Cukierki - nowość od Wydawnictwa Granna!

Cukierki - nowość od Wydawnictwa Granna!

Na Dzień Dziecka wydawnictwo Granna zaskoczyło nas kolejnym pakietem gier. Jak zwykle stanęliśmy przed dylematem: po którą grę sięgnąć? Spośród tylu ciekawych tytułów, naprawdę trudno było zdecydować się na jeden. No cóż? Ola nie miała żadnych problemów: łapczywie rzuciła się na Cukierki...

Dzieci uwielbiają słodkości, a gry, które nawiązują do apetycznych babeczek, czy cukierków, z całą pewnością przykują ich uwagę. Proste zasady, które umożliwiają im rozgrywkę z osobami dorosłymi są sporym atutem. Nie przepadam za grami, w których muszę się "podkładać", aby Ola mogła odnieść zwycięstwo. W tej grze szanse na wygraną, są mniej więcej wyrównane.



Bajecznie kolorowe pudełka, przejrzysta i miła dla oka instrukcja - to znaki rozpoznawcze gier wyprodukowanych przez Wydawnictwo Granna. Dodatkowo zawsze cieszyła mnie grubość tekturowych elementów (jak zapewne zauważyliście, posiadam baaardzo stare wersje gier i pomimo tabunu dzieci, które w nie grały, planszówki są nadal w świetnym stanie). W grze Cukierki zostałam jednak dodatkowo zaskoczona - elementy są jeszcze grubsze niż dotychczas. Z całą pewnością zapewni to dłuższy żywot gier.


 
W naszej grze znajdziemy 56 kafelków z obrazkami słodkości.

  • cukierki zwykłe
  • cukrowy lizak
  • apetyczne ciasteczko
A także:
  • 6 żetonów przewagi, które są wykorzystywane w zaawansowanym poziomie gry
  • 16 żetonów specjalnych
  • instrukcję 





   
Aby przystąpić do gry, musimy pomieszać wszystkie nasze kafelki, a następnie wylosować 26 z nich. Słodkości układamy według poniższego wzoru.


 A teraz całość obracamy. Spokojnie! Kafelki są grube i ich układanie, to... słodka przyjemność. Ola z zachwytem piszczała na widok ujawnionych części ciasteczek czy lizaków.



Każdy z graczy otrzymuje trzy kafelki - resztę układamy w stosik (w ten sposób, aby obrazki nie były widoczne dla graczy).


Przystępujemy do gry. Kto zaczyna? Ha! To będzie moja mała tajemnica - wskazówki w instrukcji tak mnie rozbawiły, że długo zanosiłam się śmiechem. I jeszcze ta mina zdumionej Oli - bezcenna.



Wybieramy jeden, spośród swoich kafelków i wykładamy go na stół w ten sposób, aby pasował do co najmniej jednego boku.
Wyłożony kafelek pasował do smakowitego miętuska. A więc odbieram swoją słodką nagrodę w postaci zielonego cukierka. Kafelek, który wyłożyłam na stół już pozostawiam. Czyli w swojej kolejce udało mi się zebrać jeden żeton.
Ola wykłada swój kafelek. Pasuje do dwóch cukierków - zabiera więc dwa elementy, natomiast ten, który wyłożyła - pozostawia na stole.

W swoim ruchu możemy więc dopasować kafelek do jednej, bądź do czterech części.
W przypadku ułożenia ciasteczka otrzymujemy dodatkowy ruch. Natomiast, jeżeli zdołamy poskładać w całość cukrowego lizaka - w nagrodę dostajemy żeton specjalny, który w końcowym podliczeniu daje nam 2 punkty.





Po każdym zakończeniu tury dobieramy kafelki. Te, które udaje nam się zgarnąć w czasie swojego ruchu - odkładamy na bok, aby nie pomieszały się w czasie dalszej gry (Ola jest tak podekscytowana rozgrywką, że niemal ciągle miesza elementy).
Gra kończy się wraz z wyłożeniem ostatnich kafelków. Oczywiście wygrywa osoba, która zdołała zdobyć jak najwięcej punktów - jeden kafelek = jeden punkt.

W instrukcji mamy też podane zasady wariantu zaawansowanego.

Gra jest świetna! To kolejny raz, kiedy sięgam po planszówkę i umacniam się w przekonaniu, że gry nigdy mi się nie znudzą. Dobrze dopasowana gra, pozwala dzieciom i rodzicom czerpać niesamowitą radość ze wspólnie spędzanego czasu.

Za wsparcie w realizacji wyzwania, a także wszystkie materiały informacyjne oraz gry, przeznaczone do recenzji, dziękuję Wydawnictwu Granna.

Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!


Miłości starczy dla wszystkich - recenzja.

Miłości starczy dla wszystkich - recenzja.

Rozwód, to bardzo trudny okres zarówno w  życiu dzieci jak i ich rodziców. Na rynku znajdziemy mnóstwo książek poruszających owe zagadnienie - wśród nich znajdują się poradniki dla rodziców jak i literatura przygotowana z myślą o dzieciach. Brakuje jednak uzupełnienia, co dalej...? Kiedy rodzice odnajdą w swoim życiu nowych partnerów, pojawiają się kolejne zmartwienia i problemy. Bo czy miłości może wystarczyć dla wszystkich?

Książka, którą mam okazję dzisiaj Wam przedstawić, jest naprawdę wyjątkowa. Bowiem na co dzień zmagamy się z zazdrością o miłość: być może mamy wrażenie, że mąż większym uczuciem darzy swoje rodzeństwo niż nas, być może całe życie odnosiliśmy wrażenie, że rodzice więcej miłości okazywali bardziej uzdolnionej siostrze. A być może: wychodziliśmy z założenia, że tak naprawdę kochać można tylko jedną osobę.

"Miłości starczy dla wszystkich", to książka, która otwiera oczy nie tylko dzieciom, ale także osobom dorosłym. Pozwala dostrzec, że nie ma nic złego w wychowywaniu się w rodzinie patchworkowej. I że w takiej rodzinie miłością można obdarzyć zarówno mamę i tatę, jak i ich nowych partnerów. Wymaga do jednak cierpliwości i zrozumienia. Bowiem nie tylko dzieci, ale również ich rodzice mogą poczuć się odrzuceni i zepchnięci na drugi plan. 


Zosia to beztroska dziewczynka, która pochodzi z rodziny "łączonej". Jej rodzice rozwiedli się i teraz mają nowych partnerów. Ma więc nowych dziadków, wujków i ciotki. Wszystko układa się wyśmienicie - dziewczynka szybko obdarza zaufaniem i uczuciem poznanych ludzi. Problem w tym, że członkowie rodziny nie do końca rozumieją jej uczuć. Nie mogą pojąć, jak Zosia może każdego z nich darzyć miłością. Ale jak to w końcu z tą miłością jest, czy może się wyczerpać?

Tytuł: Miłości starczy dla wszystkich
Autor: Pregl Sanja
Wydawca: Wydawnictwo Piętka

Za przesłanie materiałów do recenzji dziękuję Wydawnictwu Piętka


Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK











Pędzące ślimaki - EGMONT. Recenzja.

Pędzące ślimaki - EGMONT. Recenzja.


Pędzące ślimaki, to gra, która z całą pewnością może nas zachwycić jakością wykonania. Drewniane elementy, porządna plansza i kolorowe kostki robią niesamowite wrażenie.

Gra jest hitem - uwielbiają ją zarówno dzieci jak i dorośli. Zewsząd słyszę pozytywne opinie na jej temat. A nam... No nam akurat do gustu nie przypadła. Dzieci z namaszczeniem oglądają poszczególne elementy gry, bawią się drewnianymi ślimaczkami. Natomiast sama rozgrywka widocznie je nudzi i niechętnie dają się namówić na kolejną partię. W grę graliśmy jednak z innymi członkami rodziny - na jej temat mieli odmienne zdanie. Być może za jakiś czas nasze nastawienie w stosunku do gry także ulegnie zmianie.



Zanim przystąpimy do gry, rozkładamy planszę i na polu startowym ustawiamy wszystkie ślimaczki. Tutaj nie liczy się ilość graczy - za każdym razem w naszym wyścigu biorą udział wszystkie pionki. Tasujemy karty z wizerunkiem ślimaków i losujemy po jednej z nich - obrazek przedstawia dwa żyjątka, za które możemy uzyskać dodatkowe punkty po dotarciu na metę. Oczywiście barwy naszych ślimaczków są tajemnicą dla pozostałych zawodników. 



Grę rozpoczynamy rzucając wszystkimi kośćmi. Następnie wybieramy jedną z nich i przesuwamy ślimaczka we wskazanym kolorze o odpowiednią ilość pól. Np. kostka niebieska wskazuje liczę 5 - niebieski ślimaczek pełznie w stronę mety o wskazaną liczbę pól. W przypadku, gdy na kostce pojawi się wizerunek ślimaka - pionek porusza się o dwa pola.
Kiedy wykonamy już swój ruch - kolej na drugiego gracza. Spośród pozostałych kostek wybiera jedną i na takiej samej zasadzie porusza dowolnie wybranym pionkiem. Czynności powtarzamy aż do otrzymania jednej kości - wtedy ponownie dołączamy odrzucone kostki.


PUNKTY, PUNKTY...

Jeżeli nasz ślimaczek stanie na polu, na którym znajduje się już jakieś żyjątko, to owe żyjątko cofa się o jedno pole do tyłu, a my otrzymujemy żeton z 1 punktem (bądź kilkoma - w zależności od tego, ile uda nam się przeciwników zepchnąć). W przypadku, gdy staniemy na polu z grzybkiem - otrzymujemy jeden punkt bez względu na to, czy ktoś je zajmuje. Bowiem na grzybowym polu przepychanki nie wchodzą w rachubę.
Gra kończy się wraz z dotarciem pierwszego ślimaka na metę. Następuje wtedy wielkie podliczanie punktów. Tak jak już wspomniałam, można otrzymać dodatkowe punkty za dopełznięcie wskazanym na karcie ślimakiem do mety. Gorzej, jeżeli okaże się, że przeciwnik miał na obrazu ślimaczka w tym samym kolorze co my... Tak prawdę mówiąc, to do samego końca trudno określić, kto zostanie zwycięzcą. 








Podsumowując:
  • w grze liczy się uzbieranie jak największej ilości punktów
  • nie zawsze osoba, która jako pierwsza dotrze na metę - wygrywa
  • im więcej zepchniętych ślimaków,tym lepiej
  • rozgrywka jest nieprzewidywalna

Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!



Zagadkowe wierszyki - Alexander.

Zagadkowe wierszyki - Alexander.

   Zarówno Ola jak i Rafał uwielbiają wszelkiego rodzaju zagadki. Sporo czasu spędziłam na wyszukiwaniu w pobliskiej bibliotece książeczek ze zbiorami dziecięcych szarad. Okazywały się wybawieniem w restauracjach, podczas przymusowego postoju czy odwiedzin w urzędach (z jakim zachwytem kobiety zerkały na spokojne i zasłuchane dzieci - gdyby tylko wiedziały, że jeżeli nie odwrócę uwagi Rafała, najpewniej wskoczyłby na biurko). Dzisiaj mam okazję zaprezentować grę, którą z powodzeniem możemy zabrać w podróż - a przynajmniej część gry w postaci kart zawierających świetne zagadki.

   Zagadkowe wierszyki, to niezwykle przyjemna gra dla dzieci od 5 roku życia. Oczywiście, jeżeli pociecha uwielbia zagadki, to spokojnie da sobie w nią radę znacznie wcześniej. Rafałek nie ukończył jeszcze czwartego roku życia, a poprawnie odpowiada na większość z pojawiających się pytań. Gra dostarcza też mnóstwo pozytywnych emocji - można się pośmiać z niektórych odpowiedzi. Dzisiaj rano Rafałek zaszczycił nas np. takim rozwiązaniem szarady:

Gdy coś źle narysowałeś,
i znów narysować chciałeś,
ona ci w tym pomagała
i "złe" linie usuwała.

   Czasem synkowi zdarzy się zamyślić nad odpowiedzią. Jednak tym razem wykrzykną podekscytowany: Ola! A my z córką leżałyśmy na biurku ocierając ze śmiechu łzy. W sumie podał prawidłową odpowiedź - bo to właśnie starsza siostra najczęściej wyręcza go w tym zadaniu.

   Ale wracając do gry...  W naszym pudełku znajdziemy :
  • 55 kart z zagadkami
  • plansze
  • cztery pionki
  • 36 tabliczki
  • kostkę do gry
  • 36 okrągłych żetonów
  • instrukcję
   Zasady gry są nieskomplikowane. Karty tasujemy i odkładamy wierszykami do góry (po drugiej stronie znajduje się obrazek przedstawiający prawidłowe rozwiązanie zagadki). Planszę rozkładamy na stole i ustawiamy pionki (każdy pionek musi zajmować miejsce odpowiadające jego kolorystyce). Grę rozpoczyna najmłodszy gracz - rzuca kostką i porusza się o wskazaną liczbę pul. Każde pole oznaczone jest innym kolorem. Odpowiednio:
  • pole niebieskie - sięgamy po kartę z zagadką i usiłujemy prawidłowo odpowiedzieć na zadane pytanie. Po drugiej stronie karty widnieje obrazek przedstawiający rozwiązanie szarady. Dzieci niesamowicie się cieszą, jeżeli uda im się odgadnąć, co skrywa widok znajdujący się po przeciwnej stronie. Obrazki są po prostu rewelacyjne. Za prawidłowe rozwiązanie otrzymujemy żeton.
  • pole żółte - uczestnicy po kolei sięgają po tabliczki z wizerunkiem uśmiechniętej małpki i starają się zbudować z nich wieżę. Osoba, która pierwsza zniszczy ułożony stosik wypada z gry, a nagrodę w postaci żetonu otrzymuje gracz, który kładł kafelek przed nią.
  • pole czarne - tracimy jeden ze swoich żetonów
  • pole fioletowe - odpowiadamy na dwa pytania: możemy zdobyć jeden bądź dwa żetony
  • pole czerwone, to pole neutralne: nic się nie dzieje.
Oczywiście w grze wygrywa osoba, która uzbiera najwięcej żetonów (ilość jest tu kwestią umowną).

Gra jest naprawdę warta uwagi. Dodatkowym plusem są karty, które można schować do plecaka czy torebki i wyciągnąć w chwili, kiedy dzieci zaczynają dokazywać. W naszym wypadku wielokrotnie ratowały nas przed opałami w postaci nazbyt rozbrykanych dzieci.


















Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger