Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czytanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czytanie. Pokaż wszystkie posty
Klocki Edu - czytanie metodą globalną.

Klocki Edu - czytanie metodą globalną.

Chociaż Rafałek bardzo entuzjastycznie podchodził do nauki czytania globalnego, to jego zapał w końcu osłabł. Na jakiś czas karty poszły w odstawkę - niedawno jednak, podczas przeszukiwania szafki, odnalazł karton z wyrazami. Powróciliśmy do zabawy i ze zdumieniem odkryłam, że pamięta każde słowo, które wcześniej opanował.


Czytanie metodą globalną to bardzo wartościowa zabawa. Zarówno dziecko, jak i rodzic mogą czerpać niemałą satysfakcję, z oglądania barwnych obrazków i czytania wyrazów.  Rafałek jest jednak dzieckiem bardzo energicznym i żywiołowym - nie przepada za monotonnością, a niestety urozmaicanie tej metody wcale nie jest proste. 


Dla przypomnienia: Czytanie metodą globalną polega na wielokrotnej prezentacji dziecku wyrazów z jednoczesnym ich artykułowaniem. Czyli: chwytamy za planszę, czytamy wyraz i płynnie przechodzimy do kolejnego słowa. Zabawa ma być krótka, radosna i pozostawiać w dziecku niedosyt. 

 Od kiedy synek zaczął oglądać plansze, z upodobaniem pisze zapamiętane wyrazy. Robi to pokrętnie - czasem źle poskłada litery, ale nigdy nie pisze tzw. odbiciem lustrzanym (co w dalszym ciągu zdarza się jego starszej siostrze). 


Niedawno do naszych zabaw dołączyłam Klocki Edu - Rafałek nie tylko z ogromną radością odczytuje wyrazy, które układam, ale także chętnie sam "pisze" za pomocą klocków. Proste słowa potrafi odtworzyć z pamięci - zdarza mu się jednak robić rozsypankę literową.

Klocki Edu, to wyjątkowy zestaw, składający się z 24 drewnianych elementów. Litery znajdujące się na klockach są oparte na alfabecie polskim, czyli zawierają wszystkie znaki naszego alfabetu. Większość znajdujących się tutaj liter, to litery małe - to właśnie od nich powinniśmy zacząć naukę alfabetu. Ucząc Olę pisać i czytać za pomocą dużych liter, wyrządziłam jej sporą krzywdę - doprawdy ciężko było jej się przestawić na te małe litery, które przecież dominują w standardowym tekście.


Klocki Edu wyraźnie poprawiły jakość naszych zabaw - Ola lubi zasiadać przy biurku wraz z bratem i układa coraz to nowsze wyrazy, które syn stara się "odczytać".
Chociaż Rafał z początku nie wnikał w strukturę i litery pojawiających się słów, to z czasem zaczął je dostrzegać. To własnie wtedy chwycił za notes i wypełnił go literami, które zapamiętał z naszych ćwiczeń. 


Klocki Edu są doskonałym uzupełnieniem plansz, z których korzystamy na co dzień. Synek ma okazję przyjrzeć się z bliska literom, które dotąd stanowiły spójną całość. Wykazuje duże zainteresowanie alfabetem - i widać, że nie tylko się uczy, ale także doskonale bawi.


Na temat czytania metodą globalną znajdziecie wpisy tutaj:













           Klocki Edu dostępne są na stronie Wydawnictwa Epideixis: KLIK.

Czytanie metodą globalną - drugie nagranie.

Czytanie metodą globalną - drugie nagranie.

   Chociaż Rafałek ochoczo zabrał się do nauki czytania, to z czasem jego zapał nieco przygasł. Jak się okazało, niechęć wzbudzały nowe słowa, które nie zawierały obrazków. Czasowniki zadziałały niemal odpychająco - zamiast odczuwać satysfakcję, że potrafi odczytać zdanie, synek zrobił się złośliwy.  Pomimo małej porażki, nie zniechęcił się - dzisiaj po raz setny zapytałam, czy nadal ma ochotę uczestniczyć w nauce. Oczywiście zaczął potakiwać i dopytywać, kiedy nadejdzie nowa przesyłka.
   Nad słowami nie zawierającymi obrazków muszę nieco popracować - być może z tyłu zmaluję jakąś grafikę, która pomoże synkowi w kojarzeniu wyrazów. Chociaż przeczuwam, że ze słowami typu: miły, może być ciężko :-)
   Pojedyncze słowa synek nadal wręcz pochłania - z ciekawością zerka na obrazki, szybko je przyswaja i z radością rozbudowuje. Bo w naszych zabawach uczestniczy też Ola - urozmaiciliśmy więc lekcje, z każdego losowo wybranego słowa, układając pełne zdanie. Np. Wczoraj wybrałam się z mamą do ZOO. Ten pies ma założony zabawny sweterek itp. 
   A oto kolejny filmik przedstawiający nasze osiągnięcia. Podczas zabawy zauważyłam, że Rafałek opanował wyjątkowo trudną sztukę, czytania do góry nogami. Tego nie potrafi nawet jego starsza siostra :-D




Seria: Nasze przedszkole: "Janek lubi się chwalić", "Ala już nie grymasi".

Seria: Nasze przedszkole: "Janek lubi się chwalić", "Ala już nie grymasi".


„Przy pomocy książek wielu staje się ludźmi uczonymi nawet poza szkołą, bez książek zaś nikt nie wykształci się nawet w szkole.”

Jan Amos Komeński


   Odkąd sięgam pamięcią, Ola miała problem z odkrywaniem nowych smaków. Każda nowa potrawa, każde nowe połączenie, wzbudzały w niej paniczny strach. Na nic zdawało się wymyślne dekorowanie potraw, obietnice i błagania. Z miną męczennika pochylała się nad talerzem i w skupieniu oglądała jedzenie.
   Przełom nastąpił dopiero w przedszkolu, gdy nauczycielka rozpoczęła żmudną pracę nad grymaszącą Olą. Tak jak sądziłam - autorytet, jakim cieszyła się opiekunka pomógł Oli przezwyciężyć strach przed nowymi produktami. I chociaż nadal miewamy gorsze dni, to wiem, że najgorsze momenty są już za nami.

  Nasze przedszkole jest wyjątkową serią książek, które cieszą się niesłabnącą sympatią ze strony dzieci. Nic dziwnego - przedszkolaki uwielbiają lektury, które w jakiś sposób nawiązują do ich codziennego życia. Jeżeli dodatkowo poruszymy w książkach zagadnienia problematyczne, to nie tylko będziemy odczuwać radość z czytania, ale także pomożemy zmierzyć się dzieciom z dość popularnymi problemami.


   "Ala już nie grymasi", to książka, która nie tylko zachęca dzieci do próbowania nowych produktów, odkrywania nowych smaków. Lektura pokazuje także pozostałym dzieciom, jak ważne jest wspieranie innych w osiągnięciu celu. Nie ma tu miejsca na złośliwości i dokuczanie - zamiast tego otrzymujemy solidną porcję przyjaźni. Ponad to przekonamy się, że kosztowanie nowych produktów może być całkiem ciekawą zabawą i niezwykłym doświadczeniem.





    "Janek lubi się chwalić", to książka, która pokazuje, jak łatwo dać się ponieść pozytywnym emocjom. Bo rozpierająca nas duma nierzadko przekształca się w dziwaczny słowotok - i przechwałki, nagle zmieniają się w fantazje, a fantazje - w kłamstwa. Tak łatwo się zagalopować... Dobrze, że obok siedzi pani Ola, która czuwa nad spokojem w grupie. Zwraca uwagę nie tylko na przechwałki, ale także całkiem inne zagadnienia, które zaczynają się do liter: "prze". Okazuje się, że można się przechwalać i być przemądrzałym, co nie kojarzy się zbyt dobrze, ale słowo: przepyszny z pewnością niesie ze sobą miłe skojarzenia.

   Książki mają piękną oprawę graficzną: ilustracje są niezwykle żywe, a najmniejsze elementy przedstawione z niezwykłą starannością. Z całą pewnością warto je zakupić i umieścić w dziecięcej biblioteczce. 





Seria:Nasze przedszkole
Autor:Brylińska Iwona
Wydawnictwo:Wydawnictwo Wilga

Za przesłanie materiałów do recenzji dziękuję Wydawnictwu Wilga.


Recenzja bierze udział w tegorocznym wyzwaniu "77 recenzji gier, 77 recenzji książek i 7 konkursów".  Więcej informacji o wyzwaniu znajdziecie tutaj: KLIK







Zestaw do nauki czytania - z wykorzystaniem metody Domana.

Zestaw do nauki czytania - z wykorzystaniem metody Domana.

   Siedzę i przeglądam materiały dotyczące nauki czytania wśród najmłodszych dzieci. Materiałów jest bardzo dużo, a mimo wszystko, trudno znaleźć informacje, które konkretnie mnie interesują. Mam stały kontakt z wydawnictwem Pentliczek, a mimo wszystko, zwlekam z zadaniem tego pytania. Bo sama nie wiem, jak je sprecyzować. No, ale od początku...


   Rafałek nigdy nie interesował się literkami. Owszem - bardzo chciał czytać tak, jak starsza siostra, ale absolutnie nie przejawiał chęci, aby zasiąść przy stole i przyjrzeć się tekstowi. I chociaż ma w zwyczaju spać z książkami, to alfabetu po prostu nie zna. 
   Kiedy okazało się, że mamy szansę wypróbować dość popularną (a może raczej sławną) metodę do nauki czytania, zapytałam Rafałka, czy byłby nią zainteresowany. Zareagował bardzo entuzjastycznie i z niecierpliwością oczekiwał kuriera z pierwszą przesyłką. W poręcznym pudełku znaleźliśmy karty: na każdej z nich widnieje tekst z obrazkiem (po jednej stronie) oraz sam wyraźny podpis (po drugiej stronie). Zabawę z wykorzystaniem kart można przeprowadzić na setki sposobów.  Najprostsza, którą stosuję najczęściej, to krótkie pokazy. Wybieram 6 obrazków (każdego dnia dorzucając kolejne) i odczytuję na głos ich nazwy, pokazując barwne ilustracje. Potem je tasuję, zmieniam stronę na sam tekst i ponownie odczytuję. Za trzecim razem pytam Rafałka, czy któryś z wyrazów pamięta. I tutaj zaczynają się pierwsze dziwactwa, których mój umysł nie jest w stanie pojąć. 
   Rafałek w mig opanował wyrazy tzn. nauczył się ich na pamięć (zapamiętał obraz graficzny słowa). Ok - pierwsza paczka nie zawierała jakiegoś gigantycznego zestawu słów, więc szybkość, z jaką pochłania kolejne wyrazy, nie zrobiła na mnie jakiegoś większego wrażenia. Po pierwszym tygodniu Rafałek zaczął odtwarzać słowa - i pisać je na kartce. To był taki mały szok i pozytywne zaskoczenie. Z rozsypanych srabbli potrafił ułożyć słowa, które zapamiętał - kolejny szok. Ale najdziwniejsze rzeczy zaczęły się dziać po dołączeniu kolejnego zestawu. Późnym wieczorem, przed samym pójściem spać (a więc o nieodpowiedniej porze - bo dzieci są wtedy niepodatne na naukę), Rafałek zauważył, że przyszła paczka z nowymi kartami. Poprosił, abym je wszystkie przeczytała i pokazała obrazki. Wgramolił się z Olą do jednego łóżka i z zapartym tchem śledzili słodkie zwierzaki i zabawne zwroty. Ze smutkiem przyjął do wiadomości, że to koniec zabawy - zaproponowałam więc, aby wybrał kilka nowych słów, na kolejny dzień. Przy kilku obrazkach zatrzymywał się stwierdzając: to weź, bo to jest proste. A ja z wahaniem zerkałam na słowo: usta, bo nic prostego w tym słowie nie widzę. Co innego: słoń. Tutaj Rafałek sam powiedział, że ma takie samo zakończenie jak: koń, którego nauczył się w poprzednim tygodniu. Ale usta...? Przechwałki syna nieco mnie rozdrażniły, więc pomieszałam wyrazy i pokazałam mu 6 nowych: wszystkie odczytał bezbłędnie. Jakim cudem?  Nie wiem - i do tej pory, każdego dnia, zastanawiam się, jak funkcjonuje jego umysł. Owszem - mam informacje, że człowiek po ukończeniu 6 roku życia do czytania wykorzystuje lewą półkulę, a w młodszym wieku - prawą. I że te "czytanie", nie jest tak do końca prawdziwym odczytywaniem słów, bo żeby to robić, trzeba przede wszystkim znać cały alfabet. Ale te informacje nie pomagają mi zrozumieć podejścia synka. 
   Rafałek ma 3,5 roku. Każdego dnia z równym zapałem sięga po karty z obrazkami. Krótka zabawa rozluźnia go, bawi, przynosi satysfakcję. Zresztą - widać na filmiku, że ta "nauka", to nie dręczenie dzieci i przelewanie na nich, jakiś niezrealizowanych marzeń dorosłych, ambicji itp., a zabawa. Nadal nie rozumiem jak może tak bezproblemowo przyswajać sobie niektóre obrazy - wystarczy, że raz się z nimi zapozna, a już zostają w jego umyśle. Ciekawi mnie też późniejsza nauka czytania: z użyciem nowych słów. Czy będzie przebiegała inaczej niż w przypadku Oli? Czy Rafał faktycznie uniknie metody sylabowania? Czy będzie czytał płynniej? Czy ta metoda wpłynie na jego pamięć? Mam nadzieję, że z czasem dam radę odpowiedzieć na te nurtując mnie pytania.
    A na razie wiem jedno: że na naukę poświęcamy garść czasu: bo ćwiczenia trwają ok.5 minut (po dłuższym czasie Rafał po kartach dosłownie skacze, a nawet nimi rzuca). Nie czuję, że dzień zaczynamy od monotonnym ćwiczeń - nie odczuwam też przymusu, bo zestaw można odłożyć na dłuższy czas w kąt. Chociaż w mojej głowie kłębi się masa pytań, widząc uszczęśliwioną minę synka, czuję jedno - satysfakcję.

Więcej informacji na temat nauki czytania z zastosowaniem metody Domana, znajdziecie na stronie Penliczka: TUTAJ.








Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger