Jogurtowiec z galaretką - czyli szybko, smacznie i efektownie.

Jogurtowiec z galaretką - czyli szybko, smacznie i efektownie.

Dzisiaj na blogu prezentuję smakowity i niezwykle efektowny deser. Doskonały do przygotowania wraz z dziećmi - gwarantuję, że będą zachwycone możliwością robienia słodkości wraz z rodzicami.

Składniki:

  • 800g jogurtu naturalnego
  • 75ml zimnej wody
  • 5 łyżeczek żelatyny
  • 150ml słodkiej śmietanki 18%
  • 1 szklanka cukru pudru
  • 2 galaretki czerwone (800ml wody)
  • 2 galaretki zielone (800ml wody)
  • 1 galaretka niebieska lub pomarańczowa (400ml wody)

Sposób przygotowania:

   Przygotowujemy trzy miseczki - do każdej wlewamy odpowiednią ilość gorącej wody, a następnie wsypujemy galaretki i mieszamy aż do rozpuszczenia. Kiedy nieco ostygną, wstawiamy je do lodówki, aby dobrze stężały.
   Żelatynę przesypujemy do filiżanki, zalewamy zimną wodą i odstawiamy na kilka minut. W małym rondlu zagotowujemy śmietanę, zestawiamy z palnika i dodajemy żelatynę. Mieszamy energicznie małą trzepaczką do czasu aż cała żelatyna się rozpuści. Odstawiamy, aby mieszanina trochę przestygła. Do wysokiego naczynia przekładamy jogurty, dodajemy cukier puder i miksujemy. Następnie do jogurtu, cały czas miksując, pomału wlewamy rozpuszczoną żelatynę.
    Galaretki delikatnie wyjmujemy z miseczek i kroimy na możliwie równe kawałki. Dzieci na widok kolorowych kosteczek nie mogły opanować łakomstwa - nic dziwnego. Barwne galaretki wyglądają niezwykle kusząco. Kiedy już skończymy ciachanie (i przegonimy dzieci), galaretki delikatnie przekładamy do naszej masy i wszystko ostrożnie mieszamy.
   Spód formy do naszego deseru (tortownica o średnicy 24cm bądź keksownica), wykładamy folią aluminiową. Dzięki niej deser powinien bez problemów wyjść z foremki. Teraz pozostaje nam jedynie przelać ciasto do formy i wstawić je do lodówki na ok.2-3h. Smacznego!

 
 



Dixit - daj się ponieść wyobraźni.

Dixit - daj się ponieść wyobraźni.

Dixit to prawdziwe arcydzieło - wyjątkowa oprawa graficzna sprawia, że sięgając po grę przenosimy się w zupełnie inny wymiar. Karty to tak naprawdę miniaturowe dziełka sztuki, w które można wpatrywać się bez końca. 


Dixit umożliwia nam balansowanie na krawędzi - naszym zadaniem będzie podanie jakiegoś skojarzenia związanego z kartą, a pozostali gracze będą musieli wskazać, którą kartę mieliśmy na myśli. Żeby nie było zbyt prosto: jeżeli nikt nie udzieli prawidłowej odpowiedzi, narrator nie otrzyma żadnych punktów. Podobnie sytuacja będzie wyglądała, gdy każdy z uczestników zabawy odgadnie, o jaką kartę chodziło. Cały czas trzeba uważać na to, aby nasze skojarzenie nie było zbyt dosadne bądź - zbyt trudne. Inaczej... przepadniemy z kretesem.


   W czasie gry każdy z zawodników otrzyma karty - baaaardzo klimatyczne. Właściwie sam widok obrazków może wywołać w nas lawinę skojarzeń (Uwaga! Gra pobudza do twórczego działania!). Jeden z graczy wybiera kartę i podaje skojarzenie z obrazkiem - może to być zarówno tytuł, słowo jak i... dźwięk czy piosenka. Uczestnicy zabawy wyszukują spośród swoich kart taką, która odpowiada rzuconemu hasłu. Karty zbieramy, tasujemy i obstawiamy, która z nich przedstawia skojarzenie narratora. Punkty otrzymujemy za:

  • prawidłowe wskazanie karty
  • jeżeli któryś z graczy postawił na naszą kartę
  • jeżeli tylko część graczy prawidłowo wskazała kartę narratora


Punkty zapewniają nam pola ruchu na planszy - oczywiście zwycięzcą zostanie osoba, która jako pierwsza dotrze do mety.


Gra polecana jest dla osób powyżej ósmego roku życia. Jeżeli jednak pociecha ma bogaty zasób słownictwa i rozbudowaną wyobraźnię (jak większość dzieci), to śmiało możecie włączyć je do rozgrywki. Rafał doskonale daje sobie radę w trakcie gry - czasem jednak rzuca wciąż te same hasła (karty po jakimś czasie zaczynają się powtarzać) i rozgrywka z nim staje się dość przewidywalna. Na całe szczęście można zaopatrzyć się w dodatkowe karty tematyczne.


Grą naprawdę polecam! Chociaż nie należy do najtańszych (i jakoś nie mogę doczekać się przecen), to zdecydowanie warto mieć ją na swojej półce. 





Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!


Dzieci kontra rodzice - Kalambury.

Dzieci kontra rodzice - Kalambury.

Dzieci uwielbiają kalambury. Nawet Rafał, choć jego rysunki są dość pokrętne, potrafi naszkicować wylosowane hasło. Jaką radość sprawia mu odgadnięcie odpowiedzi! I pomyśleć, że kalambury nie tylko pozwala przyjemnie spędzić wolny czas, ale take ćwiczy zdolności manualne i wzbogaca wyobraźnię.


Dzieci kontra rodzice - Kalambury, to gra, która wyrównuje szanse pomiędzy dziećmi i dorosłymi. Dwie kategorie kart zapewniają uczestnikom różne poziomy trudności. Pociechy mogą liczyć na proste do narysowania zagadnienia. Dorośli - czasem będą musieli nieźle się nagłówkować, aby poprawnie wskazać hasło.


W czasie gry dobrze zaopatrzyć się w tablicę suchościeralną, bądź spory zasób kartek. Nie zawsze bowiem nasze pierwsze podejście okaże się trafne - ile się namażemy, aby pokazać murowanie z cegieł czy też wiosenne porządki... Dzieci nie ułatwiają pracy - patrzą podejrzliwie na rysunek i upewniają się, czy też kartka nie powinna wisieć do góry nogami.


Hasła przedstawiają zarówno przedmioty, przysłowia, powiedzenia jak i czynności. Spora ilość kategorii sprawia, że często rysownicy w nerwach za mocno dociskają pisaki :-D Zwłaszcza, gdy po raz setny krzyczymy: czarownica, gdy przecież rysujemy... babcię.


Rafał ma 4,5 roku - uwielbia grać w kalambury i prawidłowo rysuje hasła. Jedynym mankamentem jest to, że samodzielnie nie odczyta hasła znajdującego się na kartce. Dlatego jeden z uczestników zabawy musi odczytywać mu wyraz - a co za tym idzie, nie bierze udziału w dalszej rozgrywce. 


Gra dedykowana jest dla dzieci od 7 lat - ja zdecydowanie polecam ją znacznie młodszym pociechom. Zwłaszcza, że w czasie zabawy możemy zachęcić je do rysowania nowych przedmiotów. Niesamowite jak dzieci za pomocą rysunku potrafią ukazać skomplikowane emocje.


Gra kosztuje ok. 12-20zł.







Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!


Matematyka dla czterolatka - liczymy do 10.

Matematyka dla czterolatka - liczymy do 10.

Od najmłodszych lat uczymy dzieci mówić, czytać i pisać. Tak naprawdę niewiele czasu poświęcamy na zajęcia matematyczne, które - o zgrozo - wraz z upływem czasu sprawiają dzieciom coraz większy kłopot. A przecież matematyka może towarzyszyć nam na co dzień. I to w formie zabawy.

Gdy Ola nie potrafiła czytać, na kartce rysowałam owoce i warzywa, a obok nich umieszczałam odpowiednią cyfrę określającą, ile produktów ma zapakować do koszyka. Była to doskonała zabawa: nie dość, że uczyłam dziecko samodzielności (zakupy robiłyśmy w sklepie spożywczym), to dodatkowo pozwalałam mu na rozwijanie matematycznych zdolności. Podobnie wygląda zabawa w sklep - dziecko ćwiczy liczenie, spędza czas z rodzicami i doskonale się bawi. Kiedy do naszej dyspozycji są pieniążki (prawdziwe bądź zabawkowe), zabawę możemy wzbogacić, ucząc pociechy rozróżniania nominałów monet i banknotów.


Oprócz znajomości liczb, dziecko powinno także opanować sztukę rozwiązywania zadań ze zrozumieniem. Pozornie sprawa może wydawać się błaha i prosta, ale zauważyłam, że coraz więcej dzieci radzi sobie z dodaniem 4+3 , a już podyktowanie pytania: Jaś ma 4 czekoladki, a jego kolega 3. Ile czekoladek mają razem? - sprawia niemałą trudność.


Warto więc podsuwać dzieciom pytania, które nauczą je liczyć i myśleć:
- Zrobimy sok! Weźmiemy dwa banany i trzy jabłka... Ojej! Ale ile to owoców?
- Tu masz cztery cukierki. A wiesz? Dzisiaj byłeś taki grzeczny, że dam ci jeszcze dwa. Ile teraz masz cukierków?
- Zobacz! Miałam siedem jabłek, ale trzy oddałam cioci. Ile mi zostało?


Liczenie może być świetną zabawą! W czasie zajęć matematycznych dobrze jest sięgnąć po różnego rodzaju pomoce edukacyjne w postaci klocków, liczydła, żetonów, tablicy, gier planszowych i kart. Dzisiaj możecie zobaczyć dwie przykładowe pomoce, które wykorzystałam w czasie ostatnich zabaw. 


Zestaw z 20 kartami edukacyjnymi powala na utrwalenie liczb w zakresie 10. Karty są bajecznie kolorowe a znane postaci z bajki "Kraina lodu" zachęcają do zabaw edukacyjnych. Każda z plansz jest dwustronna i odpowiada określonej liczbie. Znajdziemy tu proste i czytelne zadania i zagadki, które z pewnością przypadną do gustu dzieciom.


Warto dodać, że w przypadku maluchów zajęcia nie powinny trwać dłużej niż 15 minut - po tym czasie uwaga czterolatka ulega rozproszeniu i dzieci mają problem, aby skupić się na poleceniach. Czasem zdarza się, że dzieci tak wkręcają się w liczenie, że proszą o kolejne zadania. I tutaj wszystko zależy od Was: niektórzy przedłużają naukę, a inni ją przerywają, pozostawiając w dziecku niedosyt, który ma pozytywnie wpłynąć na kolejne lekcje. 


Kolejną propozycją są karty z podstawowymi działaniami matematycznymi. Wymyślając zadania tekstowe warto pokazywać dzieciom ich zapis. Większość maluchów to wzrokowcy, którzy błyskawicznie zapamiętają tego typu działania i zaczną rozróżniać poszczególne rachunki.


Co zabawne - nawet gry typu "chińczyk" pozwolą dziecku na opanowanie liczenia. Przemieszczanie pionków o odpowiednią liczbę oczek może okazać się świetną zabawą edukacyjną. Na rynku znajduje się mnóstwo fascynujących gier, które pozwalają dzieciom wkroczyć w niezwykły świat matematyki. I chociaż pierwszy krok jest zawsze trudny, to w przypadku odpowiedniego startu, możemy śmiało rozpocząć naszą edukacyjną przygodę.



 





Całkiem nowe życie - Maria Ulatowska.

Całkiem nowe życie - Maria Ulatowska.


Franciszka szczerze nienawidzi swojego imienia... A jeszcze bardziej życia, w którym panuje pustka i niewyobrażalna samotność. Mimo wszystkich życiowych problemów, jest osobą życzliwą i przyjaźnie nastawioną do świata. Może odrobinę nieśmiałą i płochliwą, ale trudno wymagać stanowczości od kobiety, która w swoim życiu doznała tak dotkliwej straty. Sytuacja diametralnie się zmienia, gdy poznaje znacznie starszego mężczyznę. Wzajemna miłość i fascynacja zdaje się likwidować barierę jaką jest wiek. Niestety - życie nie zawsze usłane jest różami. Zwłaszcza, gdy jest to miłość zaborcza i pełna egoizmu.


Książkę czyta się z zapartym tchem - doskonale wykreowane postacie, wciągająca i nieprzewidywalna fabuła sprawiają, że losy bohaterów stają się nam wyjątkowo bliskie.


Nauka i zabawa - Perfumy Clementoni.

Nauka i zabawa - Perfumy Clementoni.

Mieszkanie wygląda jak po przejściu huraganu. Ola usiłuje doczyścić ręce po barwniku - uśmiecha się jednak pod nosem, widocznie rozbawiona krwistoczerwoną barwą. Rafał uciekł po tym, jak niechcący rozlał fiolkę z perfumami. A ja siedzę i szoruję podłogę, wdychając słodki i za razem jakże ciężki zapach perfum. Tak czasami wyglądają udane zajęcia edukacyjne z dziećmi.


Wszystkie zestawy kreatywne witam z szerokim uśmiechem. Pozawalają dzieciom nauczyć się czegoś nowego, bawią, edukują i dostarczają niezapomnianych wrażeń. Większość skomponowana jest w taki sposób, aby dzieci mogły samodzielnie wykonać poszczególne czynności. Dzisiaj zaprezentuję zestaw, który polecany jest dla dzieci w wieku od 8 lat - i tego wieku się trzymajmy. No może, że mamy cierpliwe i rozważne dziecko - wtedy możemy śmiało włączyć je do zabawy i pod naszym nadzorem otworzyć "własną perfumerię".


Zestaw od Clementoni zawiera podstawowe elementy, które są niezbędne do tworzenia perfum. W opakowaniu znajdziemy dwie bazy zapachowe, bazę do kremu, czerwony barwnik (uwaga - bardzo wydajny, jedna kropla to może być... za dużo), opakowania, gips, foremki, narzędzia laboratoryjne, etykietki samoprzylepne, tekturowy stojak na próbówki (ja użyłam plastykowego, bo dzieci nieustannie przewracały nasz warsztat) oraz książeczkę z licznymi recepturami, pomysłami i podpowiedziami związanymi z produkcją pachnących kosmetyków.


Bazy pozwalają na przygotowanie jednego kremu oraz ogromne ilości dyfuzorów do samochodu, perfum, soli do kąpieli, zapachowych odlewów gipsowych itp. Wszystko w dwóch wybranych zapachach (niestety - szybko się nudzą i stają się monotonne). Z uwagi na cenę (ok.55-65zł) zestaw i tak jest bardzo rozbudowany. I z całą pewnością pozwoli nam na wykonanie niezliczonej ilości prezentów w postaci zawieszek do aut czy zapachowych figurek z gipsu (dodatkowa atrakcja- malowanie elementów).


Baza perfum jest tak wydajna, że wystarczy rozlać 5 kropel, aby człowiek dostał ataku migreny. Brr... Drodzy rodzice - uważajcie, aby dzieci nie nalały roztworu "od serca", bo cała przyjemność z pracy waszych pociech uleci. W przeciwieństwie do zapachu perfum, który będzie towarzyszył wam bardzo długo i nie zechce zbyt szybko opuścić mieszkania.


Podobnie sprawa wygląda z barwnikiem - do zestawu nie na darmo zostały dołączone ochronne rękawiczki. Córka zdjęła je na chwilę, gdy usiłowała nakleić etykietę na jeden ze słoiczków... No i chwila wystarczyła, aby doszło do tragedii - ręce doprawdy trudno po czymś takim doczyścić.


Aby zrobić sole do kąpieli niestety musimy sami dokupić sól... Hmm... A w przypadku robienia dyfuzorów do aut, najlepiej zaopatrzyć się w filc (jest kilka dołączonych zawieszek, ale filc zdecydowanie lepiej się sprawdza). Z materiału wycinamy kształty i nasączamy przygotowanym wcześniej roztworem. Zapach utrzymuje się bardzo długo, a prezenty wykonane przez dzieci bardzo przypadły do gustu rodzince.





Jeszcze żeby tak bałagan sam się sprzątał... 





Pomimo wszystkich nieoczekiwanych wpadek produkt i tak gorąco polecam!
Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger