Amkez wybieramy naturalne przekąski.

Amkez wybieramy naturalne przekąski.

  Na produkty Amkez trafiłam właściwie przypadkiem. Nie ukrywam - wzbudziły moje ogromne zainteresowanie, bo od jakiegoś czasu poszukuję wartościowej przekąski, którą będę mogła podawać dzieciom. Czy moje dzieci będą jednak jadły suszone owoce i warzywa...?

   Kiedy nadeszła przesyłka, dzieci z niecierpliwością obległy karton - zapowiedziałam, że paczka częściowo wypełniona jest przysmakami, które będą mogły skosztować. Ola zerknęła na zawartość, wydała okrzyk zachwytu na widok pustego kartonu, po czym uciekła do swojego pokoju, aby przerobić opakowanie na domek dla zwierzątek. Rafał wgramolił się na krzesło i czekał. Z zainteresowaniem oglądał pojemniczki, zgadując, co się ukrywa w ich wnętrzu. Otworzyłam pierwsze pudełeczko i podsunęłam mu pod nos.
- Burak! - wykrzykną uradowany.
   Zawołaliśmy Olę, która niechętnie oderwała się od swoich zajęć. Z uwagą obejrzała cieniutkie, niezwykle aromatyczne plasterki buraka. Rafał łakomie wyciągnął po nie rękę i spróbował. Żuł z namysłem, po czym stwierdził, że są zjadliwe, ale kolejnego nie chce. Ola powiedziała, że boi się buraka i poszła z powrotem do pokoju. No tak - od urodzenia nie lubiła próbować nowych produktów i musi być naprawdę wygłodniała, aby sięgnąć po nowości.
   Otworzyłam jabłka, później jabłka z cynamonem - jest! Celny strzał! Rafał spałaszował pół opakowania i zabrał pojemnik, aby nikt przypadkiem go nie opróżnił. A ja...? Ja pokochałam buraczki, które doskonale smakują i hamują głód. Ola czasem zjada suszone jabłka, ale chętniej sięga po soczyste owoce.
   Produkty Amkez doskonale zdają egzamin w czasie podróży. Dzieci mogą podjeść zdrową przekąskę, którą nie nabrudzą - w przypadku moich pociech, to bardzo istotne - mają niewyobrażalny talent do demolowania auta. Zdecydowanie polecam!
   Produkty są w rozsądnych cenach - warto więc spróbować podsunąć je swoim dzieciom. W ofercie znajdziemy suszone jabłka, pomidory i buraki. Wszystkie przekąski są produkowane ze starannie wyselekcjonowanych odmian owoców i warzyw, wyłącznie polskiego pochodzenia. Ale UWAGA! Już niedługo oferta poszerzy się o dodatkowe przysmaki.






 
 

Zosia i jej ZOO - ratujemy zwierzęta!

Zosia i jej ZOO - ratujemy zwierzęta!

   Podczas targów Gry i Zabawa, Ola udała się na turniej organizowany przez wydawnictwo Zielona Sowa. Brzmi poważnie - ale turniej był zorganizowany przez profesjonalistów, więc rozgrywki odbywały się w bardzo przyjemnej i spokojnej atmosferze. Miałyśmy w tym czasie też możliwość wypróbowania nowych gier, które zrobiły na nas niesamowite wrażenie. Dzisiaj przedstawię Wam jedną z nich - tą, która pobiła nasze serca.

   Zakup gier nie jest wcale rzeczą prostą - Ola gra codziennie, spędzając przy planszy czasem kilka godzin. Gra zarówno w szkole, jak i w domu. Niestety - stale potrzebuje mojego towarzystwa, a nasze gusta są odmienne. Gry wybieramy więc wspólnie - kłócąc się czasem niemiłosiernie, bo niektóre z jej wyborów mi nie odpowiadają. A czasem to ja sięgnę po grę edukacyjną, na którą ona zerka z przerażeniem. Jeżeli chodzi o Zosię, to nie było tu miejsca na nieporozumienia - gra też bardzo spodobała się Rafałkowi.

   Zosia i jej ZOO, to gra, przy której można się odprężyć i zrelaksować. Wiem, że to dziwnie brzmi - w końcu mamy tu element rywalizacji, a jednak - w przypadku ratowania zwierząt, nie ma miejsca na współzawodnictwo. Każde uratowane zwierzątko witane jest radosnym okrzykiem - zarówno te, które uda się uratować dzieciom, jak i te, które do "swojej kolekcji" zabiera rodzic.
   Gra składa się z planszy dwustronnej - na jednej części można grać w chińczyka, druga część przeznaczona jest do naszej głównej rozgrywki. Do gry dołączonych jest 25 kart z wizerunkami zwierząt, które mamy za zadanie uratować i przetransportować do naszego ZOO. Karty są wykonane w cudaczny sposób, który gwarantuje nam, że z łatwością je potasujemy, a jednocześnie nie będą wyślizgiwać się nam z rąk. Jak zwykle grafika podbija nasze serca - choćby na obrazku znajdowało się najgroźniejsze zwierzę, wygląda na zagubione i bezbronne. A my czujemy potrzebę, aby je uratować, tylko że... Hmm... Czasem trudno zdecydować, po którą kartę sięgnąć.
   Aby te nasze słodkie zwierzaczki uratować, musimy zebrać odpowiednią ilość żetonów. Oczywiście - żetony występują w różnych kolorach, a każdy z milusińskich ma wyszczególnioną na karcie ilość znaczków, które są potrzebne, aby przetransportować go do ZOO.
   Instrukcje zawarte w dołączonej książeczce są czytelne i nie trzeba ich objaśniać. Poruszamy się po planszy, zbieramy żetony (które pobieramy losowo) i usiłujemy uwolnić nasze zwierzaczki. Gra jest bardzo przyjemna, spokojna i sprawia mnóstwo radości zarówno dzieciom jak i dorosłym. Jeżeli dzieciom uda się zdobyć którąś z kart, szczegółowo oglądają ilustrację - często przegapiając swoją kolejkę (bo od grafiki jak zwykle trudno oderwać oczy).Tutaj od razu powinnam zwrócić honor Dawidowi Wiącek - masz rację - grafika jest niezwykle istotna. Ostatnio miałam do czynienia z tak szarymi i bezbarwnymi grami, że chciało mi się płakać nad planszą (pomimo tego, że fabuła gry była świetna). Jeżeli chodzi o Wydawnictwo Zielona Sowa, to grafika jest przesycona kolorami - i dzięki temu od gry trudno się oderwać - bo oglądanie ilustracji sprawia dodatkową radość.
   Oczywiście gra jest dostępna w pakiecie: z książeczką. Zosia i jej ZOO to seria, którą pozwolę sobie jednak opisać w innym poście. Bo jeżeli już mam dodać recenzję, to musi być ona napisana konkretnie: tak, aby każdy mógł po przeczytaniu nabrać chęci na zakupy - bądź z nich zrezygnować.

   Grę zdecydowanie polecam!

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!









3 TRAKI - czyli zadania logiczne dla najmłodszych.

3 TRAKI - czyli zadania logiczne dla najmłodszych.

   Wielu z Was widząc 3 TRAKI w sklepie, zerknie z ciekawością na autka i... odejdzie do kolejnego regału. Nawet nie wiedząc, jaki potencjał skrywa się we wnętrzu pudełka. To nie są zwykłe autka i klocki - to bramka otwierająca nowe możliwości naszych dzieci. No, ale zacznijmy od początku...

   Gra, którą mam okazję Wam przedstawić, gości w naszym domu od kilku lat. Nie zawsze służyła nam do zadań - Rafał uwielbiał bawić się autkami, ładował do nich zarówno klocki jak i kasztany. Autka, pomimo moich wyraźnych zakazów, zabierał do kąpieli. Mimo ciężkich prób, jakim samochodziki były poddawane, są w doskonałym stanie. Jest więc to zabawka, która posłuży nam wiele lat. Traki stworzone są z solidnego drewna, oraz grubych, plastykowych przyczepek nakładanych na dolną część. Dodatkowo w zestawie znajdziemy obszerną książeczkę z zadaniami oraz barwne klocki w różnorodnym kształcie.
   Zabawa z Trakami jest prosta (uwaga - wymyślanie historyjek dotyczących dostaw, to już nasza inwencja twórcza) - do dziecka podjeżdża autko, które PILNIE trzeba zapakować towarem. Akurat na stanie mamy dwa elementy. Nasza pociecha musi w ten sposób rozłożyć towar, aby zmieścił się w przyczepce, a Trak zdołał przejechać pod klockowym mostem (zbudowanym z klocków piankowych lub drewnianych). Jeżeli mu się to powiedzie - towar jest wypakowywany i przystępujemy do kolejnego zadania. Kolejnym wyzwaniem jest dostarczenie ogromnej ilości jaj i mąki do cukierni, w której będzie pieczony tort urodzinowy. Nie trzeba się spieszyć - ale zadanie jest trudne, bo jaj nie możemy stłuc. W tej grze tam naprawdę ograniczyć nas może tylko własna wyobraźnia. Idealna zabawa dla tatusiów - zapakowywanie aut dostawczych i rozładunek może ich unieruchomić przy dziecku na wiele godzin.
   Nieco inną wersją gry - czyli taką bez towarzystwa rodziców, którzy będą wymyślać niestworzone historie - jest zabawa z książeczką dołączoną do zestawu. Pociecha otwiera książeczkę z zadaniami i usiłuje zapakować klocki w ten sposób, aby idealnie mieściły się w Traku. Na drugiej stronie znajduje się instrukcja, jak zadanie rozwiązać - tak więc, w przypadku cięższego wyzwania, zawsze możemy poszukać małej podpowiedzi.
   Tak jak już wspomniałam, to nie jest zwykła gra: to prawdziwe zadania logiczne, które zmuszają dziecko do skupienia i rozwiązania danego problemu. Sprawiają przy tym niesamowitą radość, budują w dziecku wiarę we własne możliwości i wzmacniają pewność siebie. Grę polecam też dzieciom, które mają problem ze skupieniem uwagi na danej czynności na dłuższy czas. Gra naprawdę potrafi zainteresować dziecko na tyle, byśmy byli w stanie chwilę odsapnąć i pomyśleć o własnych potrzebach.
   W grze mamy do dyspozycji aż 48 zadań, podzielonych na cztery poziomy trudności. Gra przewidziana jest od 3-8 lat, sądzę jednak, że starsze dzieci też będą nią zachwycone. Zdecydowanie polecam!

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!











POCIĄGI EUROPA - budujemy sieć kolejową.

POCIĄGI EUROPA - budujemy sieć kolejową.

   POCIĄGI EUROPA to wciągająca gra strategiczna, w której nie tylko musimy wykazać się sprytem, ale także... bezczelnością. Bo podpinanie się pod żmudnie budowane linie przeciwnika trudno określić innym mianem.

   W czasie gry zdarza mi się szturchać przeciwnika łokciem, syczeć i mamrotać groźby. W końcu obalił mój cudowny objazd, stawiając zaledwie cztery tory i zdobył kolejne miasto. Siedzę chwilę naburmuszona, ale po chwili parskam śmiechem - mam plan jak pierwszej zająć ostatnie miasto widniejące na karcie. Mam plan... Ale czy dobry?
    Gra robi naprawdę pozytywne wrażenie - plansza ma stonowane kolory, elementy gry wykonane są z niezwykłą starannością. Instrukcja zawarta w grze jest krótka i przejrzysta - nie ma tu miejsca na niedomówienia. W naszym pudełku znajdziemy:
- sporych rozmiarów planszę
- 83 czarne tory
- 35 kart miast w pięciu kolorach
- 1 kartę gracza startowego
- 6 znaczków Stacji Głównej
- 6 lokomotyw
- 18 torów dodatkowych, przeznaczonych do utrudniania podpięcia do naszych linii.



   Tak jak już wspomniałam, instrukcja zawarta w grze jest bardzo czytelna i przejrzysta, tak więc nie ma sensu jej powielać. Pokażę Wam jednak w skrócie, na czym polega gra.

  W grę może grać od 2-6 osób. W przypadku liczby graczy 2-3, stosujemy talię 25 kart - po 5 kart z każdego koloru. Natomiast w przypadku większej ilości graczy, to naszej talii dokładamy 10 kart z czarno-białą ramką.






   Przykład rozgrywki przedstawię na dwójce graczy. Każdy otrzymuje znacznik Stacji Głównej i lokomotywę, a także pięć kart miast - każdą w innym kolorze.
   Z prawej stronie planszy znajduje się tor, na którym stawiamy naszą lokomotywę (punkt 0).



      Następnie na planszy ustawiamy Stację Główną, od której będą biegły nasze tory. Tory umieszczamy na linii pojedynczej (możemy wtedy ustawić dwa połączenia) bądź na linii podwójnej (jedno połączenie). 
   Dla utrudnienia możemy dodać tzw. objazd, czyli tory w naszym kolorze, z których tylko my możemy korzystać. Świetny dodatek, który nieco uatrakcyjnia naszą rozgrywkę.










  Runda kończy się, gdy jeden z graczy połączy swoje 5 miast torami, albo skończą się tory. W przypadku zakończenia rundy, sprawdzamy ile torów zabrakło przeciwnikom do połączenia swoich miast - tory pojedyncze liczymy jako jeden punkt, tory podwójne - jako dwa punkty. Jeżeli przeciwnikowi zabrakło np. 3 torów do ukończenia linii kolejowej, to rusza swoim pionkiem o trzy pola. Chowamy nasze tory i rozpoczynamy kolejną turę - na takich samych zasadach, zmieniamy jednak karty z miastami na inne (wybrane oczywiście losowo).

   Tak więc gra nie jest skomplikowana (chociaż przyznam się szczerze, że wiele razy trzymałam ją w dłoniach, wahając się w kwestii zakupów). Reguły są jasne i nieskomplikowane. Instrukcja zawarta w grze rozwieje wszystkie wątpliwości, jakie możecie jeszcze mieć. Gra ciekawa, niebanalna, stanowi miłe urozmaicenie od standardowych gier planszowych. Zdecydowanie polecam!

   Za możliwość recenzji dziękuję:


Kaczka Dziwaczka - nasze pierwsze nagranie :-)

Kaczka Dziwaczka - nasze pierwsze nagranie :-)

   Kaczka dziwaczka, to gra, która została opracowana na podstawie wiersza Jana Brzechwy. Grę zdecydowanie polecam dla dzieci, które uwielbiają czytać - z pewnością będą zachwycone możliwością czynnego uczestnictwa podczas słuchania wiersza; a także dzieciom, które raczej stronią  od lektur - pastelowe kolory, ciekawa i zabawna grafika znajdująca się na kafelkach, z pewnością przykuje ich uwagę.

   W zgrabnym pudełeczku (jak już kiedyś wspomniałam - nie znoszę gier, które nie zajmują dużo miejsca, a są upchnięte w gigantyczne kartony) znajdziemy kafelki - po 15 wybranego koloru (zielony, różowy, niebieski i żółty), oraz dwa kartoniki dodatkowe i cztery kartoniki KWA-ZONK, które utrudniają nieco rozgrywkę.
   Grę zaczynamy od uważnego odczytania wiersza i dokładnego obejrzenia kafelków z obrazkami. Poniżej zamieściłam fragment naszej wstępnej zabawy z Rafałkiem - wybaczcie za głos, ale przeziębienie za nic nie chce odpuścić.





  Mamy kilka opcji rozgrywki:

- memory - mieszamy obrazki i usiłujemy znaleźć dwa takie same. Można to zrobić używając dwóch plansz z kolorami, bądź czterech. Tutaj ogranicza nas tylko wyobraźnia.

- zbieranie kartoników - każdy z graczy otrzymuje instrukcje i zbiera kafelki wyznaczonego koloru. Aby kartoniki zabrać, musi odkryć dwa w identycznym, wcześniej ustalonym kolorze. Jeżeli mu się to powiedzie, elementy ustawia na otrzymanej planszy i przystępuje do ponownych poszukiwań. W przypadku pomyłki - kolej przechodzi na innego gracza.

- zbieranie kartoników wedle kolejności -  Podobnie jak w prostszej wersji, odkrywamy dwa kartoniki, aby jednak umieścić je na naszej planszy, musimy zachować odpowiednią kolejność. Np. kartonik dotyczący fragmentu wiersza "Raz poszła więc do fryzjera...", dokłada do kartonika "...Robiła piesze wycieczki" lub do kafelka "Tuż obok była apteka...". Jeżeli gracz odkryje kartonik startowy w swoim kolorze, to go po prostu zabiera - w tym przypadku nie stosuje się zasady dokładania.

   Do gry można dorzucić kartoniki dodatkowe np. dwa uzupełniające rozgrywkę (losowane są na koniec) lub cztery KWA-ZONK, które mają za zadanie nieco zamieszać w naszej grze, nieco utrudniając zabawę.

   Gra jest bardzo przyjemna i chociaż pozornie może wydawać się monotonna, to w rzeczywistości sprawia ogromną radość i często gości na naszym stole (bądź podłodze). Dzieci wyciągają ją za każdym razem, gdy przyjeżdżają goście (z pewnością jest to też pretekstem, żeby znów ktoś na głos odczytał wiersz). A wieczorami... Cóż... Wieczorami dzieci leżą w łóżku i wykrzykują wersy z "Kaczki dziwaczki", często przekręcając je i wybuchając przy tym gromkim śmiechem.

   Gra przewidziana jest dla dzieci powyżej 4 roku życia, ale Rafałek doskonale daje sobie w nią radę (podejrzewam więc, że trzylatki mogą śmiało zacząć swoje zmagania z serią PUFI).

   Za możliwość recenzji gry bardzo dziękujemy.

















Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger