Targi Gra i Zabawa 2016 - czy było warto?
Targi Gra i Zabawa, to nie jest zwykłe spotkanie miłośników gier planszowych. Wystarczy tylko wejść na halę, aby poczuć entuzjazm odwiedzających i samemu śledzić z zapartym tchem atrakcje, jakie nas otaczają. Panuje przyjemny gwar - żaden tam chaos, bo wszystko jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Z głośników dobiega wyraźny, kobiecy głos, który informuje nas o programie (dzięki temu nie przegapimy interesujących wydarzeń takich jak turnieje, pokazy, warsztaty itp.). Atrakcji jest tak dużo, że w ciągu jednego dnia trudno wszystko obejrzeć - zwłaszcza gdy ma się dzieci,
Na targach byliśmy po raz pierwszy - i nasze wejście rozpoczęliśmy od wstępnych oględzin. Byłam zaskoczona tak dużą ilością wydawnictw i partnerów akcji - na wstępie udało mi się w spokoju obejrzeć makietę pociągu. Była wykonana tak precyzyjnie, że postanowiłam zrobić nieco więcej zdjęć - podziwiam pasję z jaką ludzie oddają się modelarstwu. Prawdziwe dzieło sztuki! W czasie, gdy przyglądałam się torom kolejowym, mąż z dziećmi sterowali miniaturowym pociągiem znajdującym się obok, a potem uczestniczyli w wyścigach samochodowych.
W planach miałam szybki obchód stoisk - a dopiero potem dłuższe pobyty w określonych punktach. Moje plany legły jednak w gruzach - Ola spostrzegła stoisko Abino, gdzie można było przygotować kartę z życzeniami, a Rafał - gigantyczny bilard/piłkę nożną. Tak więc zaliczyliśmy pierwszy przystanek, gdzie mogłam przyjrzeć się bliżej zasobom wydawnictwa, które ostatnio miałam szansę recenzować. Zaopatrzyłam się z zniżki i ulotki promocyjne (kolonie dla dzieci - ooo... jaki wybór, ale Ola chyba na taki wyjazd jest jeszcze za mała). Potem wyruszyliśmy do sali turniejowej, gdzie wydawnictwo Zielona Sowa zorganizowało konkursy dla dzieci. Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci, a Ola - mimo, że z natury nieśmiała - szybko wyzbyła się skrępowania. Po zakończonej rozgrywce, przystąpiliśmy do kolejnej - źle doczytałyśmy zasady gry, ale zaraz przy naszym stoliku pojawił się ktoś, kto skorygował nasze błędy, przy okazji pomagając w grze. Bardzo lubię, gdy pojawiają się osoby reprezentujące dane wydawnictwo i z widoczną satysfakcją i zaangażowaniem włączają się do gry czy też rozmowy. W czasie festiwalu spotkaliśmy zarówno ludzi, którzy z zapałem wykonywali swoją pracę, jak i takich, których całkowicie obojętne było co dzieci robią z daną grą (Rafał usiadł na podłodze i tłukł jajka twierdząc, że robi jajecznicę, a Ola chodziła z jajkiem zdezorientowana, bo nie wiedziała co dalej ma z nim zrobić - no, ale o tym wspomnę w kolejnym poście).
Przedstawienie "Kot w butach" Barnaby nie wzbudziło we mnie większego entuzjazmu - lalki wyglądały nieco makabrycznie. Synek był wystraszony, a kiedy jedna z lalek usiłowała wdrapać się na jego kolana, kopnął ją, zaplątując się w sznurki. Natomiast sam prowadzący rozśmieszał dzieci do łez - chyba bardziej wolały obserwować jego popisy i wygłupy, niż lalek. Ponad to w przedstawieniu pojawiły się nieciekawe zachowania, które dzieci chłoną jak gąbki: plucie, puszczanie bąków, bicie. No i same pociechy pozostawione bez opieki - wchodziły na scenę i usiłowały walnąć którąś z pacynek - do było raczej do przewidzenia po scenach jakie ujrzały. Mnie zalewała krew, ale prowadzący doskonale dawał sobie radę z bandą nieprzewidywalnych dzieciaków. Tak więc - moje uczucia były mieszane.
Na stronie http://www.festiwalgramy.com/site/pages/program można dokładnie zapoznać się z programem targów. Nam sobota minęła na różnorakich rozrywkach i zakupach, o których będę się rozpisywała w kolejnych postach. Ponad to udało nam się wygrać w konkursie, w którym była do zdobycia gra "Palcem po mapie - Świat" (recenzja Palcem po mapie - Europa, jest już dostępna jest tu: http://zdolnedzieci.blogspot.com/2016/11/palcem-po-mapie-europa-gra-ktora-budzi.html ). Niedzielę pozostawiliśmy na gry - po 5h Ola nadal czuła niedosyt (drogie wydawnictwa, jeżeli potrzebujecie dziecka do testowania gier, to śmiało mogę Wam ją podrzucić - 10h w sobotę i z płaczem wychodziła z hali, a w domu rozpakowała grę i usiłowała namówić mnie do kolejnej partii).
Jeżeli chodzi o nasze wrażenia - wracamy zachwyceni! I jedziemy bogatsi nie tylko w nowe doświadczenia, ale także kolejne gry do naszej kolekcji. A w szczególności dziękuję za poświęcony czas wydawnictwu Abino, Zielona Sowa i RubiArt (nie sądziłam, że z taką łatwością można wytłumaczyć przemęczonej sześciolatce zasady układania kostki RUBIKA) oraz Granna, za pomoc w doborze gry na długą drogę powrotną. Zarówno kostka Rubika jak i Kokoszki ocaliły nas od marudzenia w czasie długiej jazdy autem. A szczegółowa recenzja z naszego pobytu pojawi się już niebawem!
makieta, Sportostworki i Tappi wyglądają znajomo - to też "ulubieńcy" Janka :)
OdpowiedzUsuńgratuluję Oli wytrzymałości i trochę zazdroszczę wyjazdu, wspominając własne Gramy sprzed lat... może następnym razem zaGRAMY razem :)
Ola pod koniec wyglądała jak małe zombie - bladziutka, oczka podkrążone - ale odciągnąć ją od takiej ilości gier nie sposób :-D Mam nadzieję, że uda nam się spotkać i na spokojnie zagrać w coś wspólnie (albo chociaż porozmawiać przy kawie bądź herbacie). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń