Bez prądu - układamy puzzle Moja Afryka.

Bez prądu - układamy puzzle Moja Afryka.

   Świąteczna atmosfera została nieco nadszarpnięta przez dziwaczną pogodę. Pierwszy dzień świąt wykorzystaliśmy więc na spacer, jazdę na rolkach (Ola zażyczyła sobie elektryczną hulajnogę, ale udało mi się wyperswadować jej ten pomysł z głowy) i jazdę na rowerze. W drugi dzień wichury uszkodziły linie wysokiego napięcia - dzieci łapczywie rzuciły się na nowe zabawki, całkowicie zapominając o naszym istnieniu (cud - bo przez większość czasu zamęczały babcię), a my w tym czasie sięgnęliśmy po puzzle Moja Afryka z kolekcji autorskiej Marcina Kydryńskiego.
   Trzy dorosłe osoby i jedno, małe pudełeczko z urzekającą ilustracją. 500 elementów, to ilość, która raczej nie powinna stanowić wyzwania. A jednak... Elementy są drobne, a ilustracja zawiera mnóstwo podobnych kształtów i odcieni. Łatwo się więc pogubić. Zwłaszcza, gdy zapada zmrok, a światła nadal brakuje. Kto by pomyślał, że układanie puzzli tak nas wciągnie, że będziemy je układać przy świetle płynącym z telefonów komórkowych :-)
   Do naszych zmagań, dołączyła Ola - z zachwytem obserwowała wyłaniającą się ilustrację. Aż trudno uwierzyć, że jest to prawdziwe zdjęcie, idealne ujęcie, które teraz próbujemy odtworzyć. Niestety - jeden dzień nie wystarczył, aby uporać się z ciemnymi elementami, które pozostawiliśmy na sam koniec. Drugi dzień nastawił nas jednak bardziej optymistycznie - w końcu włączyli prąd! Dobre oświetlenie znacznie uprościło naszą walkę z tłem i z pod naszych dłoni wyłoniła się cudowna fotografia. Teraz tylko pozostało pytanie - schować ją do pudełka i za jakiś czas ponownie przystąpić do zmagań, czy zawiesić na ścianie niczym obraz...? Może podjęcie tej decyzji ułatwi fakt, że w kolekcji mamy jeszcze inne puzzle, równie piękne i ... skomplikowane. 
   Zdecydowanie polecam puzzle, które przyjemnie układa się przy kawie czy herbacie - samemu, jak i w gronie najbliższych nam osób. 

   Bardzo dziękuję za nadesłanie bardzo ciekawych pozycji, przeznaczonych do recenzji  wydawnictwu Edipresse.

Autor: Marcin Kydryński
Kolekcja Autorska
Wydawnictwo: Edipresse.














Gry pod choinkę - Granna.

Gry pod choinkę - Granna.

   Z wpisem zwlekałam - od monitora skutecznie odciągnęły mnie choroby dzieci. A kiedy znużony człowiek w końcu znajdywał czas na to, aby napisać kilka słów - za nic w świecie nie mogłam sklecić sensowego zdania. Zamiast tego nasłuchiwałam jęków i zrywałam się za każdym razem, gdy pociecha niespokojnie rzucała się przez sen.
   No, ale nadszedł ten czas, gdy mogę napisać listę gier Granna, które warto zakupić - i podarować dzieciom w  prezencie Bożonarodzeniowym. Kto zwlekał na ostatni moment, ten ma jeszcze okazję na trafiony zakup!

1. Tęcza - grę polecam zdecydowanie dzieciom, które mają jeszcze problem z nauką kolorów. Naprawdę błyskawicznie pomaga opanować nazwy poszczególnych barw. Ponad to, istnieje wiele wariantów gry. Ze szczegółową recenzją można zapoznać się tutaj:  Tęcza - Granna.


2. 3 TRAKI - czyli zadania logiczne dla najmłodszych. Grę polecam dla dzieci już od 2 roku życia. Na czym polega gra i czy naprawdę dzieci w tym wieku mogą sięgnąć po zadania logiczne, znajdziecie tutaj: 3 TRAKI - GRANNA. 


3. Planeta zwierząt - grę polecam dla dzieci od 8 roku życia. Idealnie nadaje się na prezent Bożonarodzeniowy dla miłośników zwierząt. Znajdziemy tu mnóstwo nieznanych nam gatunków, które czasem rozśmieszą (dziwacznym wyglądem), czasem zadziwią (wielkością), a czasem przyprawią rodziców o rumieńce - bo w tej grze dzieci i rodzice balansują na tym samym poziomie.


4. Małpie figle - uważam, że nie ma tu ustalonej granicy wiekowej. Jeżeli Wasze dziecko ma dobrego cela, to warto spróbować swoich sił w strzelaniu do kubełków. Uwaga jednak na barszczyk - oby nasz kokos tam nie zawędrował, obficie ochlapując babcię! Więcej informacji o grze, znajdziecie tutaj: Małpie figle - Granna.


5. Tempo - tym razem sięgamy po grę, która przeznaczona jest zarówno dla dzieci (od 7 lat) jak i dorosłych. Warto zakupić ją dla dzieci - a wieczorami, po kryjomu samemu zabrać się do rozgrywki :-) Więcej informacji znajdziecie tutaj: Tempo - Granna.



6. Sherlock -  to gra, w której trzeba wykazać się precyzją myślenia, umiejętnością łączenia faktów i wyciągania poprawnych wniosków. Oczywiście - jest przeznaczona dla nieco starszych graczy. Zapewniam jednak, że dostarczy mnóstwo emocji - i pobudzi umysł, niczym dobra filiżanka kawy. Idealnie nada się na prezent dla RODZICÓW, DZIADKÓW i STARSZEGO RODZEŃSTWA. Pamiętajcie - Mikołaj nie zawsze musi przynosić kosmetyki, kolejną parę kolczyków czy zapas skarpetek. Gra będzie naprawdę trafionym podarunkiem. Więcej informacji o grze znajdziecie tutaj: Sherlock - Granna.



  
Basia - najlepsza przyjaciółka każdego przedszkolaka.

Basia - najlepsza przyjaciółka każdego przedszkolaka.

   Basia, to postać, która podbija serca nie tylko naszych dzieci. Urzekła mnie naturalnością i entuzjazmem, który aż kipi z pięcioletniej bohaterki. Ot - książka o normalnym życiu, naszej codzienności. Basia przedstawia ją jednak tak entuzjastycznie, że trudno w czasie lektury nie uśmiechnąć się i nie przypomnieć sobie, jak cudowne potrafią być takie proste chwile.
   Seria składa się z pokaźnego zbioru części, wśród których znajdziemy zróżnicowaną tematykę: począwszy od biwaku, po odwiedziny w muzeum czy lekcje baletu (i Flamenco). Z każdej z książek nasze dzieci wyniosą jakieś drobne mądrości ( bez TV da się normalnie funkcjonować; rodzice czasem się kłócą i jest to rzeczą naturalną; czasem trzeba cierpliwości, aby opanować jakąś umiejętność). Z pewnością pomaga zmierzyć się dzieciom z nowymi sytuacjami, jakie spotykają nas w życiu, ale przede wszystkim - czytanie ich sprawia autentyczną przyjemność.
   Niedawno zabrałam dzieci do księgarni. Oczywiście pozwoliłam im zakupić po jednej książce, a kiedy dokonały już wyboru, skierowaliśmy się do kasy. Zapłaciliśmy za książki i przy wyjściu Ola dostrzegała nową część Basi. Ooo! Ona jednak chce tą - tą zdecydowanie, bo tej nie ma nawet w naszej bibliotece. No i co mi pozostało zrobić? Zakupiłam trzecią książkę, a Ola całą drogę powrotną przyciskała do siebie "Basię" z całych sił. Taka jest jej miłość do książek.

Seria: Basia
Autor: Stanecka Zofia
Wydawnictwo: Egmont







 
"Zosia, Ernest i ktoś jeszcze" - czyli konflikty w rodzeństwie.

"Zosia, Ernest i ktoś jeszcze" - czyli konflikty w rodzeństwie.

   Rafał niecierpliwie przerzuca wszystkie książki, które znajdują się w naszej domowej bibliotece. Może nie gra tyle w gry planszowe co Ola, za to ma zwyczaj spać z jedną wybraną książką. W końcu się niecierpliwi: - Mamo! Gdzie jest książka o baranach? Nieco zdezorientowana sięgam, po jakąś książkę o zwierzętach na wsi. Spogląda pogardliwie i prycha, że to nie ta. W końcu uradowany krzyczy, że znalazł zgubę i wspina się na moje kolana. Spoglądam na książkę i widzę... No właśnie...

   "Zosia, Ernest i ktoś jeszcze", to książka doskonale oddająca relacje pomiędzy rodzeństwem. Ma w sobie to "coś", co podczas czytania zapada głęboko w pamięci. Może, to naturalność, która wydziera się z każdej historii i dzieci czują, że sytuacje bardzo przypominają te, z ich codziennego życia. A może to włosy dwóch, najstarszych szkrabów - kruczoczarne, dziko skręcone - odziedziczone po mamie. Bo właśnie te włosy zrobiły największe wrażenie na moich dzieciach. Zaraz zaczęły przyglądać się sobie nawzajem, doszukując się podobieństw. Ale... Czemu mama Zosi i Ernesta urodziła dziecko tak od nich odmienne? No tak! Włosy odziedziczyło po tacie. Biedne! Przecież te skołtunione włosy są najpiękniejsze na świecie!
   Tak więc "Zosia, Ernest i ktoś jeszcze" stali się dla Rafałka jedną z jego ulubionych książek. Naprawdę trudno o taki zaszczyt - tylko nieliczne pozycje lądują w jego łóżku. Zanim zaśnie, każe przeczytać jedną, bądź dwie wybranej historie, potem książkę obejmuje i... zasypia wtulony w twardą okładkę. Książkę oczywiście zabieram, kiedy mam pewność, że zapadł w głęboki sen i odkładam ją tuż obok łóżka. Bo poranek rozpoczyna oczywiście od obchodów po mieszkaniu z wybraną lekturą.
   Wracając jednak do książki... Historie zawarte w książce pomagają rodzeństwu rozwiązać standardowe konflikty - a przede wszystkim, zwalczyć zazdrość i chęć rywalizacji. Niektóre cytaty wdzierają się do dziecięcego umysłu, zadomowiając się tam na stałe. Gdy zmęczona nieustannym rozgardiaszem panującym w domu, przysiadłam, żeby odpocząć, Rafał krzykną:
- O jak dobrze, że masz tylko nas! A jakbyś miała trójkę? Wtedy byłoby ojojoj i ajajaj! O wtedy to by było!
   Książka też doskonale przygotowuje dzieci na nadejście rodzeństwa. Nikt tutaj nie lukruje rodzicielstwa - ale także nie odstrasza. Wszystko jest odpowiednio wyważone - tak jak w realnym życiu. Zdecydowanie polecamy!

  "Zosia, Ernest i ktoś jeszcze"
   Wydawnictwo Adamada
   Autor: Elżbieta Pałasz









Małpie figle - Gotowy? No to strzelaj!

Małpie figle - Gotowy? No to strzelaj!

   Małpie figle to świetna gra zarówno dla dzieci jak i rodziców. W końcu musimy przyznać szczerze - nie jeden raz mieliśmy ochotę bezkarnie czymś rzucić. No to teraz mamy szansę - postrzelać kokosami.

   Dzisiejszą recenzję rozpocznę od zmian wiekowych - Rafał ma 3,5-roku, a celne strzały są jego specjalnością. Gra przewidziana jest dla dzieci od 6 lat - tak więc wiek jest nieco zawyżony. Oczywiście - dzieci sam na sam, z grą zostawiać nie należy. W innym wypadku długie godziny zajmie nam poznajdywanie kokosów, które będą leżały pod szafą jak i na parapecie (tylko spokojnie - są idealnie wykonane: na tyle ciężkie, aby dobrze się wybijały, ale nie na tyle, aby potłukły okienne szyby).
    W pudełku znajdziemy cztery solidnie wykonane figury małpek, których chyba w żaden sposób zniszczyć nie można (do takiego wniosku doszłam widząc poczynania własnych pociech). Oprócz tego do dyspozycji mamy 36 kokosów (po roku mój zapas niestety znacznie zmalał), 14 koszy, 4 plansze graczy i 12 kart. 
   Każdy z graczy bierze jedną małpkę, planszę i 8 kokosów. Karty tasujemy i rozdzielamy tak, aby na każdego gracza przypadały dwie. Kubeczki układamy według załączonej instrukcji i przystępujemy do gry. Naszym zadaniem jest trafienie kokosami w kubełki.
   Zacznijmy od taktyki. Jedną ręką trzymamy małpkę w okolicach brzucha, drugą obniżamy jej wyciągnięte ręce, na których umieszczamy kokosa. Naciągniemy dłonie za mocno - kokos wystrzeli w niebiosa, naciągniemy za lekko - kokos zatoczy się po naszej planszy, nie dosięgając kubeczków. Rafał jednak uparcie trzyma małpiszonka za głowę, automatycznie zasłaniając drogę kokosowi. Chociaż za nic nie mogę mu tego wyperswadować, osiąga świetne wyniki - może więc jego taktyka jest lepsza...? W każdym bądź razie nie pozwólmy dziecku na celowanie w samego siebie - takie uderzenie naszą pociechę może zaboleć (zwłaszcza, że najczęściej celują w swoją własną głowę).
   Jeżeli uda nam się strzelić w kubeczek (kokos nie może z niego wypaść - jeżeli się wybije i spadnie na podłogę, to niestety - nasz strzał nie zostaje uznany), zabieramy kubełek na swoją planszę - ustawiając go najpierw w rząd, a później, przy większej ilości - w wieżyczkę. Kubeczki są żółte (standardowe) i czerwone, które po zdobyciu, są dodatkowo punktowane tzn. po ich zdobyciu możemy wykonać dodatkowy ruch.
   Tak jak już wcześniej wspomniałam, w grze mamy dodatkową atrakcję w postaci kart. Możemy je użyć po to, aby sobie dopomóc bądź zaszkodzić przeciwnikowi. Przykładowo: przed wystrzeleniem kokosa gracz musi zamknąć oczy (ciekawe w kogo kokos trafi - na mój znak padnij!); strzał z daleka; utrata ruchu; dodatkowy strzał itp.
  Gra kończy się, gdy skończą się nam kokosy (te, które nie trafią do kubeczków, są odkładane do głównego stosu, z którego będzie można wspólnie korzystać), bądź, gdy uda nam się ułożyć dużą piramidę. 
   Gra jest naprawdę przyjemna, chociaż czasem trudno zapanować nad chęcią strzelania kokosami po całym pokoju. Ja czasem ustawiam wieżyczkę z załączonych kubków i urządzamy sobie bitwę pod tytułem "oblężenie zamczyska". Zabawnie jest strącać kubeczki, a co dopiero - robić to z maksymalnej odległości.
  Postanowiłam nagrać krótkie filmiki, które pokazują, że nawet najmłodsi gracze świetnie dają sobie radę z grą (a jaką czerpią z niej radość). Grę oczywiście polecamy!

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!


Małpie figle - GRANNA



   











Sherlock - gra, w której każdy... może być przestępcą.

Sherlock - gra, w której każdy... może być przestępcą.

   Zajęcia w szkole często bywały tak nudne i monotonne, że pod koniec lekcji uczniowie nie bardzo orientowali się, jaki temat był danego dnia poruszany. Wystarczyło jednak, aby na tablicy pojawiły się jakieś zadania logiczne, aby uczniowie otwierali szeroko oczy i prędko rozpoczynali swoje zapiski. Kto pierwszy rozwiąże zadanie? Komu uda się przełamać kod?

   Sherlock to gra, w której trzeba wykazać się precyzją myślenia, umiejętnością łączenia faktów i wyciągania poprawnych wniosków. Oczywiście przyda też się nieco wiedzy na temat swojego przeciwnika - bo w grze dwuosobowej, niezwykle istotne jest przechytrzenie innego gracza oraz  przewidzenie jego ruchów. 



   Gra składa się z czterech zasłonek, które uniemożliwiają przeciwnikom podglądanie notatek (chociaż podejrzewam, że gdyby mąż ujrzał moje zapiski, to i tak niewiele by mu one pomogły - moje liczby i znaczki są tak zawiłe, że po godzinie sama nie pamiętam, co tak namiętnie starałam się zapisać). Ponad to znajdziemy 13 kart z wizerunkami podejrzanych. I tu kolejne zaskoczenie - myślałam, że wcielimy się w postać Sherlocka Holmesa. A zarówno on, John Waston, Irene Adler itp. są na naszej liście podejrzanych. Do gry dołączone są też bardzo przydatne arkusze dochodzenia (spory bloczek, który zapewni nam możliwość sporządzenia obszernych notatek). 





   Na początku tasujemy karty i wybieramy jedną z nich - odkładamy ją na środku stołu (oto nasz złoczyńca). Resztę kart rozdzielamy pomiędzy zawodnikami (3 osoby - po 4 karty,  4 osoby - po 3 karty). Reguły gry dla dwóch osób przedstawię na sam koniec.
   Każdy gracz otrzymuje jeden arkusz dochodzenia i zasłonkę, którą ustawia w taki sposób, aby pozostali gracze nie mogli dojrzeć jego tajemniczych zapisków. Jak widzimy, na każdej karcie mamy symbole - odznaczamy więc je w naszym notesiku, automatycznie dyskwalifikując postacie, które znajdują się w naszej talii. 
   Teraz rozpoczynamy grę. W każdej turze możemy wybrać dowolną akcję:
- śledztwo - gracz wybiera jeden z symboli i pyta pozostałych, czy widnieje na ich kartach, Jeżeli pytani mają dany symbol, muszą to potwierdzić unosząc rękę. Gracz, który zadał pytanie nic nie mówi, ani nie podnosi ręki.
- przesłuchanie - gracz wybiera jednego z uczestników i pyta, ile ikonek danego symbolu ma w swoich kartach. Gracz musi podać dokładną ich liczbę.
- oskarżenie - gracz mówi, który z bohaterów jest - według niego - przestępcą. Odkrywa kartę (tak,aby pozostali uczestnicy jej nie dojrzeli) i - jeżeli odpowiedział prawidłowo - wygrywa; jeżeli się pomylił - odkłada kartę. Do końca gry nie uczestniczy już w żadnej akcji. Jego rola zmniejsza się do odpowiedzi na pytania innych graczy.



   Rozgrywka dla dwóch graczy jest tak samo pasjonująca i dostarcza takiego samego poziomu adrenaliny. Reguły jednak nieco się różnią. Po pierwsze - na środku stołu odkładamy trzy karty (środkowa karta wyznacza naszego przestępcę). W trakcie gry przeprowadzić możemy śledztwo - gracz wybiera wtedy jedną z dwóch kart, które znajdują się obok karty przestępcy. Następnie wymienia ją na jedną z własnych kart i kładzie ją obrazkiem do góry - aby była widoczna dla naszego rywala. 
   Jeżeli obie karty leżące obok przestępcy są odkryte, to oczywiście żaden z graczy nie może przeprowadzić akcji śledztwa.



   Jak widać, gra nie jest skomplikowana, a z pewności orzeźwi umysł lepiej, niż dodatkowa filiżanka kawy (ciekawe, czy nauczyciele byli by skłonni po nią sięgnąć podczas zajęć lekcyjnych - oczywiście  po grę, nie kawę). Jeżeli chcemy szybko rozwiązać nasze zadanie, to musimy wytężyć nieco umysł, zaufać intuicji no i pogłówkować. W przypadku, gdy jednak dojdziemy do perfekcji, gra Sherlock ma nam do zaoferowania nieco bardziej skomplikowane reguły - dostępne oczywiście w załączonej instrukcji.
   Polecam zdecydowanie!

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!

Za możliwość recenzji bardzo dziękuję!

Sherlock - GRANNA




Tempo - czy 30 sekund wystarczy...?

Tempo - czy 30 sekund wystarczy...?

   Tempo, to świetna gra - zarówno towarzyska jak i rodzinna. Dostarcza całej gamy emocji, a po jednej partii można dostać niezłych bólów brzucha - spowodowanych oczywiście śmiechem. Bo kto by pomyślał, że pierwszym skojarzeniem związanym z kotami będą... Łapki. No, a jeżeli chodzi o Sylwestra i literę L, to wiecie... tylko Libacja przychodzi na myśl.

   Dawno tak się nie uśmiałam, jak podczas gry Tempo. Z początku podejrzliwie zerkałam na klepsydrę, które miała być umieszczona poza zasięgiem mojego wzroku. Też coś! Wymyślać w krótkim czasie skojarzenia związane z danym wyrazem i jeszcze zastanawiać się, kiedy zakończyć swoją rundą. Jak się jednak okazało, największą trudnością było powstrzymanie śmiechu (gdy człowiek rzucił jakieś absurdalne hasło) i podjęcie dalszego wyzwania. 
   Przejdźmy jednak do podstawowej wiedzy. A więc w pudełku znajdziemy:
-  Standardową klepsydrę, która będzie odmierzać czas (30 sekund). Dzieci klepsydrą były zachwycone, bo okazało się, że zawiera ona różowy piasek. 
- Składaną zasłonkę, chroniącą klepsydrę przed wzrokiem graczy
- Trzyelementową, dwustronną planszę - jest genialnym rozwiązaniem - możemy ją układać na różne sposoby (niczym puzzle) uatrakcyjniając naszą rozgrywkę.
- Karty podzielone na trzy kategorie - zielone są przeznaczone dla dzieci, żółte dla dorosłych (te karty mają także podział: na czerwone (poziom zaawansowany) i zielone (poziom standardowy). Oraz karty Joker, które możemy wykorzystać w czasie gry (np. przeskakując literę; zmieniając kategorię bądź pomagając drużynie (w grze wieloosobowej).
- Pionki - składające się z dwóch elementów: kwadraciki są naszą podstawką wyznaczającą poprzednio zajmowane pole, natomiast kółeczkami przeskakujemy pola w naszej rundzie.

   Zasady gry są proste. Losujemy kartę z kategorią - w moim wypadku padło na: rodzicielstwo. I staramy się podać nasze skojarzenia związane z tym hasłem w ciągu 30 sekund. Czas określamy intuicyjnie, bo klepsydra jest ukryta przed naszym wzrokiem (przeciwnik obserwuje, czy uda nam się nadążyć z odpowiedziami przed upływem czasu). A więc do dzieła: B-bobas (przeskakuję na kolejne pole), M - mama (hurra!), K... K... K...? - Kolka! (jestem mistrzem) S... S... S... Stop. Jeżeli zakończyłam turę przed upływem czasu, to mogę zabrać moją podstawkę i umieścić ja na zdobytym polu. Jeżeli piasek przesypał się, nim zdążyłam skończyć swoją rundę - cofam się do poprzedniej pozycji. Uuu... Brzmi strasznie, ale tak naprawdę, to tylko dwa razy w ciągu wielu, wielu partii przeholowaliśmy z odpowiedziami, przekraczając czasowy limit.
   Co jest niezwykle ważne, na wyznaczonych polach możemy zbaczać z wyznaczonej wcześniej ścieżki. To duże ułatwienie, bo dzięki temu możemy zmienić literki na takie, które bardziej w danej kategorii nam odpowiadają. 

   Gra z dziećmi jest równie przyjemna - można wtedy sięgnąć po karty, przeznaczone dla najmłodszych zawodników. W naszym przypadku szybko się jednak zaczęły powtarzać, więc skorzystaliśmy z talii dla dorosłych. O dziwo - Ola świetnie sobie radziła (sporadycznie zdarzało nam się nieco modyfikować pytanie). Najwięcej punktów zdobyła na żywności przechowywanej w lodówce. Kiedy wykrzyknęła: Łazianki, przez swoją turę nadal nie mogłam wydusić nic sensownego. Ciągle śmiałam się z "łazianek", których wprost nie znosi twierdząc, że cuchną kapustą. Jedynie klepsydra stanowiła dla niej przeszkodę w swobodnej grze - najwidoczniej pojęcie czasu jest jej jeszcze obce. Grę szczerze polecam!

Więcej ciekawych gier możesz zobaczyć na stronie akcji Grajmy!

Za możliwość recenzji bardzo dziękuję!

Tempo - od Granna

















Copyright © 2014 Zdolne Dzieci , Blogger