Monopoly Disney - czyli sięgamy po nieco ambitniejsze gry.

Monopoly Disney - czyli sięgamy po nieco ambitniejsze gry.

   Monopoly, to bardzo popularna gra. Dziś mam okazję przestawić ją w wersji dostosowanej także dla dzieci. Nie spodziewałam się niczego wyjątkowego, a jednak... Sami zobaczcie, czym gra może nas zaskoczyć.

   Odkąd Ola zobaczyła reklamę gry Monopoly, uparła się, że musi ją mieć. I wstyd przyznać, ale zakup odkładałam, bo byłam przekonana, że jest jeszcze za mała, aby pojąc zasady. Chociaż reguły nie są skomplikowane dla dorosłych, to jednak dziecko nie tylko musi dobrze kalkulować, ale dodatkowo wykazać się sprytem i odpowiednią taktyką. No a jak to wygląda w praktyce?
   Ola na widok gry wpadła w szał - po pierwsze, uradowana, że w końcu ma grę, o której tak marzyła, po drugie - gra przerosła nasze oczekiwania. Kiedyś grałam w starą grę Monopoly - i jak przez mgłę pamiętam nijaką, poszarzałą planszę. A tu pierwsze zaskoczenie: gra jest bajecznie kolorowa. Zarówno Ola i Rafał (który bacznie przyglądał się grze), byli zachwyceni planszą, na której znajduje się mnóstwo postaci z popularnych bajek Disney. Chwilę zajęło im oglądanie głównej atrakcji, potem przerzucili się na pionki. Tutaj muszę przyznać, że i ja wydałam westchnienie aprobaty: pionki są metalowe. Ciężkie, więc nie będą się przewracały, po delikatnym szturchnięciu planszy i złośliwie toczyły w sobie wiadomym kierunku (a potem te pytania: - Gdzie stałem? No gdzie stałem?). Pionki są też takim małym arcydziełem - przedstawiają atrybuty z bajek: pantofelek, lampa, jabłko, filiżanki, statek i cyrk. Po ósmej rozgrywce śmiało mogę napisać, że wybór pionków dla dzieci ma ogromne znaczenie: przy każdej rozgrywce sięgają po inny.
   Co jest najdziwniejsze, kolejnym zaskoczeniem była dla mnie... instrukcja. Jest bardzo jasna i czytelna, ale zawiera także bardzo ciekawy zapis: Wielu graczy tworzy własne zasady gry... Łooo rany... Aż oblałam się rumieńcem, przypominając sobie, że gdy byliśmy młodsi, to "jeździliśmy koleją" za odpowiednią opłatą. Nie wiem kto wymyślił tą zasadę, ale fajnie był zapłacić 250 i ominąć domki przeciwnika. No cóż?  W tej wersji mamy zamki. A zamkami nie przeskoczymy pól - może, że na latającym dywanie. Poza tym Ola sztywno trzyma się reguł i nie dopuszcza to zmian.
   Kolejną zaletą instrukcji jest przygotowanie do gry.  W sporej tabeli znajdziemy wykaz pieniążków, które należy rozdać każdemu graczowi. Pieniążki są narysowane, a obok nich znajduje się czytelny zapis np. x2 lub x5. I tym prostym zapisem umożliwili Oli samodzielne rozkładanie gry. No coś genialnego! Ja kończę zmywać, a Ola w tym czasie rozdziela budżet przypadający na każdego gracza. Jest to naprawdę spore ułatwienie.
   Monopoly Disney to nie gorsza wersja standardowej gry - wizualnie przygotowana jest dla dzieci, jednakże zasady pozostają bez zmian. Tak więc gdy dzieci zasną, można rozegrać partyjkę z przyjaciółmi - bajkowe postacie z pewnością naszej reputacji poważnego rodzica nie nadszarpną.
   Ola ma 6,5 roku - gra przewidziana jest dla dzieci w wieku od 8+. A mimo wszystko z grą daje sobie świetnie radę. Bez problemu wydaje resztę - gdy mówię, że musi zapłacić 18 (oczywiście złotych, niech się uczy polskiej waluty), to kładzie mi 20 i przypomina, że muszę wydać jej 2 złote (o jak to strasznie brzmi) reszty. Większymi sumami także bez problemu obraca - a wahania przy wręczaniu zapłaty zdarzają się niezwykle rzadko. Za pierwszym razem dopisało jej szczęście - szybko zdobyła dwa pełne "państwa" i zaczęła się rozbudowywać. Pech chciał, że wylosowała kartę, która zmusiła jej do opłacenia wszystkich domków. W ten sposób przegrała :-) Co jest godne uwagi: nie pomagałam jej, ani nie dawałam specjalnie wygrać. Mi jakoś w tej partii szczęście nie dopisywało i stawałam albo na polach wykupionych, albo płatnych, a już sporą część tury przesiedziałam w więzieniu (co wzbudziło w Rafale niezwykłą radość). Tak więc gra jest uwarunkowana nie tyle od wieku, co od umiejętności liczenia. Ola z nią nie ma żadnych problemów, a od soboty gramy w nią codziennie - czasem po kilka razy. I trzeba przyznać, że trwa zaciekła rywalizacja. Pociecha szybko uczy się zasad, a gra sprawia radość zarówno dziecku jak i rodzicowi.

   Za możliwość przetestowania gry bardzo dziękujemy.












































Spotkanie miłośników gier planszowych - czyli projekt "Grajmy" część 2.

Spotkanie miłośników gier planszowych - czyli projekt "Grajmy" część 2.

   Sobotnie spotkanie projektu "Grajmy", było podzielone na dwie części. Pierwsza (od godziny 10-14) obejmowała blogerów, którzy zajmują się recenzjami gier planszowych. Druga część (od godziny 14-20), była przeznaczona dla wszystkich, którzy mieli ochotę wypróbować swoich sił w grach planszowych, a także zaznajomić się z pomocami edukacyjnymi przeznaczonymi dla dzieci (pus.pl - Wydawnictwo Epideixis).
   Zacznę od ciekawostek, które dotyczą naszego spotkania. Po zajęciu odpowiednich miejsc przy stole (oczywiście obficie zastawionym), nastąpiło krótkie przedstawienie uczestników spotkania. Potem powinna nastąpić niezręczna cisza - zamiast niej oddałyśmy się entuzjastycznym rozmowom. Agnieszka (dla przypomnienia: założycielka projektu: http://projektgrajmy.blogspot.com/ i właścicielka bloga  mamajanka.blogspot.comprzygotowała ciekawe zagadnienia, dotyczące gier planszowych. Każda z nas wylosowała pytanie, na które odpowiadała jako pierwsza, potem udzielała się reszta zespołu - bo tematy były dość luźne i często uzupełniałyśmy je własnymi przemyśleniami. Przykładowe zagadnienia, jakie się pojawiły:
- Żeby wygrać, trzeba grać
- Stereotyp gracza
- Układanka to też gra (?)
- Planszówkowa blogosfera
- Forma i treść
- Z Tobą nie gram! (typy graczy)
   Kolejną częścią były prezentacje:
- Prezentacja prelegenta - grafika Dawida Wiącka  dawidwiacek.pl - na temat grafiki w grach planszowych. A także rozmowa dotycząca gier m.in. najdroższych kart jakie się dotąd ukazały, wydanie własnej gry.
- Prezentacja  zakreconybelfer.blogspot.com
- A także recenzja od Państwa Szwajkowksich  Graliter E. i W. Szwajkowscy. Podczas tej prezentacji mieliśmy okazję przyjrzeć się projektowi kuli GRALITER.
   Na koniec znalazłyśmy jeszcze czas, aby wspólnie wykonać plakat projektu, w którym uczestniczymy. PS: dobrze, że wśród nas znalazła się osoba, która zna się na tworzeniu podobnych arcydzieł :-)
   Część druga projektu, czyli otwarta dla wszystkich chętnych, cieszyła się nie małym powodzeniem. Ze zdumieniem odkryłam, jak wielu ludzi interesuje się grami planszowymi. Aż wstyd przyznać, ale w naszej miejscowości nie są tak  popularne (ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni).  W czasie spotkania nie tylko można było grać w ponad sto gier, jakie zostały udostępnione, ale także skorzystać z fachowej pomocy stałych graczy (np.przy wyborze odpowiedniej gry dla siebie czy też dziecka), wziąć udział w konkursach i ankietach, w których można było wygrać wspaniałe nagrody, a także zakupić pomoce edukacyjne i dydaktyczne na stanowisku Epideixis (gry, puzzle, palety - i inne zestawy, dzięki którym nauka staje się przyjemnością), bądź wziąć udział w turnieju Neuroshima Hexx.
   Poniżej można obejrzeć zdjęcia, które zostały nam udostępnione przez Kamila Napierskiego. 

Więcej informacji o projekcie: projektgrajmy.blogspot.com


































Jogurty Zott z dodatkami - naturalnie! Czyli jogurt z soczystymi owocami!

Jogurty Zott z dodatkami - naturalnie! Czyli jogurt z soczystymi owocami!

   Jogurty Zott nie przestają mnie zaskakiwać: są naprawdę smaczne i wydają się być doskonałą alternatywą dla drugiego śniadania/ bądź szybkiego posiłku. Oczywiście nie zahamują głodu na wieczność, ale mam chociaż pewność, że jakoś dotrwam do obiadu. I nie będę miała wyrzutów sumienia, że pochłonęłam coś pomiędzy posiłkami. Bo w końcu sięgam po coś, co nie tylko hamuje głód, ale także dostarcza potrzebne witaminki i związki mineralne. Jak dla mnie: genialna przekąska.
   Jogurty Zott z owocami mają bardzo dużą zaletę - w małym zbiorniczku znajdują się faktycznie owoce, a nie jakieś zabarwiane, zagęszczane i ulepszane COŚ. Te coś, to oczywiście chemia, która w jogurtach Zott nie występuje. Kaloryczność jogurtu jest niska (hurra!). 
   Mąż jak i córeczka lubią jogurty Zott z dodatkiem musli. Ja z synkiem - wolimy przekąskę z pysznymi, soczystymi owocami. 
  Zott Jogurt Naturalny z cudownym, owocowym zawrotem głowy, występuję w czterech wariantach smakowych:
- soczysta wiśnia, która spełni wymagania największych smakoszy i wielbicieli wiśniowych przysmaków.
- słodka jagoda, która doda potrzebnego zapasu energii.
- rajska brzoskwinia - przeniesie cię do owocowego raju.
- słoneczna truskawka - oczywiście kuszące, polskie owoce.

   Warto spróbować! Gwarantuję, że jedynie co może zawieść, to cena, która w wielu sklepach jest zawyżana (wyższa niż ta sugerowana, która wydrukowana jest na wieczku).








Spotkanie miłośników gier planszowych - czyli projekt "Grajmy".

Spotkanie miłośników gier planszowych - czyli projekt "Grajmy".

   Kiedy wsiadłam o 6 rano do auta, oczy miałam nadal na wpół przymknięte, a w mojej głowie panował zamęt. Usiłowałam zebrać myśli, licząc, że nie zapomniałam zabrać niczego z domu. Kiedy w końcu człowiek doszedł do siebie, zaczął zastanawiać się, co nas czeka. Spotkanie blogerskie zapowiadało się bardzo ciekawie. Ale... W sumie nikogo nie znałam. I obawiałam się, że mogę czuć się niezręcznie.
   Moje wątpliwości szybko się rozwiały. Kiedy przybyliśmy na miejsce, zostaliśmy ciepło przyjęci przez założycielkę projektu - Agnieszkę, właścicielkę bloga   mamajanka.blogspot.com. Zawitaliśmy przed czasem, więc siedliśmy z dziećmi w kąciku plastycznym, gdzie mogłam spokojnie obserwować pracę zespołu. Zaraz zaczeli zjawiać się też pozostali uczestnicy, więc zrobiło się gwarno i wesoło.
   Dzieci i mąż zasiedli przy stole, gdzie mieli szansę wypróbować swoich sił w grach planszowych. A było w czym przebierać - pus.pl - Wydawnictwo Epideixis wystawiło swoje stoisko, gdzie można było wypożyczyć gry, układanki i zadania, jakie posiadają w swojej ofercie.  Oczywiście oferowali też zakup - po bardzo atrakcyjnej cenie - nie obyło się więc bez obowiązkowych zakupów (uwierzcie, że po przetestowaniu gier, bardzo trudno odmówić sobie nabycia którejś z nich). Na kolejnych stołach znajdowały się już gry zgromadzone w akcji "Grajmy". Doznałam miłego szoku, na widok tak wielu ciekawych egzemplarzy. Tak więc mąż z dziećmi zaczął się zaznajamiać z nowymi tytułami (synek i tak rzucił się na paletę, którą już miałam szansę opisywać na blogu), a ja, wraz z innymi blogerkami, udałam się na nasze spotkanie.
   Obawiałam się, że rozmowa nie będzie się kleić. A tu kolejne zaskoczenie - zewsząd słychać było śmiech, każdy miał coś ciekawego do powiedzenia. W oczach zgromadzonych kobiet widać było radość i pasję. Było po prostu CUDOWNIE! Każda rozmowa wnosiła coś ciekawego, poruszała tematy, których warto było wysłuchać. Od razu pragnę podziękować za prezentację twórcy i ilustratora gier planszowych http://www.dawidwiacek.pl - prawdziwego fana gier można poznać po tym, że zaczyna odbiegać od tematu, pogrążony w żarliwej dyskusji :-)
   Wyświetlona prezentacja  zakreconybelfer.blogspot.comblogerki która niestety nie mogła dotrzeć na nasze spotkanie, zrobiła na mnie nie małe wrażenie. Pokazała jak w prosty i co najważniejsze, praktycznie darmowy sposób, można stworzyć gry i pomoce dydaktyczne dla dzieci. Podczas oglądania poczułam ukłucie zawodu, że nauczyciele tak rzadko sięgają po podobne metody nauczania. W końcu edukacja była by znacznie ciekawsza - a dzieci wyniosłyby z niej o wiele więcej, niż ze standardowych zajęć.
   Kiedy spotkanie się skończyło, a do sali zaczęły napływać rzesze ludzi, mogłyśmy skupić się na zaznajomieniu się z nowymi grami. Razem z córeczką usiadłyśmy na piankowej macie i zajęłyśmy się alfabetem - szybko zaczęły dołączać do nas inne dzieci. Potem była kolej na rozgrywki pomiędzy naszymi dziećmi - a my mogłyśmy spokojnie porozmawiać na temat własnych doświadczeń.
   Rafał też nie próżnował - było tak wiele gier, że nawet ze wszystkimi nie zdążyliśmy się zapoznać. Do domu wracał zachwycony. A Ola - ledwo ustąpił jej ból gardła (który zmusił nas do opuszczenia zabawy przed czasem (mieliśmy w planach zostać do samego końca) - już zaczęła dopytywać, czy jak dojedziemy na miejsce, to zagramy w gry, które otrzymaliśmy od organizatorów. Szczęka mi dosłownie opadła, bo czekała nas 3,5 - godzinna droga autem. A uwierzcie - jazda w deszczową porę z dwójką dzieci do łatwych nie należy.
   Bardzo dziękujemy organizatorce - charyzmatycznej i pełnej energii Agnieszce, za możliwość udziału w spotkaniu. Podziękowania kieruję także do:
- blogerek, które pojawiły się na spotkaniu. Co tu dużo pisać - do dziś szczerzę się jak głupia, przypominając sobie nasze rozmowy. Jesteście cudowne!
pus.pl - Wydawnictwo Epideixis - za możliwość przetestowania gier, a także fachową pomoc i doradztwo. Upominki okazały się idealnym dopełnieniem naszych zbiorów :-)
- partnerom akcji: GRANNA, FOXGAMES, Kapitan Nauka, Kukuryku, Winning Moves, adamigo, Językowe Gry Edukacyjne, Abino, Alexander, GRAiMY.
- a także wszystkim osobom, które brały czynny udział w akcji.
   Gry, które otrzymałam do przetestowania już zostały rozpakowane - i w najbliższym czasie ich recenzje pojawią się na blogu.
  Jeszcze raz bardzo dziękuję, a także zachęcam do udziału w podobnych przedsięwzięciach. Naprawdę warto!

Zdjęcia od Marina Grudziądz - https://www.facebook.com/groups/182855938745256/














Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger