejszy szkic postaci (jest niewidoczny). Bufiaste rękawy, rozłożysta sukienka, koronkowe wykończenia - ubrania dopasowujemy wedle własnych upodobań. Ale... Tak naprawdę nie musimy doskonale rysować, aby odczuwać radość z tworzenia projektów. Ola czasem wzdycha z zachwytem nad tęczowymi spodniami, wykończonymi czymś, co (o zgrozo) przypomina na myśl rozjechany welon. Mruczy wtedy swoje żale, że nie potrafię uszyć takiego "pięknego, wymarzone stroju".
   Wydawnictwo Wilga przesłało nam najnowszą pozycję z serii Lilla Lou - Happy Birthday. Nie tylko Ola, ale także jej kuzynka, były zachwycone, że mogą swoje modowe pomysły przelać na papier. Tym bardziej, że mogły zaszaleć, prześcigając się w wymyślaniu coraz to bardziej szalonych (chociaż teraz mówi się raczej: odważnych) kreacjach urodzinowych.
   Serię nie tylko polecam na co dzień - zachęca dzieci do kreatywnego spędzania czasu, rozwija zdolności manualne, pobudza wyobraźnię itp., ale także jako podarunek np. na urodziny. Gwarantuję, że szkicownik wzbudzi nie mały zachwyt solenizantki.

   Za przesłanie materiałów do recenzji dziękuję Wydawnictwu Wilga.


Szkicownik bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK















Czytanie metodą globalną - szósty dzień testowania.

Czytanie metodą globalną - szósty dzień testowania.

   Witam. Dzisiaj mam okazję zaprezentować filmik, przedstawiający naszą zabawę z kartami otrzymanymi od Wydawnictwa Pentliczek. Szczegółowa relacja ukaże się niebawem, a dziś tylko napiszę, że karty pokazuję dwa razy dziennie: rano i  wieczorem.




Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger