Słowo Stwory - "Państwa i miasta" w nowej odsłonie.

Słowo Stwory - "Państwa i miasta" w nowej odsłonie.

Słowo Stwory, to urozmaicona gra typu "Państwa i miasta". Została opatrzona ciekawą grafiką i nieco bardziej urozmaiconymi zasadami. Tak oto powstała planszówkowa odsłona popularnej gry z moich dziecięcych lat. I muszę przyznać, że robi pozytywne wrażenie.

Za moich czasów zasady gry wyglądały następująco: każde dziecko było zaopatrzone w kartkę i długopis. Następnie rysowało tabelę, w której zamieszczano przeróżne kategorie: państwa, miasta, rośliny, zwierzęta, imiona. Na dany sygnał jeden z graczy "odczytywał w myślach" abecadło (oszustwa w tym przypadku były na porządku dziennym). Na słowo STOP padała literka np. M, a wszyscy uczestnicy zabawy musieli w zeszytach zapisać słowa rozpoczynające się właśnie na tą literę.


W Słowo Stworach kategorie znajdują się na czterech kostkach. Gracz sięga po dowolnie wybraną kość, po czym losuje kategorię. Wśród nich znajdziemy:

  • państwa
  • miasta
  • zawody
  • zwierzęta
  • rośliny
  • rzeczy
  • bajki
  • zabawki
  • film
  • sport
  • muzyka


Następnie odkrywamy DWIE karty z naszej talii - z tych dwóch liter będziemy układać słowo pasujące do wylosowanej kategorii. Zadanie nie jest proste, zwłaszcza, że w czasie rozgrywki upływający czas będzie odmierzać klepsydra.


Gracz, który jako pierwszy ułożył pasujące słowo, otrzymuje punkty w postaci dwóch SłowoStworów. Jeżeli pozostali uczestnicy zabawy, zdołają rzucić hasło zanim przesypie się piasek w klepsydrze - otrzymują po jednym punkcie.

 
W grze zwycięzcą zostaje osoba, która zdobędzie największą ilość Słowo Stworów.


Oczywiście w czasie gry możemy modyfikować zasady - m.in wybierać kategorie bardziej dopasowane do wieku uczestników zabawy (bo w grę tak naprawdę można grać już z czterolatkiem, który dość dobrze zaznajomiony jest z alfabetem). Możemy też odrzucić klepsydrę, która czasem wznieca niezły popłoch wśród dzieci - pociechy bezradnie wpatrują się w uciekający czas, zamiast myśleć, jakiej udzielić odpowiedzi.


Bez względu na to, jaki wariant gry wybierzecie, jestem pewna, że Słowo Stwory przypadną Wam do gustu. W końcu zdobywanie takich nietuzinkowych żetonów, jest fajną zabawą zarówno dla dzieci jak i dorosłych.






Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!
Koncert cudzych życzeń - Izabela Frączyk.

Koncert cudzych życzeń - Izabela Frączyk.

Kiedy wszystko zdaje się obracać przeciwko nam, nagle dostajemy nową szansę - to od nas zależy, czy wykorzystamy ją tak, by odmienić nasze życie na lepsze. Magda stoi na rozdrożu dróg - straciła pracę, jej mąż stał się głównym podejrzanym dokonania rabunku w aptece, w której od lat pracuje, a na domiar złego, teściowa ogłasza bankructwo i postanawia zamieszkać wraz z nimi. Sprawy coraz bardziej się komplikują, a Magda dostrzega, że jej życie od dawna było podporządkowane oczekiwaniom innych osób. Kiedy dowiaduje się o nieoczekiwanym spadku, zostaje przytłoczona reakcją męża i teściowej, którzy zakładają, że sprzeda stadninę odziedziczoną po babci i pokryje długi. Nikt jednak się nie spodziewa, że Magda podjęła już decyzję - stadninie w Pieńkach przywróci dawną świetność. Czy ten wybór zdoła jednak odmienić życie Magdy na lepsze?

Książkę czyta się z zapartym tchem - oczywiście najbardziej urzekła mnie postać... teściowej. Oj dawno nie natrafiłam na równie podły i zakłamany charakter. Trudno nie gnieść w nerwach kartek powieści, gdy w zasięgu wzroku pojawia się ta upiorna manipulantka. Całe szczęście - syn dostrzega wady swojej rodzicielki, ale nadal tkwi pod jej pantoflem. Jeżeli jesteście ciekawi, czy i na Was zrobi wrażenie konflikt rodzinny i czy udzieli Wam się niezwykły nastrój panujący w Pieńkach, to zachęcam do przeczytania książki.


Tytuł:Stajnia w Pieńkach. Tom 1. Koncert cudzych życzeń
Seria:Stajnia w Pieńkach
Autor:Frączyk Izabella
Wydawnictwo:Prószyński i S-ka, Prószyński Media




Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK
Mamo uszyj mi! A czy można nauczyć się szyć... z książek?

Mamo uszyj mi! A czy można nauczyć się szyć... z książek?

Nieraz przez moje ręce przewijały się przepiękne materiały, z których mogłabym uszyć ubranka dla dzieci. No właśnie - mogłabym gdybym potrafiła. Ale szycie, to nie jest prosta sztuka, którą da się w mig opanować. Pomimo tego, stanęłam przed mężem i oznajmiłam, że mam zamiar nauczyć się szyć. Nie był tą nowiną jakoś specjalnie zaskoczony, przywykł już do moich pomysłów i planów, na które często wpadam pod wpływem impulsu. Zdziwił się dopiero, gdy oznajmiłam, że na żaden kurs się nie wybieram, przeciwnie - mam zamiar nauczyć się szyć... z książek.

Zaopatrzyłam się w masę poradników dotyczących szycia - mam taki zwyczaj, że jeżeli jakaś gra/książka/zabawka nie przypadnie mi do gustu, to po prostu nie rozlewam się nad jej wadami i nie umieszczam jej recenzji na blogu. No bo w końcu kto ma ochotę czytać o czymś, co mi się wyjątkowo nie spodobało? Ponad to o gustach się nie dyskutuje. Tak więc pozwolę sobie pominąć kilka genialnych poradników dla osób, które zaczynają swoją przygodę z szyciem. Pominę je, bo za cholerę nie rozumiem co oznaczają te wszystkie skomplikowane zwroty, rady i pogmatwane rysunki. Jak dla mnie - istna magia. Może za 10 lat będę w stanie wziąć te książki do ręki i zrozumiem, co autor miał na myśli, sugerując mi dekatyzowanie tkanin. Jak na razie - nie mam ochoty uczyć się szyć zaopatrzona w encyklopedię.

Dzisiaj przedstawię więc książkę, która idealnie nadaje się dla osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z krawiectwem.


Mamo, uszyj mi! - Maksymiuk-Szymańska Anna



Tytuł:Mamo, uszyj mi!
Autor:Maksymiuk-Szymańska Anna
Wydawnictwo:Septem

Książka została stworzona z myślą o rodzicach, którzy chcieliby szyć ubranka dla dzieci. Znajdziemy w niej szczegółowe porady, przejrzyste i czytelne instrukcje oraz gotowe wykroje. Nie ukrywam, że wykroje były dla mnie najważniejsze - opis, jak krok po kroku uszyć czapkę, to dla nowicjusza doskonała pomoc. A jak już uda nam się przebrnąć przez szycie czapki i komina, możemy usiąść przy maszynie i podjąć się nieco większego wyzwania.


Na wstępie dowiemy się, jak wykonywać profesjonalne pomiary, czym kierować się przy wyborze materiału, a także jak zrobić dobry wykrój. 


Niestety - w przypadku szycia ubranek dziecięcych overlock jest właściwie niezbędny. Warto się w niego zaopatrzyć, w innym wypadku możemy rozczarować się jakością ściegu.


Chyba nie muszę pisać, że moje pierwsze próby szycia zakończyły się niepowodzeniem. Trzy razy złamałam igłę, nieprawidłowo zszyłam nogawki spodni, a raz nawet przyszyłam sobie rękaw do obrabianego materiału.


Ale z czasem spod moich dłoni zaczęły wchodzić ubrania, które można było założyć do wyjścia. Moja radość, że coś w końcu wygląda jak ubranie (a nie stój na Halloween), była nie do opisania.


Gorąco polecam poradnik, który NAPRAWDĘ jest w stanie pomóc nam opanować sztukę szycia dziecięcej odzieży. Nie ma co się zrażać, gdy początki naszej pracy nie wyglądają tak, jak zakładaliśmy. Wystarczy uzbroić się w cierpliwość, odrobinę optymizmu i humoru. Z czasem zobaczymy pierwsze efekty, a uśmiech na twarzy dziecka wynagrodzi wszelki trud.


A dla zainteresowanych: materiały zakupowałam: TUTAJ















Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK
Barcelona czy Werona? Z cyklu: Wiem bo gram!

Barcelona czy Werona? Z cyklu: Wiem bo gram!

Barcelona czy Werona, to gra, która z początku wywoływała we mnie paniczy lęk. Geografia nie jest moją najmocniejszą stroną, a szerokości geograficzne poszczególnych miast i zabytków potrafiły skutecznie mnie odstraszyć od ciekawie zapowiadającej się planszówki. Aż w końcu nadszedł ten dzień, gdy przemogłam strach i wyciągnęłam grę... I wiecie co? Zaczęła mnie wciągać!

Gra, którą dzisiaj mam okazję zaprezentować, pozwoli nam sprawdzić swoje umiejętności geograficzne. Ale (co najważniejsze) nawet jeżeli okażemy się kompletnymi ignorantami w tym temacie, z czasem uda nam się opanować trudną umiejętność określania położenia poszczególnych miejsc. Nic dziwnego - niewielka mapka zamieszczona na kartach potrafi naprawdę wbić się do głowy (a wieczorem, gdy znużony zamykasz oczy - widzisz zarys Włoch). W dodatku, aby wygrać, nie trzeba być geniuszem - wystarczy... dobrze blefować.


Nie wiem jak na widok kart reagują inni gracze, ja natomiast poczułam panikę i musiałam przemóc nagłą chęć ucieczki (kiedyś już zmagałam się z podobnym problemem i musiałam podchodzić do gry trzykrotnie). Gigantyczny stos kart przedstawia 138 miejscowości oraz 40 atrakcji turystycznych. Dodatkowo do gry załączona jest przejrzysta i czytelna instrukcja, żetony punktacji i niewielka plansza.


Zanim przystąpimy do gry, tasujemy wszystkie karty i odliczamy po trzy stosy składające się z 15 kart. Każdy ze stosów dzielmy odpowiednią kartą postoju. Uczestnicy zabawy otrzymują po cztery żetony punktacji. Planszę kładziemy na stole i umieszczamy na niej jedną, losowo wybrana kartę.


Zadaniem graczy będzie ułożenie kart zgodnie z ich położeniem na osi wschód-zachód lub północ-południe.


Jeżeli gracz wyłoży kartę, pozostali uczestnicy zabawy odpowiadają, czy zgadzają się z jej położeniem. Jeżeli nie czujemy obiekcji - gra toczy się dalej. W przypadku, gdy mamy wątpliwości - odkrywamy karty i sprawdzamy ich położenie. Jeżeli osoba, która wykładała kartę popełniła błąd - oddaje jeden ze swoich żetonów osobie, która zakwestionowała jej wybór; a niepoprawnie wyłożona karta zostaje usunięta z gry. W przypadku, gdy karta leży poprawnie - osoba, która oddała poprawność położenia w wątpliwość, oddaj żeton graczowi, który dokładał kartę.


Jeżeli z naszej tali ubędzie 15 kart natrafimy na Postój. W tym momencie, na dany znak pokazujemy, ile według nas kart zostało wyłożonych nieprawidłowo. Osoba, która będzie najbliżej poprawnej odpowiedzi, otrzymuje z bankowego stosiku dwa żetony. Karty, które nie powinny znaleźć się na naszej planszy zostają odrzucone, a gra toczy się dalej.




Karty układamy w dowolnym szeregu tzn. możemy wcisnąć je z lewej bądź prawej strony, a nawet pośrodku innych kart - byle tylko prawidłowo określić ich położenie. Póki na planszy nie panuje tłok, wykładanie kart może wydawać się banalne. Z czasem jednak zaczyna być wymagana precyzja i dobra znajomość geografii. No może, że człowiek potrafi nieźle blefować.


Wykładasz kartę z szelmowskim uśmiechem. Kątem oka spoglądasz na nazwę: Edirne, ale pewność siebie nie znika z twojej twarzy. Gracze nie podważają twojej decyzji i kolej przypada na innego uczestnika zabawy. Tym razem ci się upiekło...

Zwycięzcą gry zostaje osoba z największą ilością żetonów. 


Chociaż do gry podchodziłam nieco sceptycznie (byłam pewna, że to kolejna pozycja dla geniuszy), to bardzo szybko mnie urzekła. Jest naprawdę niebanalna, ciekawa i odkrywcza. Dzięki niej polubiłam zagłębianie się w mapach i jestem pewna, że gra będzie doskonałą pomocą dla dzieci, które rozpoczynają swoją przygodę z geografią. Warto dodać, że istnieje dodatkowy wariant gry, który zakłada, że będziemy obstawiać...liczbę ludności w danym mieście. Brzmi interesująco? To zachęcam do gry - naprawdę warto!



Za wsparcie w realizacji wyzwania, a także wszystkie materiały informacyjne oraz gry, przeznaczone do recenzji, dziękuję Wydawnictwu Granna.

Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!

Jak ćwiczyć pamięć? Sięgamy po Memory.

Jak ćwiczyć pamięć? Sięgamy po Memory.

104 karty - czyli w sumie 52 pary obrazków, które należy odszukać. Oto gra, w której tak naprawdę mam niewielkie szanse na odniesienie zwycięstwa. Nie przy Oli, która od drugiego roku życia ślęczy nad grami tego typu. Rafał spogląda na nią podejrzliwie i szepcze: - Czarownica!  Na co córka wybucha gromkim śmiechem. No cóż? Trzeba zacząć ćwiczyć pamięć.

Odkryłam, że Memory skutecznie wycisza dzieci - nie ma innej rady, przy grze tego typu trzeba wykazać się nie lada cierpliwością i skupieniem. Z radością więc podsuwałam dzieciom wymieszane kafelki i zaczynaliśmy zabawę. Aż nadszedł dzień, gdy Ola zaczęła z wdziękiem zgarniać wszystkie rozłożone elementy. Oszołomiona wpatrywałam się w dziecko, które potrafi bezbłędnie pokazać kolejną parę spośród 104 kafelków. Uuu... Kiepska sprawa. Czas najwyższy podszkolić swoje umiejętności. A do tego warto wybrać Memory z ogromną ilością elementów.


Memory original- Ravensburger



Od jakiegoś czasu zachodzę do sklepów z antykami w nadziei, że odnajdę ten jedyny, wyjątkowy stolik - który łączyłby funkcjonalność i estetykę. Na razie - wizja idealnego stolika jest odległa. Za to coraz częściej przynoszę różnego rodzaju gry planszowe, które namiętnie upycham po szafach. Dzisiaj zaprezentuję oryginalne Memory z 1981 roku, które urzeka piękną oprawą graficzną oraz niezwykłą trwałością. W naszych zbiorach znajduje się sporo gier Memory, ale żadna z nich nie zachowała się w tak dobrym stanie jak ta.


W pudełku znajdziemy przegródki, które ułatwiają przechowywanie kafelków. Tak jak już wspominałam, mamy aż 104 elementy, co daje 52 pary różnorodnych obrazków. 


Jak widać kafelki zachowały się w idealnym stanie - jedynie pudełko poczuło upływ czasu (i z pewnością dziecięce dłonie), ale jest to jedyny zauważalny mankament.


Zapamiętywanie układu kafelków, to świetny sposób na ćwiczenie pamięci zarówno u dzieci jak i osób dorosłych. Częste sięganie po gry tego typu pozwala uelastycznić i poprawić funkcjonowanie pamięci. I chociaż gra pozornie wydaje się banalna, w starciu z dziećmi może okazać się, że umysł powoli zaczyna nas zawodzić...


Zaczynamy zabawę...











Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!
Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger